3. "TO PALARNIA"

3.5K 75 46
                                    

     MELANIE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


     MELANIE

     — Psst! Jesteś Melanie, dobrze mówię?

Kieruję wzrok ku głosowi. Dziewczyna siedząca tuż obok mnie po prawej stronie wychyla się w moją stronę. Wygląda, jakby miała za chwilę wypaść ze swojego krzesła, przez co mam ochotę się zaśmiać. Unoszę brwi, przyznając jej tym samym rację oraz zachęcając ją do rozwinięcia swojej wypowiedzi. Jestem ciekawa, co takiego ma ona do powiedzenia.

— Chcesz się ze mną przejść po lekcji? Zapoznamy się trochę. Oczywiście, o ile masz ochotę, ja do niczego nie zmuszam.

Myślę o tym przez chwilę, lecz ostatecznie kiwam lekko głową w jej stronę. Nie mogę zaprzepaścić takiej szansy na poznanie się z kimś. Z tego może wyniknąć całkiem fajna znajomość, prawda? Spoglądam na nią po raz ostatni. Jej falowane fioletowe włosy sięgają jej do ramion. Jest ubrana dosyć kolorowo. Mogłabym ją chyba określić jako stuprocentowe przeciwieństwo mnie. Wydaje się taka... wolna? To dobre określenie.

Słyszę prychnięcie za moimi plecami i doskonale wiem, do kogo należy. Nie odwracam się, nie chcę się bardziej zbłaźnić i pogrążyć w jego oczach. Już zrobiłam z siebie wystarczającą kretynkę. Może i nie powinnam tego tak rozstrząsać? Cóż, to byłoby nie w moim stylu. W tym momencie miałam ochotę palnąć się w głowę za to swoje przesadne rozmyślanie o wszystkim. Powinnam zacząć praktykować podejście pod tytułem „co było, to się nie odstanie" i po prostu nie zwracać na to uwagi. Los jednak obdarował mnie tą fascynującą umiejętnością nadmiernego myślenia.

Wyciągnęłam z plecaka potrzebne rzeczy, takie jak podręcznik, zeszyt i jakiś czarny długopis, i na reszcie lekcji starałam się uważać. Zawsze całkiem lubiłam chemię, dlatego kilka razy nawet się zgłosiłam. Chyba udało mi się dzięki temu zyskać trochę sympatii nauczycielki. To jest właśnie to, co określiłabym dobrym początkiem w nowej szkole. Pierwsza znajoma i lubiąca mnie nauczycielka. Jak na razie szło całkiem dobrze. Pomijając incydent w metrze było naprawdę w porządku.

     Wreszcie głośny dźwięk dzwonka wyrwał wszystkich z wiru pracy i mogliśmy opuścić ową salę. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie się kierować. Stanęłam jak słup soli na końcu korytarza, jakbym czekała na czyjś ratunek. Wyjęłam z kieszeni zmiętolony do granic możliwości malutki plan lekcji i starałam się odczytać cyferki mające być numerem sali, do której powinnam się udać.

Niestety na marne, bo nie dało się tego rozczytać. Druk zdążył się trochę zetrzeć i nie byłam w stanie rozszyfrować, co znajdowało się na tej karteczce. Wtem poczułam jak czyjeś ciało obejmuje mnie za ramię. Zszokowana podskoczyłam i natychmiast odwróciłam się w kierunku owej osoby.

— O! To ty — zwróciłam się do fioletowo-włosej — Mało zawału przez ciebie nie dostałam — dziewczyna zaśmiała się tylko i zaczęła iść wraz ze mną przed siebie.

CADENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz