Wiem, że dość długo już czekasz. Ostatnią datę w Twoim kalendarzu zmieniłem siedemnastego marca.
Kurwa. Dawno temu.
Miałem, jak zwykle wyjść o dwudziestej. Wyszedłem o dwudziestej pierwszej. I wszystko by było okej, bo osiemnastego też miałem przyjść. Nie przyszedłem. Bo nie mogłem. Bo niedopatrzenie, na drugim końcu świata, sprawiło, że wszystko się posypało. Nawet my.
Każdego następnego dnia wstawałem bardziej wkurwiony niż poprzedniego, bo wiedziałem, że to kolejny dzień, w którym będę miał Cię tylko na zdjęciu. Kolejny. Kurwa mać. Przez to wszystko się pogubiłem. Zmieniłem się nie do poznania, ale gdzieś tam w środku, ciągle byłem tym twoim chłopcem bez wad, mimo że miałem ich aż za dużo.
I niby wróciłem na drogę prowadzącą do Ciebie i niby już wszystko jest ok, ale w kalendarzu
wciąż jest siedemnasty marzec.
CZYTASZ
Kocham Cię. To chyba wszystko.
PoetryO Tobie. O mnie. Nie zawsze o nas. Pierwszy zbiór niepodpisanych listów.