Rozdział 26: Mam ich posłać do diabła?

593 48 2
                                    

Hi! Niedługo koniec! 


Święta były intensywne. Harry pierwszy raz na oczy widział taki pośpiech, tak wielką choinkę czy ilość potraw, zdjęć i gości w jednym miejscu. Louis oczywiście w trakcie świąt wręczył mu sygnet zaręczynowy, który Styles pokochał z miejsca. Nie zrobił tego przy wszystkich. Wolał mu go dać w sypialni, gdzie powiedział wiele słów, które ruszyły serce Harrego i zapamięta to na zawsze. Louis powiedział, że żałuje sposobu poznania, bo chciałby zrobić kilka rzeczy inaczej. Przede wszystkim, gdyby poznali się normalnie i zakochali, nikt nie zmuszałby Harrego do ślubu w wieku osiemnastu lat. Tomlinson uważał to stanowczo za wcześnie, jednak nie mógł się spierać z matką i ojcem. Mimo tego wszystkiego, Louis bardzo kochał Stylesa i bardzo chciał, aby on został jego mężem. Mimo wszystko, on chciał zostawić to co prywatne dla nich samych. Louis nie chciał widowni, bo wiedział, że Harry się z tym źle czuje. Brunet praktycznie się popłakał słysząc tyle słów, że nie umiał powiedzieć cokolwiek. Nie mógł powiedzieć "nie" więc tylko pokiwał wtedy głową i tak od trzech dni spoglądał na sygnet, który bardzo mocno ciążył mu na palcu. Nie chciał nawet znać ceny tej biżuterii. Zszedłby na zawał, gdyby tylko usłyszał kwotę.

— Mógłbyś się wreszcie skupić, a nie patrzeć na to drogie świecidełko? — Zapytał Zayn. — Próbuję ustalić z tobą szczegóły, a ty od pięciu minut się gapisz w ten sygnet.

— Przepraszam... Um, j-

— Daj mu spokój, Zayn — powiedział Niall i zerknął na nich. — Myślisz, że czas powiedzieć mu cenę za to? Pewnie tak szybko jak został założony, tak szybko go ściągnie.

Harry spojrzał na nich w panice, a obaj parsknęli głośnym śmiechem. On naprawdę nie chciał znać tej ceny, nawet za milion funtów.

— Nie musisz się bać. Louis zakazał nam mówić tego, bo wie, że zszedłbyś na zawał, a on chce żywego ciebie.

Brunet prychnął i oparł się wygodnie. Założył ręce na krzyż i zaczął zastanawiać się, dlaczego jeszcze nie wyrzucił Malika z pałacu. Ostatnio naprawdę działał mu na nerwy, a on nie miał siły z nim walczyć o każdą minutę dnia. Nie mógł go wyrzucić. Spełniał swoje obowiązki niemal wzorowo, trzymał się grafiku i nigdy się nie spóźnili. Tylko był wkurzający. Bardzo wkurzający. Czasami Harry miał go naprawdę dość.

— Nie bocz się tak — powiedział Zayn i zerknął w urządzenie. — Masz pierwsze wyjście bez Louisa w drugim tygodniu stycznia.

— Słucham? Al- Ja nie chcę! Nie zgadzam się na to.

— Wyskoczysz na zakupy...

— Nie.

Malik westchnął i odłożył tableta na stolik. Harry w tym samym czasie wstał i ruszył do wyjścia. Zayn jeszcze coś do niego mówił, ale on naprawdę nie miał ochoty na takie rzeczy. Nie czuł się jeszcze gotowy, aby zrobić ten krok. Wiedział, że kiedyś będzie musiał to zrobić, ale teraz po prostu nie czuł się wystarczająco gotowy. Czuł się zbyt mały jak na takie tłumy. Było to strasznie przytłaczające.

Znalazł Louisa, kiedy ten wracał ze spotkania z ojcem. Był naprawdę zły, ale kiedy zobaczył Harrego, cały zły humor wyparował. Zrobił dwa kroki do tyłu, kiedy Harry wpadł w jego ramiona. Przytulił się do niego naprawdę mocno.

— Co się stało skarbie? Coś nie tak? — Zapytał i delikatnie pogładził jego plecy. — Kogo mam opieprzyć?

— Zayna. Denerwuje mnie. Ja nie chcę nigdzie wychodzić. Wychodziłem z tobą i naczytałem się jakiś głupot — wymamrotał i westchnął. — Mam ochotę go wyrzucić, ale nie zrobię tego. Weź z nim pogadaj, no, ale kulturalnie. Bez krzyków i wyzwisk.

— Niczego ci nie obiecuję. Zayn wie, że ma cię nie zmuszać do takich rzeczy. Co jest z nim nie tak? Co jeszcze mówił?

— Denerwuje mnie ogólnie. Razem z Niallem. Te dupki mnie straszą, że podadzą mi cenę za ten sygnet.

Louis parsknął śmiechem i poczuł, jak Harry mocniej się przytulał. Zerknął na dwie kobiety, które dygnęły przed nim i lekko się uśmiechnęły, patrząc na bruneta. Sam się uśmiechnął. Było mu z tym tak dobrze, że służba pałacowa zaakceptowała w pełni Harrego i nie musiał się o to martwić.

— Mam ich posłać do diabła?

— Tak! Jak najbardziej. Denerwują mnie. Bardzo mnie denerwują. Muszę tam iść?

— Nie musisz. Zayn miał dać ci tylko luźną propozycję. Gdzie oni są?

Harry odsunął się od niego i pociągnął go w stronę ich sypialni. Louis nie zdziwił się, że tam są. Oni ciągle tam przebywali. Najczęściej Zayn, bo on dotrzymywał towarzystwa Harremu, a jeśli jest tam Malik - musi być tam Niall.

Najpierw do pokoju wszedł Styles. Wtedy znowu Zayn zaczął mówić o tym, że musi się zgodzić na to wyjście oraz to, że nie ma innego wyjścia. Louis stanął obok niego z założonymi rękami i chrząknął.

— Co musi zrobić, Zayn? — Zapytał. — Zaproponowałem ci, abyś z nim porozmawiał i zasugerował, że jeśli czuje się gotowy, to niech pójdzie beze mnie na miasto trochę się pokazać, a nie że musi. 

— Louis, ale...

— Mówiłem tak czy nie?

— Mówiłeś, ale to nie zmienia fakt, że Ha-

— Denerwujesz tak Harrego, że miałby cię ochotę wyrzucić ale tego nie zrobi. Opanuj się trochę, Malik. 

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz