Wytrzymał jeden dzień. Chodzenie samemu spać było naprawdę czymś, czego on nie mógł znieść. Nie wiedział, jak spędził ponad siedemnaście lat, chodząc samemu spać. Posiłki też jadł sam. Czas na szczęście miał trochę zajęty. Lekcje, rozmowy z psychologiem. Dużą część dnia spędzał w stajni, jeżdżąc albo pielęgnując Demona. Kiedy patrzył na konie Louisa, robiło mu się przykro. Nadal miał wyłączony telefon i nie zapowiadało się na to, aby go włączył. Może i był dziecinny, ale bardzo go to zabolało. Zostawił go tak naprawdę bez słowa. Mógł napisać kartkę albo nawet i smsa, pewnie gdyby spojrzał na telefon, uspokoiłby się wczoraj i nie było mu też tak przykro. Był też zły, ale to swoją drogą.
Drugiego dnia za to, czuł się koszmarnie. Nie mógł skupić się na lekcjach, a po nich poszedł się od razu położyć i nawet nie myślał o rozmowach czy też koniu. Przespał pół dnia, omijając obiad. Nie był też głodny, więc wielkiej straty nie było.
Louis nadal próbował skontaktować się z Harrym, nawet zadzwonił do matki, aby ta poinformowała go, gdyby coś z Harrym było nie tak. Jay zaproponowała, aby Harry pojechał tam drugim samochodem. Szatyn się zgodził, ale to dopiero można było zorganizować drugiego dnia, czyli trzeciego od jego wyjazdu. W wolnej chwili próbował dzwonić, ale tym razem włączała się poczta. Dla niego była to informacja, że Harry wyłączył telefon albo sam się w końcu rozładował. Niall i Zayn też się o niego martwili. No i o Louisa. Też markotniał z godziny na godzinę, i to były wcale żarty.
— Czy możesz mi w końcu powiedzieć, co się do cholery dzieje? — Zapytał Niall, stając przy łóżku Louisa. — To nie jest kurwa zabawne — powiedział, widząc uśmiech Louisa. — Harry nie odbiera, ty leżysz cały czas i nawet nie chcesz jeść. Wracamy do pierdolonego Londynu.
— Co? Nie możem-
— Chuj mnie to obchodzi, co możemy a do nie. Jeśli twój ojciec nie rozumie tego, jak ważna jest więź przeznaczonych, to jest chujowy ojcem i władcą. Dzwoniłem do twojej babci. Kazała Ci natychmiast wracać. Była u Harrego. Nie wychodzi z pokoju, bo cały czas śpi. Był też u niego lekarz i stwierdził gorączkę. Nie jest ona duża, ale jeśli będziemy czekać do jutra, może skończyć nawet do czterdzieści.
— Harry jest chory?
— Czy ty rozumiesz co do ciebie mówię?! — zapytał oburzony. — Zresztą, Zayn pakuj go. Nie będę się wkurwiać i czekać aż łaskawie się zdecyduje.
Tak jak powiedział, tak zrobili. Zmusili nawet go na szybki prysznic, a potem siłą wsadzili do samochodu. Całą drogę praktycznie przespał. Niall obudził go tylko na jeden posiłek. To też musieli w niego wmusić. Niall już postawił sobie za cel postawienia Harrego na nogi, kiedy tylko będą w pałacu.
— Za ile będziemy?
— A co? Śpieszysz się do Harrego, którego zostawiłeś samego jak palec w jebanym Londynie? A może po coś innego?
— Niall...
— Nie uciszaj mnie Zayn. Dobrze wiesz, że to co zrobił, było źle. Twoja mama też ma coś do gadania, Louis. Mogła od razu powiedzieć, że albo ty i Harry albo w ogóle nie jedziesz! Co ty sobie myślałeś? Nawet się z nim nie pożegnałeś! Czy ty wiesz, jak on może się czuć? No powiedz, jak?
— Wystarczy, Niall — powiedział Zayn. — Louis z pewnością rozumie swój błąd i wie, że zrobił źle. Nie musisz tak na niego naskakiwać.
— Muszę. Tylko to na niego działa. Nic więcej. Chcę dla was jak najlepiej, a ty odpierdalasz takie cyrki!
Louis złapał się za głowę, czując nieznośny ból. Był to tak mocny ból, że zakręciło mu się w głowie.
— Louis? Wszystko dobrze?
— C-co? Mmhm... Chyba tak.
— Chyba? Głowa cię boli? Chcesz przerwę? Możemy się zatrzymać.
— Nie! Musimy jechać do Harrego. Tak szybko. Szybko musimy.
Niall poprosił kierowcę, aby trochę przyspieszył i sam wykonał telefon do byłej królowej. To ona kontrolowała stan Harrego.
Harry sam nie wiedział, jak się czuje. Raz było dobrze, a drugi raz czuł, jak sufit chce na niego spaść, a wszystkie ściany przybliżały się do niego. Nie chciał tego czuć. Nie chciał tych zawrotów głowy. Nie winił za to Louisa, bo na pewno on tego sobie nie wymyślił. Jay zdawała sobie doskonale, co przeżywali przeznaczeni. Musiała wiedzieć. W końcu jej teściowa wielokrotnie powtarzała różne rzeczy, które były ważne.
— Z Harrym trochę gorzej — powiedział. — Na pocieszenie powiem, że mamy godzinę drogi do pałacu.
— A korki?
— A to trzy.
— Trzy pieprzone godziny?! Niall, zrób coś! Nie wiem, eskorta policji, cokolwiek. Ja muszę znaleźć się u Harrego najpóźniej za godzinę — powiedział szatyn. Ból trochę ustąpił, na szczęście. — Nie obchodzi mnie to, w jakiś sposobów ja się znajdę w pałacu. Mogę nawet helikopterem.
Niall nic nie mógł zrobić, jedynie zadzwonić do straży pałacowej, aby coś oni wymyślili. Jednak to był zbyt krótki czas na to.
I tak w pałacu pojawili się dwie godziny później. Babcia szatyna stała ze swoim mężem przy ich sypialni. Niall i Zayn lekko dygnęli przed nimi i stanęli obok Louisa.
— Jesteś skrajnie nieodpowiedzialny, Louis.
— To był pomysł ojca. Nie mój. Nie pozwolił mi, aby wziąć Harrego. Ja chciałem, ale.. On nie chciał.
— Zaprowadźcie go chłopcy do niego. Biedny chłopak. Tyle czasu się męczy.
CZYTASZ
What the f**k?! → larry ✔
FanfictionKsiążę Louis nie sądził, że obudzi się kiedyś w obcym łóżku, w obcym domu i... W obcym ciele. 23.03.2021 - 19.07.2021