Rozdział 28: Znakomicie. Nie ufa mi, prawda?

533 48 3
                                    

Hi! Dzisiaj tylko jeden.

Naszedł ten moment, kiedy wasza kochana autorka zakasa rękawy i idzie do pracy (: 

Harmonogram rozdziałów... Nie wiem, jak będzie wyglądać ponieważ jest to praca na trzy zmiany. Raz będą od rana, raz wieczorem, a raz w ogóle, bo akurat po nockach będę mocno zmęczona, ale postaram się dla was jak najwięcej pisać.

Kocham was xxx


!Ps. Może przeciągniemy trochę akcję, co? Macie jakieś pomysły?



Westchnął ciężko i spojrzał na książkę. Prawie zasypiał. Po wolnym od nauki, znowu przyszedł czas, aby przygotowywać się go egzaminów. Nauczyciel nadal coś tłumaczył, a on zamykał powoli oczy aż jego głowa z hukiem wylądowała na stole. Podskoczył i dotknął swojego czoła ze sykiem.

— Wszystko dobrze, Harry? Jesteś już zmęczony? Możemy zrobić przerwę, jeśli tylko chcesz — powiedział mężczyzna i spojrzał na niego zmartwiony. — Czy zrobiłeś sobie co-

Harry oderwał dłoń od swojego czoła i spojrzał na trochę krwi. Poczuł, jak zaczyna robić mu się gorąco.

— Zawołam księci-

— Skończyliście już naukę? — zapytał Louis, kiedy wszedł do pomieszczenia. — Co się stało?!

— Książę...

— To nic Louis. Uderzyłem się w czoło. Zaraz przestanie lecieć, ale muszę wyjść tylko na powietrze.

— Nie. Idziemy do skrzydła szpitalnego. Nie denerwuj mnie nawet. Idziemy. Na dzisiaj koniec zajęć. Pomóc ci wstać?

Harry jedynie kiwnął głową i starał się nie patrzeć na swoją rękę, gdzie była krew. Czuł też, jak ona spływa w dół jego twarzy, ale teraz się liczyło to, aby Louis się uspokoił. Wręcz go ciągnął w stronę części szpitalnej, w której jeszcze nie był. Na szczęście(!) nie spotkali nikogo po drodze, więc Harry oszczędził sobie wstydu. Pewnie też szatyn zapyta go o to, jak to się stało. On po prostu gorzej spał w nocy, a nawet jak już zasnął - budził się, a potem nie mógł spać. A ta noc była okropna. Było coraz bliżej rozprawy, gdzie miał zobaczyć rodziców. Stresował się bardzo, ale wiedział, że Louis tam z nim będzie. 

Kiedy miał już opatrzoną ranę, która nie była tak wielka, jak Louis panikował, Harry pierwszy ruszył w stronę sypialni. Może nie pamiętał dobrze drogi, ale wiedział, że na pewno trafi. Louis starał się go dogonić i z nim porozmawiać, ale po paru metrach go zgubił. Westchnął ciężko. Wiedział, że to musi być z powodu rozprawy. A może to te rozmowy z psychologiem? W końcu Harry nic mu o tym nie mówił. A sam od lekarza nie mógł się dowiedzieć. Wiedziała tylko jego matka, która również mu nic nie mówiła. Denerwowało go to strasznie, bo chciał się dowiedzieć, co działo się z Harrym. Miał do tego cholerne prawo, ale jego matka powtarzała, że Harry musi sam dorosnąć do takich decyzji. Nie rozmawiali o takich tematach. Szczególnie sam Harry tego nie zaczynał. Bardziej Louis tak przekręcał niektóre rzeczy, aby brunet mówił mu niczego nieświadomy, ale ten w jakiś sposób zawsze wiedział o tym. I rozmowa się urywała albo prosił Louisa o to, aby nie rozmawiali o tym.

— Louis! — Spojrzał za siebie. W jego stronę biegł Zayn.

— Co się stało?

— Widziałeś Harrego? Mam do niego pewne informację.

— Mogę mu je przekazać. Właśnie idę do szukać. Byliśmy w części szpitalnej.

— Przykro mi, ale to są informację do Harrego. Muszę je dostarczyć osobiście. A co się stało?

— Znakomicie. Nie ufa mi, prawda? — zapytał i pokręcił głową. — Zrobił sobie coś na czole. Sytuacja opanowana. Sprawdź, czy nie jest w sypialni albo bibliotece.

Nikt nie wiedział, że Harry słyszał wszystko. Przecież stali przy drzwiach pomieszczenia, gdzie siedział. Drzwi nie były do końca zamknięte. Lubił tam przesiadywać i po prostu chwilę odpocząć od ludzi. Siedział tam najczęściej z lekarzem, który wytłumaczył mu naprawdę wiele rzeczy. Już teraz czuł, że ta decyzja była słuszna i nie przeliczył się na tym mężczyźnie. To była kompletnie inna rozmowa niż te, które prowadzi z innymi. Czuł się lepiej; tak normalniej. Nawet Louis nie przynosił mu tyle normalności co ten psycholog.

Zagryzł wargę i spuścił głowę w dół. To nie było tak, że on mu nie ufał. Ufał mu bardzo, kochał go, powierzył mu wszystkie tajemnice. Jednak poprosił Zayna, aby pomógł mu zorganizować zaległy prezent urodziny oraz ten świąteczny. Nic mu nie dał, nawet nie miał czasu tego zrobić. Był ten wyjazd do Australii, potem ten psycholog i przed świętami było wiele zajęć. Dopiero teraz udało mu się złapać Zayna, kiedy był luźny czas. Choć wielkimi krokami zbliżały się jego urodziny, czuł, że Zayn miał dużo pracy związane z tym dniem. Tak samo jak Niall. Umiał poznać po Louisie, kiedy i co kombinuje. To było naprawdę bardzo urocze, kiedy Louis tak bardzo się starał ukryć coś, czego nigdy nie był wstanie ukryć.

— Wracam właśnie z sypialni. Po drodze zahaczyłem bibliotekę. Nigdzie nie widziałem go po drodze. Myślałem, że będzie z tobą.

— Nie ma go? — zapytał zdziwiony i westchnął. — Daj mu chwilę. I tak chcę go znaleźć. Musimy w końcu porozmawiać. Nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje.

— Musisz go zrozumieć, Louis. To, że on nie ma takich spraw na głowie jak ty, to nie znaczy, że w ogóle nie ma. Bo ma. I to całkiem sporo. Zbliża się też rozprawa. Na pewno czuje się tym wszystkim przytłoczony i chce pobyć trochę sam. Przemyśleć wszystko. Po rozprawie powinno być wszystko dobrze. Miejmy taką nadzieję.

— Mam nadzieję, że masz rację, Zayn. Chcę mojego starego Harrego.

What the f**k?! → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz