*27*

989 62 10
                                    

5 lat później.

Wysoka kobieta o bladej cerze i długich czarnych włosach ponad pas zmierzała właśnie do wioski z ogromnym koszem jagód. To była jej czwarta trasa dzisiejszego dnia, ale dzięki temu czekał ich wyjątkowo dobry poczęstunek. Podeszła pod odpowiedni dom, a jedna z kucharek odebrała od niej kosz szczerze dziękując. Bogini wojny uśmiechnęła się i skierowała się w stronę swojego domu. Po drodze spojrzała na plac zabaw, który zbudował Thor gdy jeszcze chciał wychodzić ze swojej jaskini. Zauważyła tam Walkirie i małą dziewczynkę z czarnymi włosami i szmaragdowymi oczami.
- Mama! - zawołała mała ślicznotka gdy ujrzała Maeve. Podbiegła do niej i rzuciła się w jej ramiona.
- Cześć słonko. Jak się bawisz? - zapytała wtulając się w córkę.
- Ciocia uczyła mnie dziś walczyć jak ty. - pochwaliła się.
- Chciałabym walczyć jak twoja mama. - Walkiria pogłaskała małą po głowie. Jej uśmiech zszedł z twarzy gdy spojrzała za boginie. Raczej nie spodziewała się takich odwiedzin. Maeve zaciekawiona również się odwróciła i z wrażenia zaniemówiła. Przed nią stał Hulk i Rocket.
- Po co tutaj przyjechaliście? - zabrała głos Walkiria.
- Walkiria! Maeve! Miło was widzieć! - zawołał Hulk co było niesamowicie dziwne dla kobiet. Tak jakby Banner połączył się z zielonym w jedność.
- Mamusiu, ten pan przypomina tą postać z twoich opowieści. - zauważyła mała i uwolniła się z objęć Maeve aby podejść do gości. - Ale ty fajny jesteś. - powiedziała do Rocketa oglądając uważnie jego twarz.
- Jaka słodzinka! - uśmiechnął się szop. - Widzę, że się powodzi.
- Jasne. - rzuciła bogini. - Nie wpuści was. Nawet my widujemy go raz w miesiącu.
- Możemy chociaż spróbować? To ważne. Potrzebujemy ciebie i jego. - wyznał Banner.
- Chodźcie. - Maeve zostawiła córkę z Walkirią, a sama zaprowadziła przyjaciół do Thora. Zapukała dwa razy i otworzyła drzwi. Na początku powitał ich zapach alkoholu zmieszanego z zapachem padliny.
- Thor? - zapytał Banner widząc mężczyznę z długimi blond włosami, brodą i dosyć dużym brzuchem.
- Chłopaki! - zawołał wstawiony i przywitał gości. - Tak się cieszę, że was widzę! To co? Może po buteleczce?
- Stary, trzymasz się jakoś?
- Nie trzyma się ani trochę. - wtrąciła bogini. - Mówcie po co przyjechaliście.
- Potrzebujemy pomocy. Pojawiła się opcja aby to wszystko naprawić. Możemy cofnąć działania Thanosa. - powiedział Bruce bez owijania w bawełnę.
- Przestań! Dobrze nam tutaj. Cokolwiek wymyśliliście, nie chce. Żegnam. - odparł Thor.
- Potrzebujemy was. - westchnął zielony.
- Mamy piwko na statku. - dopowiedział Rocket. Błysk w oku Thora wystarczył by Maeve skierowała się w stronę drzwi.
- Idę pożegnać się z córką.

♚♚♚

Weszli do siedziby Avengers czując dziwną nostalgie. Hulk i Rocket zaprowadzili ich do głównego pomieszczenia gdzie odbywały się wszystkie prace.
- Piękna i bestia. - zaśmiał się Tony widząc parę bogów. Maeve i Thor kolejno przywitali się z każdym dodatkowo poznając osobę, która ponownie ruszyła tą całą machinę, a mianowicie - Scott Lang zwany jako Ant-Man. Mężczyzna, który potrafił osiągnąć każdą wielkość.
Na pierwszy i jedyny test zgłosił się Clint. Stanął na środku ogromnego koła, a Banner włączył maszynę powodując nagłe zniknięcie Bartona. Pojawił się po dziesięciu sekundach z rękawicą do baseball'a w dłoni.
- To działa. - powiedział rzucając przedmiot Starkowi.
- Czyli wiemy jak to zrobić. Teraz zostało pytanie, kiedy? - powiedział Steve i zabrał wszystkich do innej sali w celu przeanalizowania planu działania. - Prawie każdy w tym gronie kiedyś miał styczność z chociaż jednym kamieniem nieskończoności.
- Albo wyrażając się precyzyjniej został niemal zabity przez jeden z kamieni nieskończoności. - poprawił go Tony.
- Ja nie. Nawet nie wiem o czym teraz gadacie. - przyznał Scott.
- Tak czy siak, cząsteczek Pyma wystarczy nam tylko na jeden skok dla każdego, a kamienie pojawiały się w wielu miejscach. - dodał Banner.
- Czyli nie ma wielu dogodnych momentów żeby je zgarnąć.
- Musimy precyzyjnie uderzyć. - tyle wywnioskowała z rozmowy Maeve.
- Otóż to!
- Zacznijmy od Eteru. Thor, co o nim wiesz? - zapytał Rogers boga piorunów. Blondyn wstał i podszedł do odpowiedniego zrzutu, gdzie były informacje o kamieniu.
- Więc tak, Eter to nie kamień. Jest bardziej jak taka breja. Otóż mój dziadek parę lat temu musiał ukryć skubańca przed mrocznymi elfami. No i Jane, tak jakby moja była, kiedyś wsadziła rękę w te breję, a wtedy Eter tak jakby wszedł w nią i była bardzo chora więc musiałem ją zabrać do Asgardu skąd sam pochodzę i próbowałem ją wyleczyć. Wtedy jeszcze chodziliśmy ze sobą i przedstawiłem ją mojej.. mojej matce, która nie żyje.. - zaczął się rozklejać. Maeve podeszła do niego i kazała usiąść, a sama opowiedziała co wie na temat kamieni. Swoją wiedzą podzielił się każdy z drużyny i wspólnie stworzyli plan działania.
- Ustalone. Sześć kamieni, trzy oddziały i jedna szansa.

----

Enjoy!

V.

Trust Me || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz