Rozdział 8: Ty skończony dupku! Jak mogłeś mi to zrobić?!

710 67 7
                                    

Hi


Przetarł oczy i przeciągnął się, czując nieprzyjemny ból w plecach. Rozejrzał się po pomieszczeniu i przeraził się ciemnością. Odnalazł szybko telefon, który wyłączył. Czy on naprawdę zasnął w bibliotece? Zagryzł wargę, kiedy zobaczył drugą w nocy. Westchnął i za chwilę poczuł wibrowania telefonu. Wszystkie powiadomienia teraz schodziły. Przetarł policzka, aby pozbyć się śladów po płaczu. Nie sądził, że ten temat będzie tak bolesny. Zerknął na telefon i zobaczył zdjęcie Louisa i jego. Uśmiechnął się. Uwielbiał to zdjęcie. Było jedne z pierwszych. To przywoływało u niego dobre wspomnienia. Te, które zawsze chciał. Czuł się wreszcie szczęśliwy.

I musiał przyznać Louisowi rację. Chciał lepsze życie, bez tych niepowodzeń. Liczył na to, że to co dostanie niedługo, będzie opłacalne. Mimo że musiał zostać w pałacu i stać się partnerem księcia. Przyzwyczaił się zbyt mocno do Tomlinsona. Wszędzie było go pełno, rzucał tymi swoimi wrednymi komentarzami w każdą stronę, ale i tak go uwielbiał. Był cudowny. Przede wszystkim, zawsze się upewniał, że z nim wszystko było dobrze.

Powinien wrócić do pokoju, w którym spał, ale nie wiedział, gdzie to jest. Nigdy nie był jeszcze w tej części pałacu, a nie chciał chodzić po ciemku. Oparł się o ścianę i zamknął oczy. Liczył na ponowny sen.

Louis przeszedł się po sypialni i złapał się za włosy. Niall patrzył na przyjaciela. Może wcześniej było zabawnie patrzeć na niego, jak denerwuje się nagłym zniknięciem Stylesa, ale nie było go już dwanaście godzin. Przeczesali każde pomieszczenie, w którym mógłby być.

— A co jeśli wyszedł z pałacu?

— Nie wyszedł, Niall. Pytałem się już kilka razy straży. Nie widzieli go. Sprawdziliśmy na pewno wszystko? Każde piętro?

— Tak, Louis — odpowiedział i przeczesał dłonią swoje włosy. — Nie mam pomysłu. gdzie mógłby być.

— Wysłałem straż do jego domu. Mimo że mówili mi, że nie wyszedł, wolałem sprawdzić sam. Tam też go nie ma. Przejechali się po najbliższej okolicy, bo nie mógł dojść daleko, to też go nie ma. Nie wiem, co się z nim dzieje.

— Musisz się uspokoić. Przejdziemy jeszcze raz piętro, na którym był widziany ostatni raz, dobrze? To tam, gdzie jest gabinet twojej matki, prawda? — Zapytał, a Louis przytaknął. — To super. Pójdziemy tam. Ja pójdę w lewo, ty pójdziesz w prawo od gabinetu twojej matki, bo może coś naprawdę przeoczyliśmy. 

Przytaknął i wziął głęboki wdech, aby się uspokoić. Policzył powoli do dziesięciu i wypuścił powietrze. Pierwszy raz bał się tak o kogokolwiek. Zagryzł wargę i dał się zaprowadzić pod gabinet matki.

— Idź w stronę biblioteki, ja pójdę w stronę schodów i salonu.

Kiwnął głową i zrobił to, co poprosił go Niall. To właśnie Horan zawsze myślał bardziej trzeźwiej i rozsądniej niż on sam. Z natury był panikarzem.

Chodził po korytarzu i co jakiś czas krzyczał jego imię. Tutaj nikt nie spał, więc mogli trochę pohałasować. Kiedy dotarł do biblioteki, zapalił światło.

Harry zamrugał szybko i skrzywił się na sztuczne światło. Pewnie był środek nocy, a on obudził się drugi raz. Podskoczył ze strachu, kiedy usłyszał jak ktoś krzyczał jego imię. Zmarszczył brwi i powoli podniósł się z podłogi. Znowu czuł ten irytujący ból pleców. Przeciągnął się lekko i ruszył z kryjówki. Znowu usłyszał krzyk, który był coraz głośniej. Rozpoznał głos Louisa. Wyszedł na główny korytarz tego pomieszczenia i spojrzał na księcia, który kierował się powoli do wyjścia.

— Louis?

Szatyn obrócił się gwałtownie i praktycznie ruszył biegiem w stronę Stylesa.

— Ty skończony dupku! Jak mogłeś mi to zrobić?! Dlaczego nie odbierałeś pieprzonego telefonu ani nie przyszedłeś na posiłki!? Czy ty tutaj cały czas siedziałeś?! Szukam cię od obiadu! Czy ty wiesz, jak ja się o ciebie kurwa martwiłem! Nawet nie masz pojęcia! Tak się bałem, że coś ci się stało!

Przytulił go mocniej, a Harry westchnął i dał się tulić, i wyzywać. Prawie dziesięć minut później, Louis odsunął się od niego i spojrzał na niego wściekły.

— Louis, ja...

— W tym momencie, nie obchodzi mnie, co ty masz do powodzenia! Marsz do sypialni! Tam sobie porozmawiamy na temat twojego nieodpowiedzialnego zachowania! Nie masz nawet zielonego pojęcia, jak bardzo się martwiłem! Idziemy, no już, idź przodem.

Harry posłusznie ruszył i nikt się nie odezwał. Louis zadzwonił tylko do Nialla, aby wracał do siebie. Obiecał rozmowę rano, kiedy cała trójka się wyśpi. Brunetowi było naprawdę głupio, że zmartwił tyle osób. Wiedział, że mógł napisać zwykłego smsa, ale zawsze w trakcie zajęć telefon miał wyłączony, aby go nie rozpraszał, a potem zapomniał po prostu wyłączyć. Chciał się odezwać i powiedzieć cokolwiek, ale Louis szedł zły do przodu. Wolał się nie odzywać ani na niego nie patrzeć. Spojrzał dopiero, kiedy byli w sypialni. Louis podszedł do stolika i wyciągnął paczką papierosów i zapalniczkę.

— Nie pal, Louis. Proszę. Ja-... Um, po rozmowie z twoją mamą, potrzebowałam pobyć trochę sam. Ostatnio trochę gorzej śpię, więc zrobiłem się senny i nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem. Telefon miałem wyłączony. A po zajęciach zapomniałem go włączyć. Obudziłem się po drugiej w bibliotece, a nie wiedziałem, jak stamtąd się tutaj dostać... A myślałem, że już śpisz. Nie bądź na mnie zły. Potrzebowałem pobyć trochę sam. Przepraszam.

— Prawie zwariowałem, kiedy nie pojawiłeś się na kolacji! — powiedział i obrócił się do niego. — Przez cały wieczór i pół nocy, szukałem się z Niallem po całym pałacu. Tak się bałem, że coś ci się stało. Moja mama nie powinna rozmawiać z tobą na takie tematy, kiedy jesteś sam i nie masz nikogo obok.

Styles kiwnął głową, a potem wskazał na papierosy.

— Nie będę palił, jeśli cię to uspokoił.

Wrzucił paczkę z powrotem do szuflady i zamknął ją z trzaskiem. Podszedł ponownie do Harrego i mocno go przytulił. Stali tam dobre kilka minut zanim Louis praktycznie nie zasnął w jego ramionach.

— Idziemy się położyć, Hazz. Jestem tak zmęczony...

— Niby śpimy razem od kilku dni razem w łóżku, to nadal mi dziwnie — powiedział i usłyszał śmiech szatyna. — No co?

 — Będziesz musiał się przyzwyczaić się do wielu rzeczy, skarbie.


What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz