IV

128 9 0
                                    

Z całych sił waliłem w drzwi poduszkowca. Musiałem ją uratować, na niczym więcej mi nie zależało. Po chwili drzwi ustąpiły wypuszczając z środka kłęby czarnego dymu. Naciagnąłem szalik na nos. Padłem na czworaka i wszedłem do poduszkowca rozglądając się nerwowo za Penny. Na całe szczęście nie musiałem długo szukać gdyż moja ukochana leżała zaraz przy wejściu.
- Penny - potrząsnąłem lekko jej ramieniem. Nie było żadnej reakcji. Złapałem ją za kaptur i pociągnąłem w stronę wyjścia. Dym dalej wylatywał z niego czarnymi jak smoła kłębami. Poczułem ulgę kiedy opuściliśmy poduszkowiec. Pociągnąłem Penny po puchatym śniegu z daleka od statku. Gdy uznałem że jesteśmy w wystarczającej odległości uklękłem nad nią. Wyglądała jakby smacznie spała, jednak na policzku miała paskudną ranę ciągnącą się od nosa do ucha. Przystawiłem ucho do jej nosa aby sprawdzić oddech. To była jedna z najdłuższych chwil w moim życiu.
Dzięki Bogu oddychała - płyto, ale jednak.
- Wiedziałem że mnie nie zostawiasz - powiedziałem przykładając czoło do jej czoła. Łzy znowu napłynęły mi do oczu.
Odciagnąłem Penny jeszcze kawałek od poduszkowca co było z mojej strony bardzo dobrym posunięciem gdyż po chwili statek stanął w płomieniach.
Patrzyłem jak czerwono-pomarańczowe języki ognia pochłaniają cały pojazd i pną się ku górze.
Odetchnąłem głęboko, na całe szczęście byłem na czas. Odrzuciłem w myślach obrazy tego, co by się stało gdybym przybył 5 minut później. Najważniejsze że była bezpieczna obok mnie.
Jeszcze raz sprawdziłem oddech wydawał się głębszy niż poprzednio. To dobrze.
Pogłaskałem Penny po włosach.
- Jesteś bezpieczna - wyszeptałem nie wiem czy do niej czy do siebie.
Zacząłem się gorączkowo zastanawiać co dalej zrobić. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś w miarę wolnego od śniegu miejsca. Moją uwagę zwróciła niewielka grota kilka metrów dalej. Idealna.
Pociągnąłem Penny dalej w kierunku groty.
- Pospieszcie się, nie mamy całego dnia - usłyszałem za sobą.
To Lex. Ogarnęła mnie panika, był niedaleko, musiałem się pospieszyć.
Zaciągnąłem Penny do środka w ostatniej chwili. Wyjrzałem zza skały. Lex i kilku innych agentów podeszło do wraku.
- Ugasić!
Agenci unieśli gaśnice i zaczęli gasić płomienie. W między czasie rozległ się dźwięk komunikatora.
- Lex - rozległ się ochrypły głos wuja - jak przebiegła misja ?
- Cel zdjęty Doktorze Claw - odpowiedział Lex odwracając się w stronę poduszkowca poczym odezwał się chłodno - dziewczyna nie żyje.
Ciarki przeszły mnie po plecach, bynajmniej nie z zimna. Na szczęście Lex się mylił.
- Jest z tobą Talon? - spytał wuj bardziej ze złością niż z przejęciem
Wychyliłem się bardziej żeby lepiej widzieć całą sytuację
- Nie - odpowiedział krótko - Pański bratanek znów się obija?
W akcie złości uderzyłem pięścią w śnieg. Nienawidzę tego napuszonego durnia.
Nim się zorientowałem w miejscu wylądowała moja pięść osunął się śnieg. Schowałem się za skałą i wstrzymałem oddech mając nadzieję że nie przykuło to uwagi Lexa. Jestem idiotą.
- Muszę kończyć Doktorze Claw bez odbioru!
Czekałem na rozwój wydarzeń mając nadzieję że agenci zaraz stąd odejdą i będę mógł w spokoju zająć się Penny.
- Żegnaj Talon - powiedział z satysfakcją Lex
Po chwili rozległy się odgłosy lasera. Ten jednak zamiast trafić we mnie uderzyły w śnieg znajdujący się nad wejściem do groty.
Odruchowo rzuciłem się w kierunku Penny by osłonić ją własnym ciałem. Zawał runął w mgnieniu oka blokując jedyne wejście zmrożonym śniegiem i kamieniami.
Nie dobrze - pomyślałem
Zostaliśmy uwięzieni.

Ms. Inspektor ClawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz