Rozdział 32 Nie pozwól mi upaść cz. 2: Spopielone serca i zniszczone mury

1.7K 47 70
                                    

Zamek zatrząsł się w posadach. Na posadzkę spadł deszcz ostrych odłamków z pękniętych okien, gdy wrzask po raz kolejny przeszył powietrze. Kuląca się w kącie dziewczyna zapłakała. Ktoś inny runął na posadzkę, gdy z uszu pociekła mu krew.

Chwilę później przez wyrwę w ścianie wleciały skrzydlate istoty. Rzuciły się na walczących, rozdzierając ich ciała szponami. Rozrywając ich gardła zębami.

A więc tak wyglądał koniec Hogwartu. Tak wyglądał koniec wolnego świata.

Szkolne błonia usłane były martwymi ciałami. Przy życiu pozostali jedynie nieliczni. Krew tworzyła strumienie na ziemi, gdy ta nie mogła już więcej jej w siebie wchłonąć. Rudowłosa padła na ziemię, rozbryzgując dookoła czerwoną ciecz. Zapłakała z bezsilności. Nie była już w stanie dłużej walczyć. Pokonana, uniosła głowę, by po raz ostatni ujrzeć nocne niebo. Chwilę później jej ciało drgnęło, gdy uderzył w nie zielony promień. Jej brązowe oczy pozostały otwarte, odbijając przyglądające się temu bestialstwu gwiazdy.

Blaise zawył, widząc, jak dziewczyna umiera. Chciał zabić jej mordercę. Chciał wtulić twarz w jej szyję i zapłakać. Nie mógł tego zrobić przez otaczających go Śmierciożerców. Było ich zbyt wielu, atakowali ze wszystkich stron.

Ktoś odebrał mu różdżkę. Ktoś rzucił nim o drzewo. Silne uderzenie na chwilę odebrało mu wzrok. Na jego ciele pojawiły się głębokie rozcięcia. Wrzasnął z bólu, wykrzywiając twarz, po której spłynęły łzy. Opuściła go wszelka nadzieja.

Stanął nad nim młody Śmierciożerca. Znał tę twarz. Brunet splunął na niego. Coś mówił, jednak Blaise nie rozumiał jego słów. Był taki zmęczony. Ciemność powoli zakradała się do jego umysłu. Jęknął z bólu, gdy Ivan go kopnął. Krew napłynęła mu do ust, by po chwili spłynąć po jego policzku i dołączyć do czerwonej kałuży, w której leżał.

Zostawili go konającego. Coraz trudniej przychodziło mu branie kolejnego wdechu. Leżąc na mokrej ziemi, zapłakał, posyłając oskarżające spojrzenie ku czarnemu niebu. Czym sobie zasłużyli na taki koniec? Co zrobili, że za karę dostali ból, strach i śmierć?

Zrobiło mu się zimno. Zamknął oczy, wiedząc, że umiera. Nie walczył z tym, jednak gdy niemal wszedł w objęcia śmierci, usłyszał krzyk swojej matki. Ostatnimi siłami uniósł powieki i ujrzał biegnącą ku niemu Eleonorę. Ich spojrzenia spotkały się sekundę przed tym, jak trafiło ją zaklęcie.

Chłopak krzyknął, jednak ona już go nie słyszała. Nie mogła mu odpowiedzieć, nie mogła do niego przyjść i go objąć. Leżała w błocie, potraktowana jak śmieć, zabita ciosem od tyłu.

Zaczął czołgać się w jej stronę. Nawet najmniejszy ruch przybliżał go ku własnej śmierci. Walczył o każdy centymetr, aż w końcu mógł spleść ich dłonie i po raz ostatni w życiu spojrzeć w jej oczy.

***

Luna Lovegood drgnęła, wracając do swojego ciała. Gwałtownie otworzyła oczy i rozejrzała się. Była na wieży. Bitwa jeszcze się nie rozpoczęła.

— Pomyliłam się... — wyszeptała, przerażona tym, iż wszyscy zapłacą życiem za jej błąd.

— Luna? Dobrze się czujesz? — spytał stojący obok Krukon, widząc, jak dziewczyna nagle zbladła.

— Pomyliłam się. Będzie ich więcej.

Ignorując spojrzenia pozostałych, Luna podbiegła do klapy i otworzyła ją.

— Gdzie ty...?

— Idę ostrzec pozostałych.

***

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz