V

124 9 1
                                    

Ciemność i cisza towarzyszyły mi od początku dnia. Mimo że wzrok i słuch mnie dziś zawodziły i mogły płatać figle, tak gdy do moich nozdrzy dotarł zapach morskiej bryzy wiedziałam, że coś jest nie tak.
Otworzyłam gwałtownie oczy, jednak dalej otaczała mnie ciemność. Czy umarłam? Spróbowałam się podnieść mimo że wszystkie mięśnie paliły mnie żywym ogniem.
- W końcu się obudziłaś - powiedział z ulgą głos który rozpoznałabym na końcu świata.
- Talon? - spytałam dla pewności - Co tu się dzieje? Jestem w kwaterze? I co to za dziwna sala tortur?
- To nie jest sala tortur, tylko wnętrze góry z której nie ma wyjścia - zapalił niewielką płaską lampkę i położył ją na ziemi
Miał na sobie fioletową kurtkę i czapkę i cały był pokryty czymś co wyglądało jak kurz lub pył.
Na jego twarzy malowało się zdenerwowanie i coś jakby ... Ulga? Radość?
- Cieszę się, że w końcu się obudziłaś - przysunął się do mnie - Pamiętasz co się dziś wydarzyło?
Wytężyłam gorączkowo swoją pamięć starając się przypomnieć sobie wydarzenia z dzisiejszego dnia.
- Cóż byłam w trakcie misji - zaczęłam powoli - leciałam poduszkowcem i nagle coś w niego uderzyło. Statek się rozbił, a potem... Nie pamiętam.
- Ciężko, żebyś pamiętała cokolwiek dalej. Byłaś nieprzytomna przez niemal cały dzień.
- Cały dzień?! Co się stało? I jakim cudem wylądowałam z tobą we wnętrzu góry?
Talon zaczął opowiadać mi co się stało w czasie, gdy byłam nie przytomna.
- Podejrzewam, że gdybym przybył 5 minut później już byśmy nie rozmawiali. - zakończył
Byłam wstrząśnięta tą opowieścią. Mogłam zginąć. Mogłam więcej nie zobaczyć bliskich mi osób. Czułam że łzy napłynęły mi do oczu. Talon to zauważył, przysunął się do mnie bliżej i przyciągnął do siebie.
- Spokojnie Penny już dobrze - przytulił mnie mocno do siebie i zaczął głaskać po włosach. - Jesteś bezpieczna.
Nie protestowałam, choć może powinnam. Talon był moim wrogiem, a zarazem osobą której nikomu nie dałabym skrzywdzić. Objęłam go i wtuliłam się w niego, otulona zapachem morskiej bryzy. On dalej głaskał mnie i czekał aż się uspokoję.
- Coś cię boli? - spytał po chwili
- Oprócz całego ciała? - spytałam ironicznie - Podejrzewam, że mam skręconą lewą kostkę.
- Dobrze zaraz to sprawdzę, a narazie napij się. - podał mi niewielki blaszany kubek z jakimś napojem - Powinno cię rozgrzać.
Talon przesunął lampkę i zaczął oglądać moją kostkę. Powąchałam napój poczym wzięłam niewielki łyk, okazała się nim bardzo słodka gorąca czekolada. Sączyłam w ciszy napój przyglądając się Talonowi opatrujacemu moją kostkę. Starałam się wyłapać każdy szczegół jego przystojnej twarzy, kiedy nagle coś przykuło moją uwagę.
- Masz suche usta. Kiedy ostatnio coś piłeś?
- Nie wiedziałem, że moje usta aż tak ściągają twoją uwagę. - powiedział ze standardowym dla siebie humorem - Choć ja bym na twoim miejscu...
- Pytam poważnie - przerwałam mu
Zachmurzył się na chwilę.
- Cóż nie pamiętam - odrzekł nie odrywając wzroku od kostki - dzisiaj wcale. Wczoraj też prawie nic nie piłem... - dodał po chwili
- Wypij - podsunęłam mu kubek do ust
- Ale...
- Pij, bo się zupełnie odwodnisz - powiedziałam tym razem z naciskiem przechylając lekko kubek - Proszę - dodałam łagodniej
Przez chwilę wyglądał jakby jeszcze miał zamiar się sprzeczać. Postanowił jednak dać za wygraną i ostrożnie zaczął pić czekoladę. Pomimo jego wcześniejszych sprzeciwów zawartość kubka bardzo szybko zniknęła.
Gdy skończył odsunęłam kubek i zajrzałam do niego. Opróżniony do ostatniej kropli.
- Dobrze, czy mogę się teraz zająć twoją kostką?
Spojrzałam z powrotem na Talona. Zaczęłam śmiać się pod nosem, gdy spostrzegał że napój pozostawił na jego twarzy czekoladowe wąsy.
- Co cię tak bawi? - spytał zdezorientowany
- Te wąsy to kolejny z twoich profesjonalnych kamuflaży?
Dopiero po chwili załapał o co chodzi i zlizał czekoladę.
- To był chyba najsmaczniejszy kamuflaż jaki do tej pory zastosowałem.
- Być może, ale nadal mało skuteczny.
Roześmialiśmy się po czym Talon zabrał się za oglądanie mojej kostki.
Ściągnął but i delikatnie odwinął grubą skarpetkę. Z całych sił zaciskałam zęby aby nie krzyczeć z bólu. Wziął lampkę do ręki zaczął przyglądać się mojej nodze ze skwaszoną miną. Dotknął ją delikatnie, a z ust wyrwał mi się okrzyk bólu.
- Nie dobrze - powiedział - jest mocno spuchnięta.
Potrzymaj i zaświeć mi w tamtą stronę. - podał mi lampkę i wskazał palcem w ciemność.
Skierowałam światło we wskazanym kierunku. Padło ono na ogromną górę, lodu śniegu i kamieni . Talon podszedł do niej i zgarnął trochę luźnego śniegu.
Zaczęłam rozglądać się wokół w poszukiwaniu wyjścia. Jaskinia była niewielka jednak nigdzie nie było widać nawet śladu wyjścia.
- Nie łudź się Penn - powiedział okładając moją kostkę śniegiem - w suficie jest tylko niewielki otwór przez który nie przelecę ja, a co dopiero my razem.
Westchnęłam ciężko - czyli jesteśmy tu uwięzieni?
- Na to wychodzi. Przynajmniej dopuki twoja kostka nie wydobrzeje. - Talon podszedł do plecaka i wyjął z niego waciki i niewielką buteleczkę. - Narazie zajmę się raną na twoim policzku.
Nasączył wacik płynem i delikatnie zbliżył go do mojego policzka. Syknęłam kiedy rana zaczęła szczypać.
- Wygląda źle? - spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Wydaje mi się, że zostanie blizna - powiedział ze smutkiem
- Kurcze
- Hej spokojnie. - przejechał delikatnie palcem po ranie - I tak dalej będziesz śliczna piękna Penny.
Poczułam, że cała się czerwienie. Talon też odwrócił głowę zakłopotany. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy rozglądając się nerwowo. Czułam ciepło na sercu.
Otrząsnęłam się po chwili. Coś było nie tak? Czy to podstęp?
- Co ty kombinujesz Talon? Czemu jesteś dla mnie taki miły?
- A to źle? - spytał patrząc mi prosto w oczy - Nie musimy przecież zawsze skakać sobie do gardeł. Zwłaszcza że jesteśmy uwięzieni w arktycznej górze z niewielkimi zapasami wody i jedzenia.
- To czemu z tąd nie uciekniesz? Już dawno powinieneś znaleźć wyjście, odlecieć w swoich rakietobotkach i wezwać posiłki.
- Nie zostawię cię tu - powiedział szybko
- Dlaczego? - Talon zamilkł na dłuższą chwilę jakby nie wiedział co odpowiedzieć - No?
- W tych czasach ciężko o porządnego nemezis, a szkoda by było stracić moją ulubioną - powiedział z typowym dla siebie uśmiechem. - Anyhoo, masz ochotę coś zjeść? - natychmiast zmienił temat.
Postanowiłam narazie nie drążyć dalej tematu. Bądź co bądź byłam zdana na jego łaskę. Ale nie miałam zamiaru odpuścić i prędzej czy później dowiem się jakie są prawdziwe intencje Talona.

Ms. Inspektor ClawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz