Rozdział 30: Jeśli dobrze pójdzie to za pięć dni.

530 49 3
                                    


Obudził się w pustym łóżku przez co się skrzywił. Myślał, że obudzi się obok Louisa, a ten będzie jeszcze spał. Wiedział, że to były obowiązki, które wyrwały go z łóżka. Rozumiał wszystko.

W ciągu dziesięciu minut ubrał się i zaliczył poranną toaletę. Nie wiedział, gdzie mógłby być Zayn, więc sam ruszył do kuchni. Starał się iść wolno, aby nie odczuwać zbyt dużego bólu, ale to i tak nic nie dało. Kochał to, w jaki sposób Louis go dotykał, i jak bardzo to odczuwał. Czuł lekki niedosyt i miał nadzieję, że zostanie on usunięty dzisiaj wieczorem.

Zjadł szybkie śniadanie i przeszedł się po dwóch piętrach zamku, ale nigdzie nie znalazł szatyna. Przy porze obiadowej również Louisa nie było, nawet wyparował Niall i Zayn. Siedział sam jak palec, ale rozumiał. Obowiązki.

— Hej! Widziałeś może księcia Louisa albo Zayna? — Zapytał kobietę, którą napotkał jaką pierwszą. — Szukam ich od rana i... Nie mogę ich znaleźć.

Kobieta dygnęła przed nim, a on westchnął. Miał dość już takiego traktowania. Nie był nawet księciem, aby tak robili.

— Panie Styles...

— Harry. Jestem Harry. Tylko Harry. Mów mi po imieniu, proszę. Już to powtarzam wiele razy.

— Nie widziałam księcia Louisa, jednak pan Malik wraz z panem Horanem wsiadali do służbowego samochodu..

Podziękował i ruszył do sypialni, aby zadzwonić do Zayna. Może pojechali na jakieś zakupy albo cokolwiek. Mógł też pojechać z nimi. Może bez Louisa, ale zrobiłby krok w stronę samodzielnego poruszania się po mieście bez Tomlinsona, a strasznie się tego bał.

Wybrał numer Malika i odebrał on dopiero za drugim razem. Może naprawdę przeszkadzał im w zakupach?

— Halo? Gdzie jesteście?

— Um... Harry...

— No co, Harry? Przeszkadzam wam na zakupach? Jedna kobieta mówiła, że pojechaliście gdzieś razem i...

— Pojechaliśmy razem z Louisem.

— Och! No właśnie! Jego też nie mogę znaleźć. Kiedy wrócicie?

— Harry...

— No co? — Zapytał. — Coś się stało, że tak nagle musieliście jechać? Za ile będziecie?

— Jeśli dobrze pójdzie to za pięć dni.

Harry przez chwilę się nie odzywał. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Pięć dni. Pięć pieprzonych dni. O ile dobrze pójdzie. Zagryzł wargę, aby nie powiedzieć czegoś niemiłego.

— Okay.

— Harr-

Rozłączył się i otworzył szufladę, wrzucając tam telefon. Liczył na to, że jego dwadzieścia dwa procent szybko się wyczerpią i nie będzie musiał słyszeć tego dzwonka.

Dlaczego go nie zabrali? Przecież zdawali sobie sprawę, że on i Louis muszą być przy sobie. I dlaczego Louis go nie obudził rano i nawet się nie pożegnał? Odgonił od siebie łzy i wyszedł z pokoju. Miał jeszcze trochę czasu do kolejnej rozmowy z psychologiem, więc poszedł do biblioteki. Wziął stamtąd książkę i udał się do tego małego pokoiku, gdzie zawsze siedział. Wolał trochę odpocząć od wszystkich ludzi. Na korytarzach często czuł się obserwowany.

W tym samym czasie Louis i reszta dotarli już dawno na miejsce. Zajęli pokoje w hotelu. Zayn nadal się martwił Harrym, który nie odbierał od niego telefonów. Nie pochwalał też decyzji ojca Louisa, który wyraźnie powiedział, że mieli ruszać natychmiast. Nawet jeśli Louis powiedział mu, że mogą zrobić to za jakąś chwilę, bo Harry jeszcze śpi. Kategorycznie zabronił i Zayn nawet nie wiedział, po co on pojechał. Doradcą księcia był Niall, a Zayn pełnił funkcję doradcy Harrego. Bardziej teraz jako przyjaciela i asystenta. Dopiero później, po ślubie tej dwójki Zayn będzie mieć inną posadę.

— Dzwoniłeś do niego? — Zapytał Zayn, a Niall spojrzał na niego jak ja głupka.

— Do kogo znowu?

— No do Harrego! A niby do kogo?

— Dzwoniłem. Nie odbiera. A co się stało?

Malik westchnął zrezygnowany i wyszedł z ich pokoju. Zapukał do drzwi od pokoju Louisa i wszedł tak, jak do siebie.

Tomlinson siedział na łóżku i trzymał telefon w ręku.

— Jesteś skończonym dupkiem.

— Wiem.

— I frajerem. Dobrze, że wiesz. Udało ci się dodzwonić do niego? Ode mnie i od Nialla nie odbiera. Podejrzewam, że nawet wyłączył telefon. A nie mówiłem, kurwa, jeszcze w samochodzie! Mówiłem! Mam zawsze rację, dupku. Co może mu się stać?

Louis sam nie do końca wiedział, co może mu się stać. Albo cokolwiek, co może się stać. Wiedział jedynie, że jeśli pobędą zbyt długo bez siebie, znowu wrócą do punktu wyjścia. Dzieliły ich pięć godzin drogi. Wiedział, że mógłby teoretycznie wysłać po Hazzę samochód. Mógł tutaj go ściągnąć, jednak on miał swoje obowiązki. Przygryzł wargę i zrezygnowany westchnął.

— Nie wiem, Zayn. Jedynie co może się zdarzyć to ponowna zamiana.

— W sensie?

— Niall ci nie tłumaczył, prawda? — Zapytał, a Zayn przytaknął. — No i weź z nimi pracuj.

— No co? Nikt mi nie podaje takich informacji!

— Ja wyląduje w ciele Harrego, a on w moim. W sensie... Nie wiem, jak to logicznie wytłumaczyć. Ja będę Harrym, a on będzie mną. Jedyna opcja, aby jakby to zatamować to jest być blisko siebie, ale to wiesz. Wracanie do normalności też jest dosyć trudne.

— Powiedzmy, że zrozumiałem.

I zrozumiał jeszcze to, że to będą pełne adrenaliny pięć dni. O ile dobrze pójdzie.

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz