Rozdział 21: Jeśli to zrobi, wtedy poślę go do diabła.

630 53 3
                                    


Jeśli ktoś by zapytał Harrego, czy bał się latać samolotem, odpowiedziałby, że nie. Jednak, kiedy miał wejść do prywatnego samolotu rodziny królewskiej, który wyglądał lepiej niż te pasażerskie (mimo że trochę mniejszy), jego serce zaczęło tak straszliwie bić. Miał wrażenie, że wchodząc po schodach, mógł dostać zawału. A wylew, kiedy znalazł się w środku. Starał się nie pokazywać tego, ale wiedział, że Malik patrzył na niego uważnie.

— Boisz się latać? — Zapytał Louis, kiedy zapiął dokładnie pas Stylesa. — Na początku może być nieprzyjemnie, ale potem, w czasie lotu będzie naprawdę dobrze. Nie będziesz nawet czuć, że jesteśmy w powietrzu.

— W powietrze to mnie wyrzuci Zayn. Zapomniałem czegoś z pałacu — powiedział Harry cicho. — Obawiam się, że jest to ważne... Trochę się go boję.

— O co chodzi?

— Zapomniałem wyciągnąć tego garnitury z garderoby, kiedy te panie nas pakowały. Wiesz, ten ten garnitur. Ten najbardziej odpowiedni na to.

— Nie przejmuj się. Zaraz poproszę Nialla, aby zadzwonił czy napisał emaila do jego znajomego z Australii, aby poszukał dla ciebie odpowiedniego garnituru. Nawet podobnego do tego, co miałeś zabrać. Każdemu się to mogło zdarzyć. Nie musisz się przejmować takimi rzeczami. 

— I tak się nadal boję. Zobaczysz, Malik mnie zabije na twoich oczach. Stracisz swojego przyszłego męża.

— Jeśli to zrobi, wtedy poślę go do diabła. Albo zrobię mu krzywdę. To jest jedno i to samo. Naprawdę nie musisz się przejmować. Chyba będziemy startować.

Harry szybko złapał jego dłoń i ścisnął ją mocno. Tomlinson nic na to nie powiedział. Zostawił to bez komentarza i ani razu nie syknął z bólu, kiedy Harry naprawę bardzo mocno ściskał jego dłoń. Minęła chwila zanim Harry w końcu puścił jego dłoń. Rozmasował szybko palce, które naprawdę go bolały.

— Przepraszam.

— Za co?

— Um... Twoja dłoń nie wygląda najlepiej — powiedział i spuścił wzrok na swoje kolana. — Po prostu... To mój pierwszy lot i ja-um...

— Wiem. Nie musisz mi się tłumaczyć. Też tak reagowałem na swój pierwszy, samodzielny lot. Wcześniej latałem tylko z rodzicami.

— W jakim wieku pierwszy raz sam poleciałeś?

— Miałem chyba szesnaście lat? Rodzice mnie wysłali mnie wtedy do Włoch. Mama stwierdziła, że może ciepłe, morskie powietrze mnie bardziej wyciszy i nie będę taki... Jaki byłem wtedy. Już wtedy szukali do mnie jakiś księżniczek. Każdą jedną odrzucałem, a oni liczyli się z moim zdaniem. A kobiety już od wtedy mnie nie interesowały. A potem po prostu bałem się przyznać do tego, że jestem gejem. No aż w końcu, pojawiłeś się ty w moim życiu. I pewnie gdyby nie ty, nadal byłbym w szafie... Pewnie wybrałbym w końcu którąś z nich.

— Obawiałeś się tego, że rodzice cię nie zaakceptują czy może społeczeństwo? To dwie różne rzeczy. Jeśli miałeś pewność, co do rodziców, to mogłeś im powiedzieć od razu. Pewnie uszanowaliby twoje zdanie i tego, że sam szukasz dla siebie partnera.

— Tego i tego. Było parę przypadków, kiedy to książę okazywał się gejem. Mój ojciec zawsze to głośno komentował, że to hańba i jak niby taki pierwotny może dać następcę. Bałem się, że oni znowu mnie gdzieś wyślą, abym "znormalniał". Jedynie mama mówiła, że miłość to miłość i ona nie wybiera — powiedział Louis i wzruszył ramionami. — A teraz... Moja mama wydaje się naprawdę zadowolona z tego, że wreszcie sobie kogoś znalazłem. A ojciec... Nie komentuje tego. Pewnie rozmawiał z mamą na ten temat, a ona ma bardzo duży wpływ na niego. Poza tym, oni też poznali się w ten sposób co my. Moja babcia, a matka mojego ojca, nie pozwoliłaby zniszczyć tego. Wielokrotnie też mu mówiła, że ma mi nikogo nie szukać bo to przyjdzie samo. Miała rację. Bardzo się cieszę, że mam cię tutaj. Naprawdę.

Harry uśmiechnął się i pocałował go. On też się cieszył, że miał go przy sobie. Naprawdę się cieszył. To było coś, o czym marzył zawsze. Był obdarowany miłością, której mu brakowało. Wiedział, że przy Louisie będzie miał naprawdę dobre życie. Już nawet nie chodziło o wygody, które otworzyły się przed nim. Chodziło o Tomlinsona. Bardzo się cieszył. Nie mógł wyrazić swojego szczęścia, jak i miłości do niego.

— Ja też się bardzo cieszę, że cię mam. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

Uśmiechnął się do niego i potem poprawił się na fotelu. Podeszła do nich stewardesa, która patrzyła tylko na Louisa. Jego Louisa.

— Dzień dobry, książę. Mogłabym w czymś pomóc? — Zapytała. Gdyby tylko się pochyliła, jej biust wypadłby z bluzki. — Mogę zaproponować coś do picia czy...

— Skarbie, chciałbyś coś zjeść? Na ja na razie nie jestem głodny, a wiem, że ta pani bardzo chętnie przyniesie ci coś ciepłego do jedzenia.

Kąciki ust Harrego, podniosły się i spojrzał z wyższością na kobietę. Skinął głową.

— A co jest do zaproponowa-

— Nie wiem. Proszę iść do...

— To ty pójdziesz, sprawdzisz co jest i znowu tutaj przyjdziesz, i powiesz co jest dostępne. Mój narzeczony nie może być dłużej głodny — powiedział Louis i spojrzał z uśmiechem na bruneta, a potem zdziwiony obrócił się do blondynki. — Jeszcze tutaj jesteś? I po powrocie do kraju, będziesz szukać nowej pracy. To już przechodzi ludzkie pojęcie. W regulaminie jest zapisane, że stewardesa musi być ubrana schludnie, a nie jak dziwka. Bluzka jest jest za mała i za bardzo opinająca się. I zapnij przynajmniej trzy guziki. Nie zamierzamy patrzeć na te plastikowe coś. Poproszę o inną stewardesę. 

Harry z ledwością powstrzymywał śmiech. Kiedy kobieta odeszła wkurzona, parsknął tak głośnym śmiechem, że Zayn obrócił się w ich stronę.

— Co was tak śmieszy? Podzielcie się, też chcę się pośmiać!

— Nic, Zayn. Kompletnie nic nas nie śmieszy. 

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz