Hi! Żyję po szczepieniu. Mam się dobrze, więc dlatego mam dla was rozdział. Od przyszłego rozdziału akcja pogna trochę do przodu.
Może wpadnie dzisiaj drugi, ale nic nie obiecuję. Kocham xx
Działo się to szybko. Zanim Harry się obejrzał, był już po pięciu lekcjach tańca, codziennie od ósmej do dwunastej miał zajęcia z nauczycielem siostry Louisa, a dzisiaj miał zacząć nauki jazdy konnej. Tego bał się najbardziej. Najpierw obawiał się tańca, ale ten zaskakująco dobrze mu szedł. Szczególnie, kiedy to ktoś go prowadził. Miał jeszcze małe problemy, aby utrzymać ramę, ale i tak jak na pierwsze zetknięcie z tym wszystkim - poszło mu rewelacyjnie.
Konie go nie przerażały. Przerażało go jazda i sposób wsiadania. Obawiał się, że poleci na drugą stronę albo tego, że koń zerwie się i pogna do przodu. I co najważniejsze, nie chciał jechać nigdzie w teren. To zdecydowanie było za wcześniej. Wolał najpierw oswoić się z koniem, poznać zwierzę i może dać mu przysmak.
— Hazz? Jesteś gotowy?
Spojrzał na Louisa i kiwnął głową. Nie był gotowy na sto procent, ale wolał już to zrobić. Zwlekał z tym już od dwóch dni. Wymyślał liczne wymówki, ale obiecał Louisowi przy śniadaniu.
— Nie zabije mnie tam nic?
— Nie, spokojnie. Kazałem uszykować ci spokojnego konia. I ten koń będzie już przynależeć do ciebie. Jak będziesz chciał, możemy zapytać się, czy Demon może dostać jakieś przysmaki.
Styles stanął gwałtownie i rozszerzył oczy.
— Demon?! Chcesz mnie zabić?!
— Nie! Spokojnie. Był to mój koń. Nazwałem go tak, bo... Podobało mi się to, jak ludzie reagowali na jego imię. Tak jak właśnie ty — powiedział i pociągnął go w stronę wyjścia. — Dobrze. Skoro wiesz, jak twój koń się nazywa to...
— Co muszę wiedzieć?
— Teraz są konie już przygotowane, ale i tak trzeba cię nauczyć zakładania siodła, czy innych rzeczy. Z czasem, sam będziesz miał ochotę pojeździć, a nie zawsze ktoś jest w stajni. Pamiętaj, aby nie stawać za koniem, bo może cię kopnąć.
— A jak mam wsiąść? — Zapytał i przygryzł wargę, kiedy zobaczył zwierzęta na zewnątrz.
— Na pewno nie tak, jak na filmach. To bardzo obciąża grzbiet zwierzaka, a my tego nie chcemy. Jest drewniany stołek. Potem ci pokażę, jak będziesz wsiadać, ale to też jest bardzo proste. I nie, nie przechylisz się na drugą stronę. Nie ma opcji.
Parsknął śmiechem, ale pokiwał głową.
— Dostaniesz do ręki wodze, ale stań po lewej stronie.
Kiedy stanęli przy koniach, Harry niemal zachłysnął się powietrzem. Jeden praktycznie czarny, a drugi biały. Mężczyzna podał mu wodze od czarnego konia, a Harremu zabiło mocniej serce. Zwierzę było tak wielkie i bił od niego respekt. Louis bez problemu podszedł do obu koni i delikatnie je pogłaskał.
— Nie musisz się bać. Twój koń jest rasy irish draught, mój jest rasy andaluzyjskiej. Oba konie są łagodne i mają spokojne charaktery. Mój bardzo przywiązuje się do człowieka, z twoim jest to różnie. Jeśli dasz mu marchewkę to bardzo cię polubi.
Mężczyzna wręczył brunetowi marchew do ręki i poinstruował go, jak trzymać dłoń. Harry prawie pisnął, jak Demon ugryzł warzywo. Odważył się go dotknąć.
— Widzisz? Nie jest tak źle. Zaraz dostaniesz kask i będziemy mogli wsiadać, i pojedziemy gdzieś w teren — powiedział i podał wodze mężczyźnie, a sam zabrał do niego dwa kaski. — Mam nadzieję, że na pierwszą jazdę jesteś ubrany wygodnie. Kiedy się przyzwyczaisz, będziesz zakładać bryczesy.
Harry kiwał głową i miał wrażenie, że to było zbyt dużo informacji na raz. Louis założył mu kask, a potem pokazał mu, jak się wsiada. Wytłumaczył mu to na spokojnie jeszcze dwa razy i wtedy spróbował. Poszło mu to całkiem dobrze, potem kazał mu zejść, co też poszło dobrze. Przy okazji tłumaczył mu, jak odpowiednio ubrać się do jazdy konnej. Niektóre uroczystości wymagały jazdy na koniu. Wytłumaczył mu postawę, jaką powinien mieć, ale Louis wiedział, że Harry musiał mieć paręnaście lekcji zanim cokolwiek zapamięta czy się nauczy. Pospacerował z nim jeszcze przez chwilę po placu, a kiedy zobaczył, że czuł się pewnie, puścił go samego. Styles tego nie zauważył i w skupieniu starał się utrzymać odpowiednią postawę, a potem zauważył brak Louisa. Serce zabiło mu szybkiej i stracił tą pewność, którą zdobył.
Louis stał kilka metrów za nim i obserwował go. Szło mu nie najgorzej.
— Musisz być spokojny, Harry. W jeździe konnej nie ma miejsca na stres czy zdenerwowanie. To polega na więzi z koniem. Jeśli chcesz, mogę do ciebie podejść i znowu cię prowadzić, ale idzie ci naprawdę dobrze — pochwalił Louis. — Teraz koń stępuje, czyli dla ciebie to jest normalny chód konia. Widzisz? Demon jest spokojnym koniem. Nie stresuj się tak! Widzę, że się stresujesz.
Po raz pierwszy Harry spojrzał na Louisa całkowicie inaczej. Kiedy do niego poszedł, zobaczył coś, czego nigdy się nie spodziewał. Był po prostu Louisem. Zwykłym chłopakiem bez żadnej otoczki. Harry z marszu pokochał jego uśmiech i oczy. Poczuł pieczenie na policzkach, więc szybko obrócił głowę w inną stronę.
— Widzisz? Nie jest tak źle.
— Nie chcę jechać w teren — wymamrotał i spojrzał na niego. — To po prostu za wcześniej. Kilka lekcji i wtedy pojedziemy.
— Dobrze. Carmen będzie niepocieszona, że dzisiaj nigdzie nie pojedziemy. Nic nie mów Harry. Nie czujesz się jeszcze na tyle pewniej. Ja to rozumiem. Może w przyszłym tygodniu spróbujemy. W końcu pojedziemy.
CZYTASZ
What the f**k?! → larry ✔
FanficKsiążę Louis nie sądził, że obudzi się kiedyś w obcym łóżku, w obcym domu i... W obcym ciele. 23.03.2021 - 19.07.2021