Prolog: Co do cholery!?

1.6K 88 44
                                    

Zaczynamy ponownie?


Harry otworzył powoli oczy i przekręcił się na brzuch. Łóżko wydawało mu się naprawdę bardzo miękkie, za miękkie jak na jego. Podniósł się, a jego serce mocniej zabiło. Nie poznawał poduszki. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a później zerwał się na równe nogi. Pokój był naprawdę bardzo duży. Było tutaj jasno, bo wielkie zasłony nie zostały naciągnięte. Podszedł do okna i rozszerzył oczy. Plac był ogromny, a na nim zobaczył wiele osób. Cofną się i zaczął szukać łazienki. Kolejny szok przeżył, kiedy spojrzał w lustro. Nie by Harry'm. Widział przed sobą księcia Louis'a. Dotknął twarzy i niemal jęknął z rozpaczą. 

— Co do cholery!?

Odgarnął włosy i zamknął na chwilę oczy. Jak to mogło się zdarzyć? Czy to kolejny sen? Ktoś robił sobie z niego żarty. 

— Cześć, Louis! 

Podskoczył na nagły krzyk. Wyszedł z łazienki i spojrzał na blondyna, który uśmiechał się szeroko do niego. Nie wiedział, co miał powiedzieć. Jak miał na imię ten blondyn? Nie interesował się życiem rodziny królewskiej. Nic nie wiedział. 

— Co ty taki blady?

— Źle się czuję — powiedział i podszedł do łóżka. Chwycił za telefon i koniecznie musiał się skontaktować ze sobą. Potarł skronie i spojrzał na chłopaka. — Zapomniałem pinu. Jaki mam? 

— Dwa osiem jeden dwa. 

— Dzięki... Czy mam coś dzisiaj do zrobienia? 

— Możesz odpocząć dzisiaj u siebie. Widać po tobie, że jesteś chory. Przyślę potem służbę z śniadaniem dla ciebie. I powiem twojej matce, że dzisiaj nie masz siły na spotkania. 

Uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i po chwili został sam. Wpisał pin i wystukał swój numer, który znał na pamięć. Miał nadzieję, że nie będzie za późno. 

Louis w tym czasie przeżył swój pierwszy zawał, kiedy tylko się obudził na budzik. Nie pamiętał, kiedy ostatnio budził go budzik, ale to nie było najgorsze. Kiedy dopiero spojrzał na pokój - niemal dostał zawał. Był mały, nic oprócz łóżka, szafy i biurka nie było. Był schludny, panował taki porządek, że można było przejrzeć się w płytkach na ścianie. 

— Harry! Wstawaj! 

Zacisnął usta i sięgnął po telefon. Nie znał pinu, ale chociaż w odbiciu zobaczył nastolatka. Jedynie co zauważył to kręcone włosy. Musiał znaleźć lustro. 

— Czy ja mam cię zmotywować do wyjścia z pokoju?

— Już idę! 

Wyszedł i krzywił się na odór alkoholu oraz dymu papierosowego. Sam palił od czasu do czasu, ale tutaj śmierdziało niesamowicie. Szczęście mu sprzyjało, bo zobaczył otwarte pomieszczenie, którym była łazienka. Przeszedł szybko do niej i zamknął drzwi. 

Musiał przyznać, że to co wiedział, to naprawdę mu się spodobało. Nastolatek był piękny. Kręcone włosy w pełni mu pasowały. Oczy były najpiękniejsze. Zmartwił go fakt, że na ramieniu zobaczył wielkiego siniaka. Podniósł koszulkę i rozszerzył oczy. Było ich więcej. 

Nie wiedział, co miał robić. Był totalnie zgubiony, ale zrobił to, co każdego ranka - wrócił do pokoju, a później wygrzebał z szafy ubrania. Wrócił do łazienki, a tam zrobił poranną toaletę. W pokoju znalazł plecak od szkoły, a potem szukał portfela. Musiał dowiedzieć się coś o tym nastolatku. 

Czy to sen? Co to miało znaczyć? Dlaczego nie jest w zamku? Dzisiaj miał omawiać sprawy królestwa z matką. Miał powiedzieć jej o tym, że jest gejem i nie poślubi żadnej księżniczki. Szukał odpowiedniego dla siebie chłopaka. 

Wyciągnął jakieś dokumenty i z bijącym sercem przeczytał imię i nazwisko. Harry Styles. Kojarzył to nazwisko. Słyszał od matki wiele razy, że trzeba przyjrzeć się sprawie i nazwisko wiele razy się przewijało. Zerknął na telefon, który zaczął dzwonić. Rozpoznał swój numer i natychmiast odebrać. 

— Proszę powiedz, że nie zrobiłeś nic głupiego i moja matka cię nie uderzyła. Proszę, proszę, proszę... J-ja...

— Jestem w pokoju — powiedział i zapakował pierwsze lepsze książki. — Dlaczego miałaby mnie uderzyć? 

Nie zdążył usłyszeć odpowiedzi, bo drzwi od jego pokoju się otworzyły. Schował szybko telefon do kieszeni spodni i chwycił za plecak. 

— Ile razy mam powtarzać, że masz zejść na dół!? — Krzyknęła. — Natychmiast! I tak kara cię nie omie! 

Drzwi trzasnęły, a on szybko zamrugał. Po chwili przypomniał sobie o połączeniu. 

— Co do cholery?! Co to ma znaczyć?

— Idź do szkoły, proszę. Niech nie będzie bardziej zła. Weź śniadanie, zawsze w zielonym pudełku. Obok niego jest woda i jabłko. Moja matka stwarza pozory dobrego rodzica. Nigdy nie jem śniadania w domu, więc nawet nic nie bierz. Schowaj telefon i idź. Poczekam.

Zacisnął usta i powstrzymał się, aby zadać pytania, które miał w głowie. Zrobił to co powiedział. Zszedł do kuchni i schował wszystko, co było uszykowane do plecaka. Zatrzymał go głos matki bruneta. 

— Chodź tutaj. 

Obrócił się i niespodziewanie ręka kobiety spotkała się z jego policzkiem. Rozchylił usta i spojrzał na nią w szoku. 

— Żeby to był ostatni raz, kiedy po ciebie szłam do góry! Wynoś się! 

Ubrał buty, który jego zdaniem pasowały do Harry'ego i wyszedł bez kurtki. Chwycił telefon i westchnął. A więc to była ta sprawia Styles'ów. A jego matka tak bardzo nie chciała tego zrobić. Bała się? 

— Halo? Ja... Przepraszam. Jesteś tam? Halo? Książę? Przepraszam za to... J-ja...

— Nie masz za co przepraszać. Gdzie mam iść. Prawo czy lewo?

— Lewo. Będę cię kierować. Dlaczego jesteś taki spokojny? T-to... Dlaczego t-tak? Dlaczego ty jesteś w moim c-ciele?

Louis uśmiechnął się, ale zaraz przypomniał sobie, że był na ulicy.

— Legenda głosi, że osoby przeznaczone sobie tak się poznają — powiedział.  — Słyszałem to wielokrotnie od babci. Ona tak poznała swojego męża. Też była zwykłą osobą. Była przerażona, że znalazła się w ciele mężczyzny, w dodatku króla. Natychmiast go znalazła i kiedy tylko zamieszkali razem, wszystko wróciło na swoje miejsce. Później ona się wyprowadziła, ale po jakimś czasie znowu nastąpiła zamiana. 

— Och... W takim razie, trzeba to wszystko odkręcić. Muszę wrócić do domu. Muszę.

— Jeśli tylko wróci wszystko na swoje miejsce, a my nie będziemy mieszkać razem, to wszystko wróci. I poza, myślisz, że ja dam ci wrócić tam? Nie ma cholernej mowy! 

— Nie mogę.

— Gówno mnie to interesuje. Gdzie mam iść?


What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz