Rozdział 3 Wojna o dormitorium

2.5K 110 179
                                    

Szli, w milczeniu pokonując szkolne korytarze. Draco, wyprzedzający dziewczynę o parę kroków, nadawał ich wędrówce szybkie tempo.

— Malfoy... — odchrząknęła Hermiona. W ogóle nie miała ochoty wdawać się z nim w dyskusję, jednak wyjątkowe okoliczności nie pozostawiały jej wyboru. — Malfoy posłuchaj... musimy ustalić jakieś zasady dotyczące naszego dormitorium, dla dobra nas obojga. Nie możemy przecież przez cały rok skakać sobie do gardeł...

— Może ty nie możesz, ale ja nie będę miał z tym najmniejszych problemów, Granger.

— Mhm. Skoro tak, ostrzegam cię, że nie zamierzam robić wszystkiego sama. Oboje...

Ślizgon gwałtownie obrócił się w jej stronę, przykładając palec do ust.

— Shhh — szepnął, podchodząc do niej.

Hermiona cofnęła się i zgrzytnęła zębami, natrafiając plecami na ścianę. Nie uskoczyła jednak w bok. Uniosła głowę, wpatrując się w niego ze złością, nawet gdy chłopak oparł dłoń o kolumnę i nachylił się do niej.

— Posłuchaj, Granger. Mam dość ciebie i twojego ciągłego gadania — mruknął, tonem ociekającym pogardą, jednocześnie biorąc między palce kosmyk jej włosów. — Mam gdzieś ciebie, nowe obowiązki, wspólne dormitorium i McGonagall, więc jeśli chcesz przeżyć ten ostatni rok w Hogwarcie bez większych atrakcji, to radzę ci się zamknąć albo ci w tym pomogę. Rozumiesz? — dorzucił, przenosząc wzrok na jej twarz.

Hermiona prychnęła, uwalniając lok z jego uścisku. Mimowolnie skrzywiła się, gdy kilka kręconych niteczek pozostało w dłoni blondyna.

— Pytałem, czy rozumiesz?

— Rozumiem. I nie zamierzam tego tak zostawić.

Młody arystokrata uśmiechnął się tylko.

— Mała, przygłupia szlama — powiedział, wkładając w to tyle jadu, ile tylko zdołał, po czym odepchnął się od kolumny i odszedł, pozostawiając ją samą.

— Idź w cholerę, Malfoy. Oby jak najdalej ode mnie.

Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w korytarz, w którym zniknął Ślizgon. Zamrugała, jakby wyrywając się z zamyślenia i włożyła trzymany przez niego lok za ucho. Jasny księżyc wiszący na niebie przypomniał jej, jak późna już pora. Nie chciała jednak iść do dormitorium prefektów naczelnych. Nie, gdy wiedziała, iż Malfoy jest bardziej niż chętny do dokończenia dzisiejszej potyczki.

Postanowiła udać się do przyjaciół. Gdy stanęła przed portretem Grubej Damy, uświadomiła sobie, że nie zna hasła. Zrezygnowana chciała już zawrócić, gdy zobaczyła Neville'a. Zamyślony, nie zauważył jej, dopóki nie stanął obok.

— Hermiona? Co ty tu robisz o tej porze? — zapytał zdenerwowany.

— Mogłabym cię zapytać o to samo. Jestem prefektem naczelnym Neville, lepiej, żebyś miał dobrą wymówkę.

— No bo ja... Zagadałem się. Z Luną — wyznał chłopak.

Gryfonka obdarzyła go karcącym spojrzeniem. Już zaczęła zastanawiać się nad tym, czy powinna wyciągnąć jakieś konsekwencje, gdy portret uchylił się, ukazując rudą czuprynę Ginny.

— Hej, czekaj! Właśnie cię szukałam...

— Nie teraz, muszę iść! — przerwała jej rudowłosa.

— Dokąd?

— Tam, gdzie ty nie możesz pójść ze mną!

— Czyli gdzie?!

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz