°Rozdział I°

829 38 32
                                    

- Heaven, wstawaj.- usłyszałam głos Silverrose.
- Po co? Nie chcę mi się.- odparłam, przekręcając się na drugi bok, chowając głowę w kołdrę.

- Heaven! Co ty jeszcze w łóżku robisz?- przyszedł Mint.
- Ja pierdole, która jest godzina, że wy mnie budzicie?- wstałam lekko zdenerwowana.
- 13, więc rusz tą piękną dupę i chodź, jedziemy na żarcie.- powiedział Mint i klepnął mnie w tyłek.
- No już, już. Jezu, wyspać się człowiekowi nie dadzą.

Zrzuciłam kołdrę i podeszłam do szafy.

Dla innych jesteśmy ćpunami i niewychowanymi bachorami, ale dla mnie każdy jeden Sinners jest rodziną.

Wszyscy mieszkamy w jednym opuszczonym hotelu. Nikt z niego nie korzysta od wieków, więc stwierdziliśmy, że wspólnie odnowimy to miejsce i tutaj zamieszamy.

Sam budynek na początku przypominał taki z horrorów, ale po długich miesiącach, wygląda jak przynajmniej czterogwiazdkowy hotel.

Pokoje również zostały odnowione, a zostały one przydzielone, według zasad.

1 piętro- puste, bo jakby nad napadli, to muszą wejść na piętro, a to już będzie słychać i będziemy gotowi do kontrataku.
2 piętro- nowi, najczęściej ci co jeszcze przechodzą próby i nie mają tatuażu,
3 piętro- stali członkowie,
4 piętro- szefowie, ich dzieci i najbliższa rodzina, czy znajomi.

Wszystkich Sinnersów, jest około 150 mówię około, bo przychodzą i odchodzą.

- To jak jedziemy?- podeszłam do przyjaciół, kiedy w końcu się ogarnęłam.

Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedliśmy na nasze motory. Ogólnie restauracja "Fred's" jest niedaleko, ale parę minut się jedzie na motorze.

Pan Fred to nasz stary dobry znajomy, a raczej znajomy mojego ojca, tak jak i ojców innych gangów.

- Cześć Fred.- przywitaliśmy się, kiedy weszliśmy do budynku.
- Cześć dzieciaki, co dla was?- odparł, jak zawsze uśmiechnięty.
- 2 milkshake'i waniliowe, jeden truskawkowy, 2 hamburgery i 4 paczki frytek.- powiedział Mint.
- Czyli to co zwykle, siadajcie, zaraz Lili wam poda.
- Dzięki Fred.- powiedziała Silverrose.

Usiedliśmy do stolika i czekaliśmy na zamówienie. W między czasie rozmawialiśmy o innych gangach, ale też o dzisiejszym wyścigu, którego częścią miałam być ja i Mint.

- Kurwa, tak się jaram tym wyścigiem, że zaraz wybuchnę.- ekscytowałam się.
- Spokojnie Heaven, pamiętaj, że musimy wygrać, bo inaczej Shadow nas zabije.- odparł Mint, próbując mnie uspokoić.
- Ta, mój ojciec bywa nieobliczalny.- odparłam.

W tym momencie dostałyśmy nasze zamówienie.

- Dziękujemy Lili.- uśmiechnęłam się do dziewczyny.
- Proszę bardzo.- odparła, odwzajemniając uśmiech.

Widzicie? Nie jestem taka zła...

Zaczęliśmy jeść nasze jedzonko, rozmawialiśmy i nagle Mint'owi, jakoś zrzedła mina. Siedział przede mną i popatrzył na drzwi. Odwróciłam się w ich stronę i sama przewróciłam oczami.

- No, no, kogo my tu mamy, Heaven, Silverrose i Mint.- powiedział jeden z chłopaków.
- Slave i Haunt.- popatrzyłam na nich od niechcenia.
- Jak tam u was?- zapytał Haunt.
- Zajebiście, a u was?- odparł Mint.
- Cudownie. Macie coś przeciwko jak się dosiądziemy?- zapytał Slave, przy czym się mega zdziwiłam. Przecież my się nienawidzimy.

- Mamy.- odparłam.
- Widzę, że nasza piękna Heaven, coś nie w sosie.- powiedział Haunt i pogłaskał mnie po głowie, na co od razu walnęłam go w rękę i stanęłam przed nim.
- Nigdy, więcej nie dotykaj moich włosów.- powiedziałam przez zęby.
- Bo co?- odparł, przybliżając się do mnie jeszcze bardziej.
- Bo inaczej poczujesz moc mojego kolana na twoim małym orzeszku.- odparłam i przejechałam ręką po jego członku.- Sinners, wychodzimy.- dodałam i biorąc nasze jedzenie, wyszliśmy z lokalu.

°To nie twoja GRA°|Patryk Skóbel I Maciej Rembowiecki|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz