CADEN
Budzi mnie ciche wibrowanie telefonu. Przecieram niewyspane oczy, a z moich ust wydostaje się krótkie ziewnięcie. Podnoszę się do siadu i dalej nie do końca kontaktując chwytam czarne urządzenie w dłoń, zauważając, że: po pierwsze — jest godzina siódma rano, po drugie — jest sobota, a po trzecie — dzwoni do mnie moja mama. Nie mam pojęcia, o co jej może chodzić i z jakiego powodu nie mogła zostawić mnie w spokoju na jeszcze kilka godzin. Z cichym jęknięciem odbieram połączenie i mam już pytać, o co jej chodzi, że budzi mnie w weekend o takiej godzinie, ale powstrzymuję się, kiedy to ona zaczyna mówić.
— Caden. Dobrze, że nie śpisz! Jesteś ubrany? Zapomniałam ci wczoraj przekazać, ale dziś wpół do dziewiątej masz umówioną wizytę u psychologa. Za dziesięć minut będę w domu, więc bądź gotowy, okej? Podwiozę cię do doktora Quentina.
Czy ona sobie żartuje? Ciężko będzie się naszykować w tak krótkim czasie.
— Dobra. Rozumiem — rozłączam się, nie czekając na jej dalsze słowa.
„Dobrze, że nie śpisz"? Jak miałbym spać, kiedy sama mnie obudziła? Kręcę głową z niedowierzania.
Z lekkim dyskomfortem podnoszę się z łóżka i skacząc podchodzę do srebrnej protezy, którą zaraz mocuję. Chłód metalu sprawia, że moje rozgrzane po spaniu ciało przechodzi zimny dreszcz, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Rozprostowuję kończynę i po chwili jestem już w stanie bez problemu stawiać kroki.
Czas mnie goni, dlatego nie zmieniam nawet szarej bluzy, w której zasnąłem, a jedynie wsuwam na siebie czarne dresy. Nie zależy mi zbytnio na tym, żeby świetnie wyglądać u lekarza. Następnie wkładam na nogi leżące obok stolika nocnego białe buty i patrzę w lustro przymocowane do szafy.
Wyglądam źle. Cienie pod oczami jak zawsze były uwydatnione, niewyspane oczy, które ponownie przecieram rękawem bluzy i blada twarz. W skrócie wyglądam, jak zwykły wrak człowieka. Odchrząkam, by oczyścić gardło i palcami przeczesuję ciemne, brązowe włosy, aby nie były w aż takim nieładzie. Nie mam ochoty na czesanie się, dlatego to jedyne co z nimi robię.
Po zakończeniu przyglądania się sobie w lustrze kieruję się do łazienki połączonej z moim pokojem. Tam myję zęby i właściwie jestem gotowy do wyjścia. Po raz ostatni rzucam sobie krótkie spojrzenie w lustrze i wychodzę z pomieszczenia, wracając do pokoju.
Mam jeszcze kilka minut. Siadam więc na podwójnym łóżku i czekam w spokoju, mentalnie przygotowując się na kolejną mało sensowną wizytę u psychologa. Miewam je co najmniej dwa razy w miesiącu i szczerze przyznaję — to cholernie męczące, a dodatkowo nie widać żadnych efektów. To tak samo, jakbym rozmawiał sam ze sobą w głowie. Doskonale wiem, jaki jest cel owych spotkań, ale na dobrą sprawę jeszcze po żadnej rozmowie z doktorem Quentinem nie poczułem się zrozumiany.
CZYTASZ
CADEN
Teen Fiction"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekło, a jednocześnie dając mi ukojenie. Caden Wood przyciągał mnie absolutnie w każdym sensie i nie dam...