Rozdział 27: Czas zeskrobać ten makijaż szpachelką, bo odcina ci powietrze.

536 49 1
                                    


Kilka dni w pałacu znowu było tłoczno i było tyle służby, jakby coś się szykowało. Harry sam nie wiedział o co chodzi, a Louis zamykał się z ojcem w gabinecie praktycznie na całe dnie. Zayn i Niall też nic nie wiedzieli, co było strasznie dziwne. Szczególnie to, że Niall był najlepszym przyjacielem Louisa, jak i jego asystentem. Próbował nawet wybadać co się święci u królowej, ale ta z uśmiechem zmieniała temat za każdym razem, kiedy Harry się pytał.

Tego dnia siedział sam w sypialni. Był umówiony z Zaynem dopiero na dwunastą, a do tego brakowało jeszcze kilka minut. Strasznie się nudził i grał w jakieś gry na telefonie. Starał się nie czytać bzdur na swój czy Louisa temat. Nauczył się, że to było strasznie niepotrzebne.

Drzwi od sypialni otworzyły się i zerknął w tamtą stronę. Zmarszczył brwi, patrząc na kobietę w sukience. Ta, kiedy tylko na niego spojrzała, prychnęła i machnęła ręką.

— Co tutaj robi ten dzieciak? To moja sypialnia i księcia.

Harry parsknął głośnym śmiechem zanim się powstrzymał. Służba obok też parsknęła, ale oni wszystko się opanowała.

— Sam, mogłabyś powiadomić Louisa, że ktoś najwidoczniej nie przyjął wcześniejszej odmowy? — Zapytał czarnowłosą, a ona kiwnęła głową, a potem wyszła. — Ev, a ciebie, aby przyszły straże? Kto w ogóle ją tutaj wpuścił?

— Waż słowa dzieciaku. Możesz już stąd wyjść. Nie musisz się pakować. Twoje rzeczy i tak zostają wyrzucone.

— Czas zeskrobać ten makijaż szpachelką, bo odcina ci powietrze — powiedział i tym razem usłyszał śmiech Louisa. Zerknął w tamtą stronę i się uśmiechnął.

— Hazz, kochanie, nie ma co się z nią kłócić. Nie wiem, kto i po co ją wpuścił. To jest ta księżniczka, którą chciałeś rozszarpać. Jak chcesz, dopóki straż nie przyszła... Chyba moja babcia już przyjechała. Teraz nie mamy czasu na takie rzeczy. Chodź, ona bardzo chce poznać mojego przeznaczonego, narzeczonego i za kilka miesięcy męża.

— Louis! Moi rodzice postawili jasne warunki, że mam zostać twoją żoną w lipcu. Nie odwołuje się takiej ważnej decyzji! — powiedziała zła i prychnęła. — Wywal tego dzieciaka. On tutaj jest nie potrzebny. Może nawet trafić do swoich rodziców, jeśli tylko się o to dobrze postaramy.

— Warunkiem zerwania umowy było to, że poznam swojego przeznaczonego. Harry jest moim przeznaczonym, przyszłym mężem, jak i przyszłą głową państwa. Za jego znieważenie możesz ponieść karę. I to wszystko zależy od tego "dzieciaka". Najlepiej będziesz, jak stąd dobrowolnie wyjdziesz i powiesz swoim służącym, aby przestali wyjmować twoje bagaże, bo one mogą trafić na śmieci.

W tym samym czasie, straż stanęła w drzwiach. Kobieta spojrzała ostatni raz na bruneta i prychnęła. Nie mogła uwierzyć w to, że taki dzieciak ją zastąpi. Poprawiła włosy i wyszła. Nie zamierzała się kłócić. Jej rodzice mogą zrobić to za nią.

— Co to do cholery było?! — Zapytał Harry i spojrzał na Louisa.

— Sam chciałbym wiedzieć. Myślałem, że wtedy wyraźnie jej powiedziałem, że mam ciebie i nie może zostać moją żoną. Poprosiłem ją, aby powiedziała rodzicom, że umowa jest zerwana. Powinienem powiedzieć im to dawno.

— A tamte spotkania z księżniczkami? — Zapytał.

— One były poumawiane wcześniej. Miałem się z nimi spotkać, porozmawiać, nic nie obiecywać. To właśnie Eleanor była mi "obiecana", jakkolwiek to brzmi. Moja mama brała jeszcze pod uwagę to, że mogę znaleźć przeznaczonego i dlatego był jeden warunek zerwania umowy. Wiedziałem o nim, ona też o tym wiedziała. A jednak nie brała tego pod uwagę.

Harry westchnął i kiwnął głową.

— A co z twoją babcią? I po to było to całe zamieszanie? Dlaczego nikt mi nie powiedział? — Zapytał.

— Każdy wie, że denerwowałbyś się je wizytą. Nie myśl sobie, że nie wiem od mamy, jaką ją wypytywałeś o wszystko. Niall i Zayn też nic nie wiedzieli.

— Teraz stresuję się bardziej... Dlaczego mi nie powiedziałeś?!

— Ale Harry...

— Nie teraz Louis! 

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz