MELANIE
Przyglądam się zgiełkowi, który tworzy się właśnie przed naszą szkołą. Tabuny wszędzie przemieszczających się i głośnych nastolatków wywiercają dziury w moich bębenkach usznych. Ciasno trzymam przy sobie moją czarną walizkę, uważając, aby nikt się o nią nie potknął, czy nie zahaczył. Tupię nogą w poirytowaniu, czekając aż nauczycielka odhaczy obecność wszystkich z listy i zacznie wpuszczać nas do stojącego nieopodal, srebrnego piętrowego autokaru. Nastał przez niektórych niezwykle wyczekiwany, a przez innych już na wstępie znienawidzony dzień wycieczki. Ja stoję pośrodku, jeśli chodzi o zdanie na temat tego całego przedsięwzięcia.
Nie przeszkadzałby mi jej brak, a jednocześnie uważam, że możemy na niej stworzyć wiele miłych wspomnień, które zostaną w nas na długie lata. Można nawet powiedzieć, że jestem ciekawa, jak owy wyjazd się potoczy. Wśród tych wszystkich ludzi, z których większość rzadko kiedy w ogóle widuję dostrzegam jedną wyróżniającą się, rudą czuprynę. Od razu polepsza mi się nastrój.
Macham do dziewczyny zadowolona. Dostrzega mnie już po kilku sekundach i zaczyna truchtać w moją stronę. Nasze ciała zderzają się ze sobą, obejmuję ją szczelnie jedną ręką, drugą natomiast wciąż trzymam rączkę walizki mieszczącej cały mój dobytek.
— Melanie!
— Cześć, Bri. Zachowujesz się, jakbyś wieki mnie nie widziała — śmieję się, patrząc na dziewczynę — Wiesz, gdzie wyjeżdżamy? Nam powiedziano, że dowiemy się na miejscu — rzucam, przypominając sobie słowa pani Kimberly Avery Jackson.
Mam nadzieję, że chociaż wybierzemy się w przyjemne, ładne miejsce warte odwiedzenia.
— Och, no co? Stęskniłam się. A co do pytania to słyszałam tylko, że wycieczka ma odbyć się na terenie Karoliny Południowej. Nieźle, co?
— Poważnie? To potrwa wieki.
— Też tak myślę. Takie minusy mieszkania z dala od dostępu do wody. Podobno mamy być gdzieś znacznie bliżej Atlantyku, ale niestety wiem tylko tyle.
— To i tak dużo. Nam przecież pani nie zdradziła zupełnie nic — wzdycham i z zadowoleniem zauważam, że „kolejka" do autokaru znacznie się zmniejszyła.
— Rachel O'Brien — kobieta sprawdzająca uczniów w listy wywołała imię, którego nigdy wcześniej nawet nie słyszałam — June Whitford.
— Jestem.
— Melanie Richards — słyszę jak wywoływane jest moje imię i automatycznie wyostrzają mi się zmysły. Kiwam głową do rudowłosej i podchodzę bliżej kobiety, wsłuchując się w głośny dźwięk wędrującej wraz ze mną walizki oraz moich butów.
— Obecna — mówię i chwilę po tym widzę, jak ubrana w ciemnoczerwony płaszcz nauczycielka biologii lustruje mnie spojrzeniem. Czuję nieprzyjemne wibracje dochodzące do mnie z jej strony, jednak nadal tylko czekam na dalsze polecenia.
CZYTASZ
CADEN
Teen Fiction"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekło, a jednocześnie dając mi ukojenie. Caden Wood przyciągał mnie absolutnie w każdym sensie i nie dam...