CADEN
— Dzień dobry, mój ulubiony pacjencie.
Doktor Quentin rzuca mi aż do przesady przesłodzone spojrzenie z nikłym uśmieszkiem błądzącym po jego wyschniętych ustach. Kiwam głową i nie do końca chętnie, wchodzę głębiej do pomieszczenia. Kolejna wizyta. Nie mam pojęcia, kiedy ten cały cyrk się skończy. Oni nie chcą zrozumieć, jaka jest prawda. A prawdą jest to, iż doprowadziłem do śmierci Lynn.
W pewnym sensie zabiłem własną siostrę. Jednak oni nie chcą zaakceptować tej wersji wydarzeń. Wmawiają mi, że tak miało być; że to nie moja wina; że nie powinienem przez tyle lat brać odpowiedzialności za wydarzenie, którego biegu już nie zmienimy. Z jednej strony rozumiem ich punkt widzenia. Carpe diem, czy coś takiego, huh? Chwytaj dzień.
Nie przejmuj się tym, co było i tym, co dopiero będzie. Cóż, muszę ich ponownie zawieść. Niestety nie jestem w stanie tak żyć. Jedyną osobą, która dostrzega tę samą prawdę, jaką widzę ja jest mój ojciec. Osoba, dla której jestem największym łajdakiem na całym globie ziemskim. Szczerze mówiąc rozumiem go.
I chociaż spojrzenia, jakie mi rzuca potrafią ukłuć w samo serce, mam wrażenie, jakby to właśnie to przyciągało mnie do rzeczywistości i odciągało od ułudy, jaką stara się mi sprzedać na wizytach pan Yun. Zniszczyłem Lynn. Nic tego nie zmieni.
— Jak ci minął poprzedni tydzień w szkole?
Po tym pytaniu niekontrolowanie czuję, jak wszystkie moje mięśnie się napinają, a szczęka zaciska. Przypomina mi się Neil Rosewell. Jego paskudna twarz i jeszcze gorsze słowa. Do tej pory był mi szczerze obojętny. Nie darzyłem go ani sympatią, ani szczególną wrogością. Czuję natomiast, że uległo to ogromnej zmianie. Słowa, które skierował w stronę Melanie...
Sam nie wiem, dlaczego aż tak mocno wyprowadziły mnie z równowagi. Czy naprawdę zaczęło mi trochę na niej zależeć?
Czy te jej śmieszne starania faktycznie okazały się skuteczne? Psycholog rzuca mi spojrzenie, które wręcz krzyczy z oddali o fakcie, jak bardzo chciałby zapytać, co spowodowało moją złość. Lecz mimo tego, że widzę jego wzrok, nie udzielam mu żadnej odpowiedzi. Milczę. Przez najbliższą chwilę cisza w gabinecie przerywana jest tylko i wyłącznie przez cichy dźwięk wskazówek zegara oraz jakiegoś dziwnego urządzenia, które wydmuchuje z siebie całkiem przyjemnie pachnącą parę. Mężczyzna zapisuje coś w swoim notesie, następnie wklepuje prawdopodobnie to samo do komputera.
— Dobrze, Caden. Możemy oficjalnie zacząć nasze dzisiejsze spotkanie. Widzę, że nie jesteś dziś zbyt rozmowny, ale musimy przeprowadzić tę rozmowę, tak jak zawsze. Tak więc prosiłbym cię o współpracę.
— Tak jest, kapitanie — salutuję, a facet w białym kitlu kręci głową z politowaniem.
— Zauważyłeś w ostatnim czasie jakąkolwiek poprawę w swoim samopoczuciu?
CZYTASZ
CADEN
Teen Fiction"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekło, a jednocześnie dając mi ukojenie. Caden Wood przyciągał mnie absolutnie w każdym sensie i nie dam...