VI

135 8 0
                                    

Serce waliło mi jak młot kiedy nerwowo przeszukiwałem plecak. Co za beznadziejna wymówka. Ale co innego miałem jej powiedzieć ? ,,Uratowałem cię bo cię kocham"? Nie przyjęła by tego. Uznałaby to za mało śmieszny żart albo doszczętnie znienawidziła. W końcu byliśmy wrogami. Nasi wujowie stali po przeciwnych stronach barykady, a my staliśmy za nimi.
Wiele bym dał za dołączenie Penny do M.A.D. Moglibyśmy być partnerami. Razem działać w imię zła. Razem wymyślać plany podboju świata. Byłoby tak cudownie. Może wtedy zbliżylibyśmy się do siebie? Może wtedy...
Odrzuciłem rozmyślania na bok. Penny za bardzo ceni sobie dobro i sprawiedliwość, nie odnalazłaby się tam. Zabrałem się za sprawdzenie stanu zapasów. Oprócz niewielkiej ilości gorącej czekolady mieliśmy jeszcze dwie butelki wody i kilka paczek krakersów i wafelków. Niezbyt to pocieszające, ale może do tego czasu noga Penny wydobrzeje i będziemy w stanie się wydostać.
Zabrałem ze sobą jedną z paczek, podszedłem do Penny i podałem jej ją.
- Wiem że to niewiele ale w plecaku było tylko kilka paczek.
Ostrożnie je rozpakowała i zaczęła skubać jedno z ciastek.
- A ty? - spytała ku mojemu zaskoczeniu
- Ja? Ja...wziąłem sobie wcześniej. Nie jestem głodny. - skłamałem. Mój brzuch jednak w odpowiedzi zaczął głośno burczeć
A niech cię - skarciłem w myślach swój żołądek.
Penny wyjęła jedno z ciastek i przystawiła mi je do ust.
- Zjedz - powiedziała stanowczo - i nawet nie próbuj się sprzeczać
- Dobrze, jeśli chcesz żebym zjadł musisz mnie złapać - powiedziałem poczym odleciałem kawałek od Penny. - I co teraz Penn? Talon: 1 Penny: 0. - uśmiechnąłem się do niej triumfalnie
Uwielbiałem się z nią droczyć i rywalizować. To była jedyna rzecz, którą lubiłem bardziej od czynienia zła.
- Zaraz cię złapie. Nie uciekniesz mi. - powiedział po czym gwałtownie podniosła się z ziemi
- Co ty wyprawiasz!? - poleciałem do niej spanikowany - Nie możesz nadwyrężać kostki ona..
Zostałem momentalnie uciszony przez ciastko które Penny włożyła mi do ust. Popatrzyła na mnie z miną w stylu ,, Znowu wygrałam".
- Dopfra niech cśi będsie 1:1 - powiedziałem trzymając ciastko w zębach.
Jedliśmy w ciszy, a Penny co chwilę podsuwała mi nowego krakersa.
Nie wiem czemu, ale bardzo podobało mi się to że mnie karmi. Były to jedne z nielicznych chwil w życiu kiedy czułem że ktoś się mną opiekuje.
- I co Penn? Czyżby ktoś się o mnie martwiła? - spytałem licząc na twierdzącą odpowiedź.
- To, że jesteśmy po przeciwnych stronach konfliktu nie znaczy, że pozwolę cię umrzeć z głodu. - powiedziała zgniatając papierek i chowając do kieszenie kurtki.
Nie była to odpowiedź, której oczekiwałem, ale też była w porządku. Podszedłem do plecaka i wyjąłem z niego bandaż, aby dokończyć opatrywanie kostki Penny. Ogarnąłem śnieg i stwierdziłem że opuchlizna zmalała. Uszytwniłem nogę mając nadzieję że nie zabawimy tu więcej niż dwa dni.
- No nic mam nadzieję, że opuchlizna szybko zjedzie. - spojrzałem na Penny, która zaczęła lekko się trząść. - Zimno ci?
Pokiwała lekko głową i wypuściła powietrze z ust, które zamieniło się w białą parę.
Oddałem jej moją czapkę i rękawiczki, a sam zabrałem się za zrobienie czegoś na wzór posłania.
- Mogłabyś zaświecić mi w tamtym kierunku - poprosiłem. Kiwnęła głową.
Zabrałem jednen z dwóch kocy jakie mieliśmy pod ręką i ułożyłem pod ścianą jaskini. Następnie przestawiłem plecakach obok koca.
- Chodź Penny, przeniosę cię - powiedziałem podchodząc do niej.
- A dasz radę? - spytała owijając wokół ręki szalik, który służył za prowizoryczną poduszkę
- Jasne, że dam! Nie wierzysz we mnie Penn? To zaraz zobaczysz. - powiedziałem pewny siebie
Jak ona mogła we mnie wątpić? Zaraz jej pokażę. Podniosłem ją jednym sprawnym ruchem.
- Jesteś zaskakująco lekka Penn. Żałuj że spod kurtki nie widzisz tych mięśni. - powiedziałem znacząco ruszając brwiami
Odwróciła wzrok lekko się uśmiechając. Położyłem ją delikatnie na końcu i szczelniej nakryłem tym pod którym leżała wcześniej. Penny znowu zwinęła szalik w poduszkę i położyła się na nim. Usiadłem pod ścianą obok i pociągnąłem kolana pod brodę.
Zacząłem się zastanawiać co się teraz działo w kwaterze. Czy wuj przejął się moim zniknięciem? A może właśnie mianował Lexa swoim nowym zastępcą? Wuj nigdy się mną nie przejmował, więc pewnie nie wiele go obchodziło co się dzieje z jego bratankiem. Z kłębu czarnych myśli wyrwał mnie głos Penny.
- Talon - poklepała miejsce obok siebie - chodź, cały się trzęsiesz.
Byłem tak pogrążony we własnych rozmyślaniach że nie zauważyłem, że drżę z zimna. Wahałem się przez chwilę, ale wzrok którym mnie obdarzyła był jednocześnie tak czuły, a zarazem mówił, że i tak nie mam nic do powiedzenia.
Zrobiła mi miejsce i rozłożyła szalik, abym też mógł się na nim położyć. Położyłem się niepewnie na skraju posłania. Penny przysnęła się do mnie i okryła kocem.
Poczułem przyjemnie ciepło nie tylko z powodu tego, że leżałem pod kocykiem. Ktoś o mnie dbał, a tym kimś była Penny, czułem że mógłbym zostać w tej jaskini całe życie, byleby była przy mnie.
- Nie zdążyłam ci jeszcze podziękować za ratunek - powiedziała nagle - nie wierze że to mówię, ale mam u ciebie dług.
- Nie ma o czym mówić. Dasz się zaprosić na lody i jesteśmy kwita - odparłem z uśmiechem.
- Ja chyba na jakiś czas mam dość lodów. - obiegła wzrokiem jaskinie
- No weź nie daj nie prosić. Na miętowe lody z kawałkami czekolady się nie skusisz? - nalegałem
- No dobrze, jak się z tąd wydostaniemy to możemy zrobić sobie taki dzień rozejmu tak jak wtedy, w walentynki.
To była najlepsza misja na jaką wysłał mnie wuj Claw. Po tym jak zawarliśmy wtedy rozejm spędziłem z nią najlepsze walentynki mojego życia. Byliśmy na lodach, podziwialiśmy zachód słońca i jechaliśmy rikszą. Było tak romantyczne, tak misja mogła się nie kończyć.
- Jeśli proponujesz mi powtórkę z tamtego dnia to ja jestem za. I tym razem nie będziemy w pracy. Będziemy mogli spędzić czas spokojnie tylko we dwoje.
Po chwili zdałem sobie sprawę ze swojej głupoty. Proszę nie spesz się - błagałem w duchu.
- Zgoda - powiedziała wesoło - ale potem wszystko wraca do normy i następnym razem cię złapie, i trafisz prosto za kratki.
- Oh tak jak 1374 inne razy kiedy mi to obiecałaś? - spytałem ironicznie - Zrozum Penn nie masz ze mną szans.
- O czyżby? - nagle rzuciła się na mnie o objęła mocno blokując ręce. - Właśnie cię złapałam!
- Hej! To nie fair! - krzyknąłem, próbując uwolnić się z uścisku - To był atak z zaskoczenia.
- I o to chodzi - powiedziała śmiejąc się - Nie będziesz wiedział kiedy i skąd cię dopadne.
- Dobra już dobra, wystarczy - udało mi się uwolnić z sideł - Chyba powinniśmy już iść spać. - powiedziałem gąszcz lampkę.
- Ale nie jestem śpiąca. - ziewnęła w odpowiedzi
- Musisz odpoczywać. - powiedziałem troskliwie - Z resztą bark snu szkodzi urodzie.
Nie widziałem jej twarzy ale podejrzewam że przewróciła oczami.
- Zgoda. Dobranoc Talon. - poczułem że wtula się w moją kurtkę obejmując mnie lekko
- Dobranoc Penny. - odpowiedziałem tuląc ją do siebie

Ms. Inspektor ClawOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz