XXVII

52 4 0
                                    

Nie przypominałam sobie żeby jakakolwiek kwatera miała wbudowany system autodestrukcji. System ten na nasze nieszczęście bądź szczęście został dodany przez ludzi doktora Clawa.

- Ten stary... - na twarzy Lex'a malowało się kompletne przerażenie

- Penny!

Odwróciłam się w stronę wołającego mnie Talona. Przerzucił Kyle przez ramię. Słaniał się na nogach ale nie licząc rozciętego ramienia i kilku siniaków nic mu nie było.

- Zabieramy się stąd!

Pobiegłam za Talonem w kierunku wyjścia. Świat kręcił się niczym karuzela, ale starałam się biec jak najszybciej.

- Teraz w lewo - Talon prowadził nas przez kręte korytarze - Nadążasz skarbie?

- Tak daje radę. - po chwili dotarła do mnie całość wypowiedzi - Jak mnie nazwałeś?

- Skarbem, Piękna Penny - Talon puścił mi oczko - poprawie ci więcej komplementów jak się stąd wydostaniemy. 

Miałam wrażenie że korytarze kwatery nigdy się nie kończą. Moja kostka boleśnie dawała o sobie znać. Płuca mnie paliły. Jednak nie mieliśmy czasu do stracenia. Spojrzałem na codex, zostało nam jakieś 5 min.

- Wyjście jest już niedaleko.

- CLAAAAW! - krzyk odbijał się echem od ścian kwatery.

- Jeszcze jego nam brakowało - westchnął Talon

Zza rogu wyłonił się Lex, z jego twarzy zniknęła cała pewność siebie, skroń miał umazaną krwią, lekko kulał na prawą nogę, w ręce trzymał nóż.

- Claw, mamy rachunki do wyrównania - Lex dyszał ciężko

- Zostawmy te porachunki na później - powiedział spokojnie Talon, mimo że co i rusz zerkał w głąb korytarza - kwatera zaraz wyleci w powietrze.

- I co z tego? I tak nie miałem zamiaru was stąd wypuścić całych. Ja nie dam rady opuścić kwatery na czas co nie znaczy że nie zabiorę was ze sobą.

Lex rzucił się w naszą stronę. Niewiele myśląc stanęłam między nim a Talonem i odpaliłem Codex. Ostrze uderzyło w elektroniczną barierę rozsypując ją na stos iskier odrzucając przy tym Lex'a kilka centymetrów do tyłu, jednak szybko złapał równowagę i przypuścił drugi atak.

- Talon biegnij do wyjścia ja go zatrzymam.

- Nie ma mowy kwatera zaraz ulegnie zniszczeniu, nie zostawię cię tu...

- NIE PYTAŁAM CIĘ O ZDANIE! UCIEKAJ I TO JUŻ! MUSISZ WYNIEŚĆ STĄD KYLE - spojrzałam prosto w jego brązowe oczy - Zrób to dla mnie.

Talon mocniej chwycił Kyle i popatrzył na mnie z powagą.

- Widzimy się za chwilę.

Gdy odbiegł skupiłam się z powrotem na Lex'ie. Musiałam go jak najszybciej unieszkodliwić i wynosić się z tego miejsca, z drugiej nie mogłam go tutaj zostawić. Mimo wszystko moje zbyt dobre serce na to nie pozwalało.

- Lex zastanów się naprawdę chcesz skończyć przygnieciony gruzem?

Lex uparcie nacierał nożem. Ledwo nadążałam odbijać jego ataki.

- A co innego mi pozostało? Przez Talona jestem na dnie. Ten niedoświadczony szczyl znowu wyszedł z sytuacji obronną ręką. Gdyby nie on to JA od początku byłbym prawą ręką Clawa. Ale doktorek wolał na tym stanowisku obsadzić swojego głupiego bratanka, który nie potrafił sobie dać rady z jedną agentką! ZNISZCZYŁ WSZYSTKO NA CO PRACOWAŁEM!

Lex bacznie przyjrzał się ostrzu potem spojrzał na mnie, w jego oczach widać było obłęd.

- Więc jeśli mogę zadać mu cios, który go złamie to bardzo chętnie to uczynię. Zginiesz ze mną mała agentko.

"Autodestrukcja nastąpi za 2 minuty" - rozległ się głos w głębi korytarza.

Moje serce przyspieszyło, zostało naprawdę niewiele czasu. Odbiłam kolejny atak Lex'a i z całej siły kopnęłam go w ranną skroń. Krzyknął z bólu i złapał się za głowę zataczając się. To była moja szansa.

- Wybacz Lex ale twoja zemsta nie pójdzie tak jak sobie zaplanowałeś.

Ile sił w nogach zaczełam biec przed siebie. Kostka odwdzięczała mi się kłującym bólem z każdym krokiem. Jeśli to przeżyje czeka mnie długa rehabilitacja. Wbiegłam na klatkę schodową i zaczęłam zbiegać do hangaru. W tle słyszałam odgłosy biegnącego za mną Lex'a. Bałam się odwrócić głowę żeby zobaczyć czy jest za mną.

W tym momencie z głośników rozległo się odliczanie.

60...59...58...57

Jedno piętro, drugie piętro, które to były drzwi?

50...49...48...47

Pchnęłam ciężkie drzwi, które okazały się wejściem do jakiegoś holu. Penny to nie czas na mylenie drogi.

43...42...41...40

Zbiegłam kolejne dwa pięta w dół. W oddali słyszałem Lex'a wchodzącego na klatkę schodową. Był bardzo osłabiony sądząc po wysiłku który włożył w pchnięcie drzwi.

30...29...28...27

Otworzyłam kolejne drzwi tym razem właściwe. Już miałam przez nie przechodzić gdy coś spadło mi na głowę i pozbawiło równowagi. Spojrzałam w górę spostrzegając Lex'a opierającego się o balustradę i próbującego zrzucić kolejny ciężki przedmiot.

20...19...18...17

Wstałam czym prędzej a kolejny karton spadł dokładnie w miejscu gdzie leżałam wcześniej. Wbiegłam do hangaru. Wyjście było po drugiej stronie.

10...9...8...7...6

Biegłam ile sił w nogach byłam już tak blisko widziałam biały śnieg, który błyszczał w słońcu. Czułam jego chłód.

4...3...2...1...

Ostatnim co słyszałam był krzyk Lex'a zanim całą kwaterę trafił szlak.

Ms. Inspektor ClawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz