Rozdział 29: Chcę poczuć, jak to jest być kochanym w ten sposób, Lou.

546 48 3
                                    

Połowę rozdziału napisałam w pracy, więc bądźcie ze mnie dumni. Dzisiaj też tak zrobię. Może uda mi się napisać dwa? Kto wie?

Mam plan do 37. Zobaczymy, jak wyjdzie to w planie. 

Jak wyjdą dzisiaj jeszcze rozdziały - będą one nie sprawdzone.

Kocham was xxx

Wieczorem Louis znalazł wreszcie Harrego, który wychodził z kuchni. Odetchnął z ulgi, i to nie małej. Szukał go praktycznie przez cały dzień, od rozmowy z Zaynem. Zrozumiał pewną rzecz. Na pewno musiał dać Harremu trochę czasu i luzu w tych rzeczach. Fakt, mógł czuć się tym wszystkim przytłoczony. Być może ma jeszcze inne problemy na głowie, ale Louis chciał mu pomóc. Jakkolwiek. Nawet sam mógł zrobić parę rzeczy za niego, byle Harry nie był tak obciążony.

— Hazz?

— O! Loueh! — powiedział zadowolony i uśmiechnął się. — Właśnie cię szukałem.

— W kuchni?

— Nie. Byłem wszędzie. Szukam cię od dwóch godzin. A byłem głodny. A teraz chcę z tobą porozmawiać.

— Też chcę z tobą porozmawiać. Pójdziemy do sypialni? Jesteś najedzony?

— Możemy iść, Lou.

Szli w ciszy, ale naprawdę im to nie przeszkadzało. Było to bardzo komfortowe. Harry tylko trochę się stresował tym, co zamierzał mu powiedzieć. No bo... To było coś, co Harremu dokuczało. Strasznie się z tym czuł i wolał nikomu nie mów. Jednak Louis nie może myśleć o tym, że Harry mu nie ufa. Ufa cholernie mocno, jednak niektórych rzeczy bardzo się boi. Tak jak w tym przypadku. Rozmowy z psychologiem były bardzo prywatne, zbyt bardzo osobiste, aby dzielił się z tym na prawo i lewo. Pewnie po rozprawie, powiedziałby Tomlinsonowi, że te rozmowy bardzo mu pomogły.

— O czym chciałeś że mną porozmawiać? — zapytał Louis i usiadł na łóżku. — Cały dzień cię nie było. Co robiłeś? Jak czoło? Boli jeszcze?

— Nie. Już nie boli. Chciałem porozmawiać na temat tego, co się stało ja lekcji. Louis... Em...

— Nie musisz mi mówić. Naprawdę. Wszystko rozumiem.

— Nie, nie rozumiesz. Louis, ufam ci bardzo mocno, ale niektóre rzeczy są zbyt... Zbyt takie prywatne. Powiedziałbym ci w końcu, jakie rezultaty przynoszą mi rozmowy z psychologiem. Przynoszą bardzo duże, ale...

— Ale co? Nie rozumiesz, że ja się o ciebie martwię? Nic mi nie mówisz. Dlaczego... to się stało na lekcji? Te twoje czoło? W jaki sposób? Na kogo mam nakrzyczeć, że zrobił ci krzywdę? Czy ty nie widzisz, że ja się o ciebie cholernie martwię?!

Harry westchnął i przygryzł wargę. Bał się reakcji Louisa. Raz grozi śmieć, pomyślał.

—  Nie mogę spać z nerwów w nocy. To przez rozprawę. Zasypiałem nad książką, nauczyciel coś mówił i nagle poczułem ból. Musiałem przyznać i głowa mi się osunęła na stół. W rezultacie, uderzyłem się w czoło.

Szatyn odetchnął po raz kolejny. Miał chociaż potwierdzenie, że nikt nie uderzył Harrego. Zrobiłby tej osobie taką krzywdę, że zapamiętałaby ona do końca życia gniew księcia.

— Dobrze. Uspokoiłeś mnie. Myślałem, że ktoś cię uderzył — przyznał. — Rozmawiałeś z lekarzem o twoim śnie? Może jakieś tabletki?

— Powiedział, że to jest normalne, jednak nie przyznałem mu się, że to po raz kolejny... Powiedział, że mogę wziąć jakieś tabletki, ale on nic nie może mi przepisać. Nie ma uprawnień. Takie zwykłe z apteki.

Louis prychnął. To miała być rada?! To było wielkie gówno, a nie rada godna lekarza. Czuł, że naprawdę robił się wściekły.

— To ma być rada? Naprawdę?

— Psycholog nic innego nie może zrobić, Lou. Nie ma takich uprawnień. Musiałbym iść do psychiatry. Poza tym, to normalne problemy ze snem spowodowane tym, że się stresuje.

Harry jeszcze mówił, i mówił. W końcu, Louis naprawdę się zdenerwował i przyciągnął go do siebie i pocałował. Momentalnie zamilkł i położył swoje ręce na koszuli Louisa, gdzie zacisnął pięści.

— Nie lubię, gdy zbyt dużo gadasz. I to mnie tak kurewsko denerwuje... Sądzę, że znalazłem odpowiedni sposób, aby ciebie uciszać.

Harry mruknął i ponownie pochylił się, aby go pocałować. Był też gotowy na ten krok. Chciał poczuć, jak to jest być kochanym w ten sposób. Poczuł ciepło na policzkach na samą myśl tego, co chciałby zrobić. Jego ręka wkradła się pod koszulę szatyna.

— Hazz... Musimy...

— Nic nie musimy. Bardzo chcę tego — mruknął. — Bardzo mocno...

— Harry...

— Chcę poczuć, jak to jest być kochanym w ten sposób, Lou.

Louis był bardzo chętny, aby pokazać to, jak bardzo kochał Harrego. A robił to czasami tak, że brakowało mu słów, aby wyrazić jak wielkim uczuciem go darzył. Chciał mu pokazać już dawno, ale czekał aż Harry wykona ten krok. Nie chciał go do niczego zmuszać i takie czekanie było najlepszym, co mógł zrobić.

Dotykał jego ciała, jakby był z porcelany. Nie mógł wyjść z podziwu, jak piękny jest Harry. Był tak cholernie przystojny i uroczy, a czasami po prostu niewinny i niedoświadczony w niektórych rzeczach.

Tomlinson uwielbiał to, jak Harry reagował na jego chociażby najmniejszy ruch. To było naprawdę inne i przyjemniejsze niż to, co miał z poprzednimi partnerami czy partnerkami. Oni po prostu udawali, a Harry pokazywał swoje prawdziwe emocje.

I za to go kochał. Był prawdziwy i nigdy nie chciał tego, co poprzedni. Harremu zależało na samym szatynie i jego miłości niż na tym, co miał w życiu. Czuł to i widział. Czasami naprawdę żałował tego, a jaki sposób się pozwali. Może gdyby poznali się w normlanych okolicznościach, nie byłoby tyle przykrości? A co jeśli byłby zakochany w Harrym i spotkałby swojego przeznaczonego? Nie mógł zostawić przeznaczonego i tym bardziej osoby, którą pokochał. Jednak wolał to, co mieli teraz. Zdecydowanie tak.

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz