To, co napisałem, miało być listem. Miały znajdować się w nim nasze wspomnienia, chwile, w których razem byliśmy szczęśliwi.
Razem. Bo osobno zawsze przygniatał mnie smutek, że nie ma Cię obok mnie.
Policzyłem dokładnie, ile razy powiedziałaś, że mnie kochasz. Liczyłem to przez okrągły rok naszego związku. Pierwsze "Kocham Cię" znaczyło dla mnie tyle ile znaczy każde kolejne teraz. Przez rok, otrzymałem od Ciebie sześćset czterdzieści siedem znaczeń, tego samego zestawienia słów, które zawsze było dla mnie jak lekarstwo na całe zło tego świata.
Dzisiaj, patrzę na to, przez co już przeszliśmy i zastanawiam się, czy jakakolwiek inna para przeżyła chociaż coś podobnego do nas. Szczerze? Wątpię. Nie chcę wymieniać wszystkiego, bo wiem, że również doskonale to pamiętasz. Nie lubiłaś, gdy płakałem. Gdy miałem ochotę ze sobą skończyć, przeżywałaś piekło, ale za każdym razem udawało Ci się mnie uratować z mojego własnego więzienia.
Zawsze w Twoich oczach byłem bohaterem, kimś nadzwyczajnym. Zastanawiam się do dziś, dlaczego, za takiego mnie postrzegasz, skoro z zewnątrz jestem jak głaz, a w środku kruchy niczym ty z zewnątrz. Czuję się jak husarz. Tylko taki ze skrzydłami zrobionymi, nie ze stali, lecz z kartek papieru, na których są te wszystkie listy do Ciebie. Bo za Ciebie i naszą miłość, mogę, tak jak ten husarz,
jechać na wojnę i ginąć.
CZYTASZ
Kocham Cię. To chyba wszystko.
PoetryO Tobie. O mnie. Nie zawsze o nas. Pierwszy zbiór niepodpisanych listów.