Rozdział 20: A rusz się, to naprawdę nie ręczę za siebie, Louis.

636 56 0
                                    

Hej, hej!

Kocham was, miłego czytania xxx


Szczęście i ulga, którą czuli Harry i Louis, była nie do opisania. Jeden, jak i drugi bardzo się bali tego, że zostaną odrzuceni, a jednak było inaczej. Louis miał ochotę zrobić sobie krzywdę za to, że nie powiedział tych ważnych słów przy wszystkich. Choć lubił mieć prywatność, był gotowy to dzisiaj zrobić, ale w ostatnim momencie zrezygnował.

— Czyli Malik miał rację — powiedział w pewnym momencie Harry. — Rozmawiałem z nim tydzień temu. Powiedziałem mu, że się zakochałem. A on zaczął wymyślać, że i tak będziemy musieli wziąć małżeństwo, że nie mogę cię w tej chwili zostawić i takie tam. Chyba zbyt bardzo spanikował, że nie domyślił się, że chodzi o ciebie. A jak się dowiedział to zaczął mi mówić, że nie mam się niczego obawiać, że mam z tobą porozmawiać.

— Cóż... Być może działali z Niallem w zmowie, bo Horan też mnie zamawiał na rozmowę z tobą. Wiem, że maczali palce z tymi pytaniami. Chciałem powiedzieć już wtedy, ale zestresowałem się, jak nigdy.

— Nawet nie wiesz, jak mi się zrobiło przykro. W drodze do studia, myślałem co powiem na to pytanie, a jak zapytasz mi się, czy to tak naprawdę, to potwierdzę. Wszystko mi zepsułeś!

Szatyn zaśmiał się, a jego usta wykrzywiły się w duży uśmiech. Naprawdę teraz czuł prawdziwe szczęście. Miał ze sobą osobę, którą naprawdę kochał. To nie była jakaś księżniczka, która zaczynała planować ich wspólne życie oraz to, co zmieni w pałacu, kiedy zostanie królową. Nigdy nie chciał nic zmieniać dlatego tak często odrzucał te kobiety. Wychował się w takim wystroju i ścianach, i chciał, aby jego dzieci też wychowały się właśnie tutaj.

Spojrzał na ich złączone dłonie, a później na twarz Harrego. Miał zamknięte oczy, a oddech spokojny. Musiał naprawdę zasnąć. Sam próbował chociaż na chwilę, ale nic z tego. Kiedy prawie odpłynął, usłyszał ciche pukanie do drzwi. Z całych sił powstrzymywał się przed tym, aby nie wstać. Naprawdę nie chciał. Jeśli to był Niall albo Zayn, oni wchodzili jak do siebie.

— Widzisz? Mówiłem ci, dupku jeden, że w końcu któryś z nich pęknie — powiedział Niall i spojrzał na śpiącą dwójkę. — A ty już zacząłeś wyzywać Louisa od chamów, bo nie powiedział tego, co chciał. Zrozum, że on ma wszystko upublicznione. Jedynie co chce, to miłości, która będzie tylko jego.

— Widziałem, jak bardzo Harry przygasł po tym pytaniu.

— Tylko na chwilę.

— Na chwilę? Chyba nie widzisz tego, co ja. Może tobie się wydaje, że Harry umie dobrze ukrywać to, co go boli, ale jeśli poznasz go lepiej, to zauważysz, że wcale tak nie jest. Mimo wszystko. A teraz patrz — wskazał na łóżko. — Śpią. A jeszcze mają spotkanie u rodziców Louisa. I jak on mi tylko skrzywdzi Harrego, to nie będę patrzeć, że to jest przyszły król. Skrzywdzę go tak bardzo, że własna matka go nie pozna!

— Dzięki, Zayn. Myślę, że to nie będzie potrzebne. Musiałbym być bardzo głupi — powiedział Louis i spojrzał na nich. — O jakie spotkanie chodzi? Czegoś nie wiem?

— Królowa was wzywa. Zbliżają się święta i wasze zaręczyny. Chce porozmawiać o szczegółach.

Kiwnął głową i postarał się wyplątać się z objęć bruneta, ale kiedy ten ściągnął jego ręce to one wracały i zaciskały się mocniej. W końcu, poddał się na chwilę. Dotknął ponownie ramiona Harrego, a ten przesunął się jeszcze bliżej.

— A rusz się, to naprawdę nie ręczę za siebie, Louis. Na drugi raz naprawdę się przywiążę cię do łóżka. Dlaczego ty mnie w ogóle tak brutalnie budzisz?! 

— Bo macie spotkanie, Harry.

Styles podskoczył na łóżku na głos Malika i spojrzał na niego oburzony.

— Idź sobie gdzieś indziej z tym spotkaniem.

— Królowa zaprasza na herbatkę... — powiedział Zayn i zaśmiał sie, kiedy Harry wręcz wyskoczył z łóżka.

— Na co czekasz, Louis? Idziemy.

Parsknął śmiechem i sam wstał. Minęła chwila zanim doprowadzili się do porządku, a potem zaczęli się kierować do gabinetu matki Louisa. Harry był naprawdę ciekawy dlaczego ich wzywała. To mogło chodzić o każdą sprawę. A koniec roku też był blisko - więc to mogło być związane z jego rodzicami. Z każdym dniem był coraz bardziej gotowy na to wszystko. Wiedział, że kiedy to się stanie, będzie miał pomoc Louisa, Zayna czy Nialla. Nawet Jay zdeklarowała się, że pomoże bardziej jeśli będzie to potrzebne. Zaczynał traktować ją jak własną matkę, którą zawsze chciał. Bez otoczenia używek i zapachu papierosów oraz alkoholu.

— Witajcie chłopcy. Siadajcie, zaraz powinna być przyniesiona herbata. Mamy kilka spraw do omówienia. Myślę, że do kolacji zdążymy.

I tak jak Harry się spodziewał - został też poruszony temat jego rodziców. Głównie rozmawiali o wyjeździe do Australii. Louis miał tam jechać na jakąś rocznicę za kilka dni, a Harry musiał (mimo wszystko) jechać z nim, czy tego chciał, czy nie. Dostali też parę katalogów ślubnych, aby przejrzeli i zasugerowali coś. Harry jeszcze dostał katalog z sygnetami oraz obrączkami.

— Chciałbyś być na rozprawie, Harry? — Zapytała Jay. — Nie musisz tam być. Jednak pytam ci się. Nie mogę tego ukrywać, że na początku stycznia wszystko powinno być zakończone.

— Myślę, że tak. Chcę tam być.

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz