XIX

85 7 1
                                    

Wpatrywałam się ze zniecierpliwieniem w drzwi, które lada chwila miały wylecieć ze swojego miejsca.
Czułam jak ręce delikatnie zaczęły mi się trząść. Laboratorium profesorka było jednym z najlepiej strzeżonych miejsc w całej centrali i posiadało najlepsze zabezpieczenia, a mimo to Lex nacierał na drzwi jakby były co najwyżej z dykty.
Kątem oka zerkałam na Talona, który pewnie trzymał w rękach laser. W jego oczach widziałam coś pomiędzy strachem, pewnością i furią.
Kolejny łomot rozszedł się po pomieszczeniu skutecznie podnosząc mi ciśnienie. Oboje byliśmy już nastawieni na to że drzwi nie wytrzymają długo.
- I...i co teraz? - odezwała się szeptem Kyla
Przemilczałam pytanie. Cały czas koncentrowałam się na drzwiach, które z każdym uderzeniem wykrzywiły się w co raz większy łuk.
- Hej Penn - tym razem odezwał się Talon - Kocham cię, pamiętaj o tym. Nie ważne co się zaraz jakoś nas z tego wyciągnę. - Ostatnie zdanie powiedział bardziej do siebie niż do mnie, po czym złapał przelotnie moją dłoń.
Poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. Cieszyłam się, że był przy mnie.
Drzwi wygięły się w jeszcze większy łuk, prawie składając się na pół. Napięłam mięśnie. Lex uderzył w drzwi jeszcze raz. Wleciały do pomieszczenia, przelatując przez znajdujący się na środku laboratorium ( i przy okazji centralnie koło mojego ucha) i uderzyły z hukiem w ścianę. Serce podeszło mi do gardła kiedy do pomieszczenia jak gdyby nigdy nic wszedł Lex kręcąc na palcu moją bransoletką. Widać było, że wyważanie drzwi wogóle go  nie zmęczyło, z jego fryzury nie odstawał nawet jeden niesforny włosek.
- No, no, no - z każdej sylaby sączył sie jad - Koniec zabawy Tal.
Talon jakby na znak zaczął ostrzał w kierunku Lex. Włączyłam Codex również próbując unieszkodliwić jakoś naszego przeciwnika.
Lex zwinnie wymijał każdy strzał równocześnie samemu nas atakując. Odsokoczyłam na bok unikając kolejnego wystrzału lasera. Budynek trząsł się w posadach i wszędzie unosiły się kłęby czarnego dymu. WALONEGO CZARNEGO DYMU!
Gdzieś pod skórą znów czułam jak zbliża się fala paniki. Kłęby czarnego dymu, ogień i pomieszczenie które nagle zaczęło się kręcić. Nogi pode mną stały się watą. Starałam się uspokoić. Nie mogłam teraz dostać ataku paniki. Nie teraz. Przecież nie jestem na statku. Nie lecę, nie spadam.
Kątem oka widziałam Talona na którego Lex rzucił się z pięściami. Wzięłam przysłowiowy wdech i wydech. Ruszyłam w kierunku Lex i rzuciłam mu się na plecy. Wygiął się do tyłu usilnie próbując zrzucić mnie z pleców, co dało Talonowi możliwość ataku. Napierał na niego z całych sił jednak Lex cały czas się uchylał próbując wykorzystać mnie jako żywą tarcze.
- Myślicie, że wy dwoje jesteście w stanie mnie pokonać!? - po tych słowach chwycił mnie i z całych sił rzucił o ścianę.
Uderzyłam głową o szafki, przed oczami miałam mroczki, gdzieś jakby w oddali słyszałam wołającego mnie Talona.
Podniosłam się chwiejnie i rozejrzałam po pomieszczeniu. Kyli nigdzie nie było, nie miałam pojęcia czy coś się jej stali czy poprostu uciekła. Talon dalej siłował się z Lex'em i ewidentnie zaczął przegrywać. Przyglądałam się im tępym wzrokiem kiedy nagle coś przykuło moją uwagę.
Gdzie jest bransoletka!? Lex nie miał jej ani w dłoni ani na nadgarstku.
Zaczęłam gorączkowo przeczesywać podłogę w poszukiwaniu biżuterii, to mogła być nasza ostatnia szansa!
Krążyłam po omacku kiedy nagle pod dłonią poczułam coś okrągłego.
Gdybym mogła odtańczyłabym taniec zwycięstwa. O tak Penny znów ci się udało, wracasz do gry!
Gdzieś z boku coś uderzyło o szafki. Talon rzucił Lex'a tak że drzwiczki razem z zawiasami wpadły do wewnątrz. Lex przez chwilę leżał oszołomiony, a Talon już mierzył w niego laserem. Podeszłam do nich ostrożnie celując bransoletką prosto w Lex'a
- To koniec Lex, przegrałeś. - zadeklarowałam z uśmiechem - Pfff i ty niby miałeś być najlepszy agentem sił zła? Mój chłopak bije cię na głowę!
- Ooo dzięki Penn - przeczesał włosy palcami lekko zarumieniony
A teraz Penny przypomnij sobie regułę #2 walki z Lex'em. NIGDY nie trać przy nim czujności. Nawet na sekundę!
Taka chwila wystarczyła aby Lex znów zaczął być nad nami górą.
Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Z fioletowej kałuży cieczy zaczęły unosić się opary. Odskoczyliśmy od siebie z Talonem. Lex szybkim ruchem podniósł się, kurczowo trzymając się za prawą rękę. Sprawnym kopnięciem rozbił kilka fiolek. Talona zasłaniała chmura fioletowych oparów, a Lex ruszył z moją stronę.
Chciałam uciec, ale potknęłam się o własne nogi. Brawo niezdaro...
Od oparów i wcześniejszego uderzenia w głowę robiło mi się ciemno przed oczami, powieki zaczęły mi ciążyć.
Ostatnie co widziałam zanim na dobre pociemniało mi w oczach był uśmiech Lex'a. Pewny siebie, złowieszczy i... triumfalny.

***
Znów czułam, że lecę. Chciałam zignorować to uczucie, w przekonaniu że to kolejny głupi sen, jednak gdy podłoga nagle zrzuciła mnie na ścianę zdałam sobie sprawę, że to nie moje urojenia.
Otworzyłam ostrożnie oczy. Byłam na jakimś statku lecąc w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie mogłam się podnieść, jednak udało mi się przesunąć na tyle aby zobaczyć kto siedzi za sterami.
Lex z kamienną twarzą pilotował statek. Prawą rękę miał usztywnioną, prawdopodobnie złamaną.
- Widzę że księżniczka się obudziła - odezwał się nawet na mnie nie patrząc
- Dokąd mnie zabierasz? I gdzie jest Talon?
- Miejsce docelowe będzie ci bardzo dobrze znane. - odpowiedział kpiąco - A co do Talona, jestem pewien, że przyleci tu po ciebie. W końcu taki jest plan... - posłał mi złowieszczy uśmiech.

Ms. Inspektor ClawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz