Rozdział 28 Hybris

2.2K 53 42
                                    

Malfoy Manor, styczeń

Narcyza Malfoy wyjęła ostatnią szpilę, pozwalając, by długie, platynowe włosy opadły jej swobodnie na plecy. Sięgnęła po niewielki słoiczek i jak co wieczór nałożyła krem na dłonie. Wyszła z łazienki i powolnym krokiem kierując się do sypialni delikatnie rozsmarowywała białą maź.

Zamarła, słysząc huk otwieranych drzwi i odruchowo wyjęła różdżkę z kieszeni szlafroka. Odkąd została w domu całkiem sama, nie licząc oczywiście skrzatów domowych, nie rozstawała się z nią nawet na chwilę. Żyła w przestrachu, iż któregoś dnia do jej posiadłości wkroczą dawni sprzymierzeńcy i rozliczą się z nią za zdradę i doniesienia. Co innego mogła zrobić? Dać zamknąć siebie i swojego jedynego syna w Azkabanie? Teraz była wolna i choć nadal brzydziła się mugolami miała zamiar z tej wolności korzystać. Była zdolna zapłacić za to cenę, jaką była współpraca z mugolakami i tolerowanie ich. Kolejny raz przystosowała się do warunków, jakie dawało jej życie.

Mocniej ścisnęła różdżkę w dłoni i powoli podeszła do balustrady.

— Draco? — zdziwiła się na widok syna.

W jej głowie natychmiast pojawiła się setka pytań. Co on tu robił? Dlaczego nie był w szkole?

Chłopak nie odpowiedział. Minął ją w biegu, bez żadnego słowa wyjaśnienia. Jego rozgorączkowane oczy sprawiały wrażenie, jakby ich właściciel był w transie. Nie zwracał uwagi na jej nawoływania i próby zatrzymania go. Przystanął dopiero przy schodach do miejsca, które Narcyza omijała szerokim łukiem. Pełno było tam pamiątek, które przywoływały niechciane, mroczne wspomnienia. Bała się ich powrotu do tego stopnia, iż nawet nie myślała o przedmiotach, które miały dla niej ogromną wartość.

Po chwili wahania przełamała swoje opory i weszła do środka. Szybko uchyliła się, by ominąć rzucony przez Dracona puchar. W ślad za nim poszły jego ubranka, zabawki i pergaminy z rysunkami. W końcu zamarł, przestając wyrzucać cenne przedmioty ze skrzyni i wyjął z niej rzecz, której najwyraźniej szukał.

— Synu, powiesz mi wreszcie, o co chodzi? — poprosiła Narcyza, zmartwiona jego nietypowym zachowaniem.

Młody arystokrata powoli zerknął na nią przez ramię i uniósł dłoń, na której spoczywały bliźniacze grzechotki.

— Musimy porozmawiać, matko.

Słyszała jego słowa jak przez mgłę. Wzrokiem pełnym cierpienia i upokorzenia wpatrywała się w srebrne zabawki. W końcu potrząsnęła głową i zrobiła krok w tył.

— Schowaj to i wracaj do szkoły — powiedziała, z niemałym trudem wydobywając słowa z zaciśniętego gardła.

Draco powoli się wyprostował i podszedł do niej, by wręczyć jej zmięty kawałek pergaminu.

Narcyza patrzyła na syna, krzywiąc się z bólu, jaki zadawał jej widok dwóch dziecięcych zabawek. Zerknęła w dół i z wyraźną niechęcią odebrała list. Jego krótka zawartość odebrała jej dech w płucach.

19 września, Moskwa

— Powiedz mi, że się mylę — powiedział cicho Ślizgon. — Powiedz mi, do cholery, że to nie jest prawda.

Kobieta odrzuciła od siebie karteczkę, zupełnie, jakby była nasączona trucizną. Odwróciła się i szybko wyszła ze strychu, nie mogąc dłużej walczyć z napływem wspomnień. Szczególnie wyraźnie widziała ciężarną kobietę, którą spotkała raz w życiu. To jedno spotkanie skutecznie jednak utrwaliło się w jej pamięci, pozostawiając od lat ropiejącą ranę na jej dumie i psychice.

Weszła do najbliższej sypialni i usiadła na łóżku, kryjąc twarz w drżących, spotniałych dłoniach. Bardziej wyczuwała niż słyszała chłopaka, który podążył do pokoju za nią. Wiedziała, że przygląda jej się pełnym buntu i determinacji spojrzeniem, jednak nie potrafiła powiedzieć na głos tego, co poniżało ją jako matkę i jako kobietę.

Naucz mnie lataćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz