MELANIEPrzed nami rozpościera się cudowna panorama Atlanty. Setki pięknie oświetlonych ulic z poruszającymi się po nich szybko samochodami, które wyglądają w tym momencie jak maleńkie mrówki próbujące odnaleźć odpowiednią drogę do mrowiska, gigantyczne drapacze chmur wydają mi się teraz z kolei zaledwie drobnymi budowlami na wyciągnięcie ręki. Łykam te widoki, wciąż głodna po więcej. Uwielbiam ogromne miasta. Od zawsze lepiej odnajdowałam się w takich miejscach, szczególnie kocham wieczory spędzane w centrum. Zawsze marzyło mi się to, co właśnie dane jest mi zasmakować.
Prowadzić bogate towarzysko życie, nocne wypady do klubów, zwiedzanie coraz to znakomitszych i bardziej malowniczych zakątków potężnych metropolii. O tak. To jest z d e c y d o w a n i e coś, czego chcę.
Teraz mogę poczuć, jakby namiastka tego wylądowała w mojej dłoni. Trzymam ten obraz w garści, nie chcąc go skruszyć, ale też opuścić. Wszystko w tej chwili wydaje się wprost perfekcyjne, a dobre uczucia potęguje fakt z kim tutaj jestem. Z „przyjacielem"? Czy mogę jeszcze uznawać Cadena za mojego przyjaciela? W co poniektórych oknach nadal palą się światła, co może świadczyć o tym, że w momencie kiedy ja przeżywam najpiękniejszy czas swojego życia, inni ludzie nadal zajęci są ciężką pracą na rzecz naszego społeczeństwa. Do późnych godzin harują, wykonując ważne projekty, planując przyszłe. Czy ja też skończę w takim miejscu? W wielkiej korporacji, zapominając o cieszeniu się z drobnych rzeczy, jak chociażby podziwianie krajobrazu, czy towarzystwa drugiej osoby? Czy zatracę się w dorosłości i zgubię samą siebie? Tę siebie, którą od zawsze pragnęłam być?
Przez moment myślę o tym jeszcze, jednak pozwalam tej myśli odlecieć daleko wraz z chwilą, gdy słyszę ciche odchrząknięcie z przodu małego żelaznego „wagonika", w którym właśnie wznieśliśmy się na wyżyny.
— Wiesz, Mel. Właściwie jest tutaj naprawdę... sympatycznie.
— To mało powiedziane. Ale bardzo się cieszę, że jednak ci się spodobało — mówię szczerze. To miłe, że szatynowi także podoba się spędzany ze mną właśnie czas.
— Nawet nie mam ochoty na wymioty — kontynuuje rozmowę, zaraz patrząc mi w oczy z tymi figlarnymi drobinkami — Co dość zaskakujące w takim towarzystwie.
— Ej!
— Oj, oj. Żartowałem, panno obrażalska — kręci głową z uśmiechem, lecz ja nadal udaję wielce obrażoną.
Zakładam ramiona na siebie i odwracam wzrok z powrotem na panoramę miasta. Skupiam się ponownie na widokach, ciemnym niebie, a za chwilę na spacerujących wiele metrów pod nami ludziach. Wyglądają jak małe kolorowe plamy. To pokazuje jak nieznaczący faktycznie jesteśmy. W całym wszechświecie jesteśmy dosłownie jak te niknące z kolejnymi metrami kropki. To z jednej strony smutna, a z drugiej całkiem miła myśl.
Dobrze jest być taką niewielką plamką, która jednak ma swoje życie, zasady, przekonania. Dobrze też widzieć, że choć wiele rzeczy nie idzie po naszej myśli, to na końcu i tak jesteśmy nic nieznaczącym punktem gdzieś w oddali. To może być pocieszające. Po chwili czuję pewny ucisk na moim lewym nadgarstku. Wybita z rytmu nie rejestruję co się dzieje. Pozwalam chłopakowi tak po prostu ułożyć moje ręce spokojnie wzdłuż ciała. Bez ruchu obserwuję, jak przybliża się do mnie i pokonuje dosłownie dwa kroki wprzód, zaraz siadając obok mnie.
CZYTASZ
CADEN
Teen Fiction"Pragnęłam go. Wszystkiego, co z nim związane. Jego demonów, zranionej duszy, jego ust na moim ciele. Ust, które paliły mnie, ściągając na mnie piekło, a jednocześnie dając mi ukojenie. Caden Wood przyciągał mnie absolutnie w każdym sensie i nie dam...