35."SZPITAL PIEDMONT"

1.2K 31 6
                                    

           MELANIE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

           MELANIE

          Wiele długich i stresujących godzin później wreszcie znajdujemy się w miejscu docelowym. Olbrzymi wykonany niemal w całości ze szkła szpital Piedmont na Peachtree Street nawet w takiej sytuacji prezentuje się całkiem imponująco. Przykre, że w tak ładnej budowli ma miejsce tyle cierpienia. Ludzie tutaj giną. Walczą o życie. To samo z całą pewnością przeżywa w tym momencie ojciec chłopaka siedzącego tuż obok mnie na takim samym skórzanym, poobdzieranym w pewnych miejscach fotelu czarnego wozu. 

Podaję taksówkarzowi odpowiednią kwotę i wspólnie z Cadenem Woodem wydostajemy się z samochodu, w którym powoli zaczynaliśmy się dusić. 

Spod szkoły, gdzie przyjechaliśmy jako pierwsze, gdy wróciliśmy wszyscy z Charleston aż na Peachtree Street jechało się przez około czterdzieści minut przez korki, które niestety o tej godzinie były zjawiskiem niesamowicie uciążliwym w naszym mieście. Przez wiele godzin nie spałam i mam świadomość, że szatyn również z całą pewnością nie zmrużyłby oka w takich okolicznościach. 

Tak więc przez mniej więcej siedem i pół godziny ciągłej jazdy z może trzema postojami na jakichś podejrzanych stacjach paliw ani razu nie odpoczęliśmy. To było przerażające. Widzieć go ponownie w tym okropnym stanie; słuchać jego szorstkiego głosu.

Widziałam, jak starał się ode mnie odciąć; tak jakby szukał ukojenia w ponownym tworzeniu pierwszej warstwy naprawdę grubego muru, ale mimo wszystko brnęłam dalej w tę sytuację. Nie mogłam pozwolić mu się poddać. To ważna walka, którą musi wygrać. I z całą pewnością mu się to uda.

Musiałam uspokajać chłopaka, że wszystko z całą pewnością będzie w porządku. Nie wiem, czy go okłamywałam, czy też sama zaczęłam wierzyć w swoje kłamstwa. Jego matka, Rita wyraźnie powiedziała, iż stan jego ojca jest krytyczny. To wszystko jest dla mnie naprawdę ciężkie. Ale tak na dobrą sprawę nawet nie mogę sobie wyobrazić, co ten chłopak musi teraz czuć. Mogłam tylko gdybać. Caden dopiero co zaczął naprawdę ż y ć. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. 

A teraz? 

Czy to wszystko, co udało mi się osiągnąć przez ostatnie długie miesiące legnie w gruzach? To co udało się n a m osiągnąć. W końcu to w głównej mierze była jego walka. Ja jestem jedynie kotwicą, która w jakiś sposób uziemiła go na dobre na tym świecie; która była twardym oparciem w chwilach, w jakich tego naprawdę potrzebował.

Podbiegamy czym prędzej do recepcji. Młoda kobieta o blond włosach przygląda nam się uważnie. Zapewne oboje wyglądamy niezbyt świeżo. Ja sama wiem, że włosy mam upięte w nadwyraz niechlujny kok, a tusz do rzęs zapewne dawno temu mi się rozmazał. Caden nie wyglądał o wiele lepiej. Brązowe pukle sterczały mu na wszystkie strony świata; pod oczami widniały mu potężne cienie, a same gałki miał przekrwione. Prezentowaliśmy się co najmniej źle, ale w tej chwili ani trochę nie grało to roli.

CADENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz