Rozdział 23: Nie prowokuję, ja tylko motywuję.

570 48 3
                                    

I kolejna porcja rozdziałów!

Miłego czytania, kocham was xxx


Był zdenerwowany, kiedy Louis długo nie wracał. Z tych emocji nie mógł spać, a było naprawdę późno. Zszedł na dół do kuchni, aby napić się wody. Usiadł przy stole i westchnął. Nie poznał jeszcze tej dziewczyny oficjalnie, a ona już go tak bardzo denerwowała.

— Przestań Aja! — Usłyszał krzyk. — Ile razy mam powtarzać, że nie życzę sobie, abyś mnie dotykała czy całowała?! Całą czwórką jutro jedziemy do hotelu! Już Niall i Zayn wszystko wiedzą! Odejdź ode mnie! Przez ciebie Harry jest na mnie zły!

— Co ma ten dzieciak, a ja nie mam?!

— Jest mężczyzną, którego kocham! Jest moim narzeczonym. A ty jesteś zwykłą, puszczalską kobietą! Denerwujesz mnie tak bardzo, jak jeszcze nikt nigdy. Zniknij mi z oczu! Twoi rodzice będą wszystko wiedzieć. A dobrze wiesz, jak oni traktują tradycje. A Harry jest moim przeznaczonym.

Styles skierował się do korytarza, gdzie spotkał tą dwójkę. Dziewczyna ledwo co trzymała się na nogach i było widać, że była pijana. Louis za to trzymał parę toreb w ręku i patrzył się na brunetkę.

— On ma się stąd natychmiast wynosić!

Louis obrócił się w wskazanym kierunku. Harry zdziwiony podniósł brwi i prychnął. Wszystkie dziewczyny z bogatych i wysoko postawionych rodzin są takie same, pomyślał i założył ręce na krzyż. Szatyn wyglądał niczym dziecko przyłapane na gorącym uczynku.

— Jutro nas tutaj już nie będzie, nie martw się — powiedział i podszedł do młodszego. — Chodź Harry. Pewnie jesteś zmęczony. Mam dla ciebie też parę rzeczy.

— Powiedziałam, że on ma się teraz wynosić!

— Ale bełkocze pod tym nosem. Chodź skarbie, nie warto nawet na nią patrzeć. Myślałem, że jest moją dobrą znajomą.

Chwycił go za rękę i poprowadził do pokoju. Zostawili dziewczynę na dole. Louis nie chciał wiedzieć jej na oczy. Naprawdę ją lubił, uważał ją za prawie przyjaciółkę. Nigdy nie posądziłby jej o to, że będzie się do niego przystawiać. Szczególnie, że kochał bardzo Harrego i nie zostawiłby go dla nikogo. To on był dla niego idealny. 

Harry był strasznie wściekły na tą dziewczynę. Sam nie wiedział, jakie emocje odczuwał, ale pewnie najbardziej chęć mordu. Miał ochotę złapać ją i udusić gołymi rękami. To, jak wściekły był... Nie było nawet słów, aby to wyrazić.

— Proszę. To dla ciebie — powiedział Louis, kiedy byli w pokoju i podał mu te kilka papierowych toreb. — No dalej. Zobacz, co tam jest. Mam nadzieję, że będzie ci się to podobać... Kierowałem się tym, co najbardziej lubisz nosić... A z rozmiarem też chyba nie miałem problemu.

— Wiesz, że nie musiałeś?

— Musiałem, a jutro sam cię zabiorę na zakupy. No dalej, patrz co tam jest.

Z westchnięciem brunet rozpakował pierwszą torbę. Zobaczył naprawdę bardzo ładną koszulę. Przygryzł wargę i ścisnął mocniej materiał. Była taka przyjemna, że miał ochotę od razu ją ubrać i jej nie ściągać.

— I jak? Pomyślałem, że no wiesz... Nie lubisz białych koszul, a ta nie jest biała.

— Jest cudowna. Naprawdę. Dziękuję — powiedział i schował ją z powrotem. — Resztę zobaczę jutro, dobrze? Jestem zmęczony i chcę się do ciebie poprzytulać.

— Nie ma sprawy. Pójdę tylko wziąć prysznic, zamkniemy drzwi, bo nie wiem, co jej odstrzeli. 

Kiwnął głową i odłożył zakupy koło walizek. Louis w tym czasie zamknął drzwi na klucz i wziął coś do spania. Prysznic nie zajął mu dużo czasu. W ciągu dziesięciu minut był już obok Harrego. Przytulił go do siebie.

— Jesteś bardzo zły na mnie? — Zapytał cicho Louis. — No wiesz...

— Nie jestem zły. Byłem, a potem zacząłem się martwić, że tak długo cię nie było...

Z westchnięciem zamknął oczy i wsłuchał się w równe bicie serca szatyna. Czuł jak jego ręka wędruje pod bluzkę. Harremu zaczęło się to naprawdę podobać. Przybliżył się bardziej w jego stronę i położył swoją jedną nogę pomiędzy nogami szatyna.

— Mógłbym tak zasypiać codziennie — mruknął cicho. — Teraz nie jestem tak zmęczony.

— Może jest jakaś rzecz, którą chciałbyś teraz zrobić?

— Mhmm... Jest, ale raczej mi na nią nie pozwolisz — powiedział i szybko zmienił pozycję. — Ale... Możemy porobić coś ciekawszego niż moje chęci mordu tej... Co ty na to?

— Zależy co to byłaby za ciekawsza rzeczy... Chociaż jak na prawie półn-

Przerwał, kiedy Harry poruszył biodrami. Wstrzymał na chwilę oddech, kiedy brunet znowu poruszył biodrami, ocierając się o jego krocze.

— Harry...

— Hmm? Myślisz, że to jest odpowiednia "ciekawa rzeczy" jak na północ? Czy może jest już za późno i czujesz się zbyt zmęczony, aby zrobić cokolwiek, co?

— Prowokujesz mnie...

— Nie prowokuję, ja tylko motywuję.

Uśmiechnął się delikatnie i Louis naprawdę pomyślał, że trafił do własnego nieba. Albo piekła. Albo jedno i drugie. 

Z pewnością nie chciałby wracać z powrotem na twardą ziemię. Teraz było naprawdę idealnie.

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz