*30*

1.8K 91 13
                                    

Maeve otworzyła oczy. Była niesamowicie poobijana ale nie stało się jej nic poważnego. Widziała, że wokół niej nadal było pole ochronne, a obok leżał nieprzytomny Loki.
Szturchnęła go parę razy aż w końcu ujrzała jego szmaragdowe oczy.
- Co to było? - zapytała rozglądając się wokół siebie.
- Na pewno nic dobrego. - westchnął Loki.
Zaczęli przedzierać się między ruinami aż w końcu znaleźli się na powierzchni tuż obok Iron Mana, Kapitana Ameryki i Thora. Niedaleko ujrzeli miecz wbity w ziemie z nałożonym hełmem, a tuż obok siedziała postać, której nie spodziewali się zobaczyć ponownie.
- Co on robi? - zapytała Maeve.
- Nic, siedzi jak ten kołek. - odparł Thor. Dziwnie było mu zobaczyć kogoś kogo czysto teoretycznie zabił parę lat temu.
- Gdzie są kamienie? - zapytał Loki rozglądając się wokół. Wiedział, że Thanos nie może ich dostać.
- Gdzieś pod gruzami. Wiem tylko tyle, że on ich nie ma. - odpowiedział Tony.
- I lepiej żeby tak pozostało. - westchnął Steve.
- Wiecie, że to pułapka? - zapytał Thor.
- Taa, jakoś mi to wisi. - rzucił Stark.
- Świetnie. Dopóki mamy na ten temat podobne zdanie.. - wyciągnął dłonie ku górze przywołując tym samym burzowe chmury. Piorun uderzył w niego powodując przemianę w ubiorze oraz pojawienie się dwóch broni w dłoni. - Zabijmy go w końcu porządnie.
Powolnym krokiem ruszyli w jego stronę i zatrzymali się parę metrów przed nim.
- Nie mogliście żyć ze świadomością porażki. I co osiągnęliście? Znowu tu jestem. Sądziłem, że gdy zgładzę połowę życia, reszta wszechświata rozkwitnie. Ale pokazaliście mi, że to nie możliwe. Dopóki żyją ci, którzy pamiętają jak było, zawsze znajdą się tacy, którzy nie będą zdolni zaakceptować jak może być. Będą się opierać.
- No. Potworne z nas uparciuchy. - skomentował Tony.
- I jestem za to wdzięczny ponieważ wreszcie rozumiem co muszę zrobić. Teraz wiem, że muszę rozedrzeć cały ten wszechświat na atomy. A potem z pomocą kamieni, które dla mnie zebraliście, stworzę nowy kipiący życiem, który będzie radować się tym co otrzymał zamiast opłakiwać straty. - wstał i ubrał swój hełm oraz zabrał miecz w dłonie. - Wdzięczny wszechświat.
- Zbudowany na zgliszczach. - zauważył słusznie Steve.
- Nikt się nie dowie, bo nie będzie miał kto im powiedzieć. - po tych słowach cała piątka zaczęła atakować tytana na przeróżne sposoby jednak on skutecznie odpierał ataki. Maeve rozszczepiła miecz na sztylety, a Loki wytworzył wokół nich iluzje aby wizualnie je pomnożyć ale nawet to nic nie dało.
Thanos był blisko zabicia Thora gdy nagle oberwał młotem. Co ciekawe, nie od właściciela, a od Steve'a, który okazał się godnym.
- No takiego zwrotu akcji to się nie spodziewałem. - przyznał Loki pomagając wstać Maeve.
Lecz nadal byli za słabi aby pokonać Thanosa.
- Przez te wszystkie lata podbojów, przemocy, rzezi.. nie traktowałem tego osobiście. Ale dzisiaj wam powiem co zrobię z waszą małą żałosną planetą. I wiem, że mi to sprawi wielką radość. - po tych słowach za jego plecami pojawiła się armia, która była ogromna pod względem ilości. W dodatku można było tam zauważyć dosyć znajome Chitauri za którymi niespecjalnie tęsknili. Mimo tak kolosalnej różnicy stanęli naprzeciw wrogom gotowi do ponownego ataku. Jednak zamierzone cele przerwał dźwięk otwieranego portalu, który prawie każdy z nich znał. Odwrócili się, a za sobą zobaczyli dziurę, z której wyszedł król Wakandy — Czarna Pantera. Po chwili wyleciał z niej również Sam, a potem otworzyły się dziesiątki portali, z których kolejno wyszli doktor Strange, strażnicy galaktyki, Spider-Man, Wanda, Walkiria, Bucky, oddziały wojowników Wakandy oraz wszyscy bohaterowie, którzy zniknęli pięć lat temu. Pojawiła się nawet Pepper, a gdzieś obok, z ruin, wydostał się kilkumetrowy Ant-Man, który odstawił na pole bitwy Hulka, Jamesa i Rocketa. Thanos nawet nie ukrywał swojego zdziwienia. Z paru osób pojawiły się nagle tysiące, które miały jawne szanse na wygranie.
- Wszyscy? - zapytał Steve oglądając się za siebie.
- Mam ci policzyć ich teraz? - zapytał retorycznie Tony.
- Jeszcze nie. - odpowiedziała Maeve i ściągnęła swoją chustę.
- To jest wojna. Nie musisz ładnie wyglądać. - przewrócił oczami Stark.
- Lepiej trzymaj swoją szczękę. - odparł Loki patrząc jak Maeve puszcza chustę, która zamiast lecieć w dół pofrunęła do góry. Nastąpiła cisza, która po chwili została przerwana przez głośmy ryk. Z kłębów dymu wyłonił się Fafnir ziejąc ogniem w stronę wrogów.
- Cholera. - tylko tyle był w stanie powiedzieć Tony.
- Avengers! Do przodu! - zawołał Steve i tak rozpoczęła się bitwa o Ziemie. Maeve wbiegła na jeden z wysuniętych kamieni i skoczyła po czym została przejęta przez swojego smoka. Atakowała z góry rzucając kolejno sztyletami bądź atakowała mieczem, a Fafnir zionął ogniem i przy okazji łapał większych wrogów aby rozerwać ich na strzępy.
- Piękna na smoku, przejmiesz pakunek? - usłyszała w słuchawce głos Clinta. Zlokalizowała go bardzo szybko i tam właśnie skierowała swojego smoka. Zaczepiła się o skrzydło żeby nie spaść i wysunęła rękę po czym złapała rękawice i znowu wzleciała ku niebu. Nie na długo zostało jej latać w spokoju ponieważ całe Chitauri skupiło na niej swoją uwagę.
- Fajnie, że na mnie lecą tylko szkoda, że przez rzeczy materialne. - skomentowała Maeve. W odpowiedzi dostała śmiech paru osób, a Czarna Pantera zaproponował przejęcie bagażu.
- Widzę cię! Zleć na dół! - powiedział do słuchawki. Maeve zauważyła króla i upewniając się, że jest bezpieczna puściła rękawice, która wpadła prosto w jego dłonie.
- Masz i męcz się z tymi adoratorami. - rzuciła na odchodne i ponownie wróciła do walki.
Thanos widząc swoje położenie w bitwie rozkazał rozpocząć ostrzał. Z jego statku wysunęły się działa, które zaczęły strzelać w ziemię. Nagle zmieniły swój cel i zaczęły strzelać w niebo. Stało się tak, bo w jego stronę zmierzała Kapitan Marvel, która przebiła statek na wylot powodując jego rozpad.
Maeve doszła do wniosku, że bardziej przyda się na dole więc zleciła Fafnirowi dalszy atak, a ona sama zeskoczyła w dół aby po chwili wylądować obok Lokiego.
- I co? Zadowolony, że wróciłeś? - zapytała trochę żartobliwie nawiązując do momentu w jakim się pojawił.
- Mogłem trochę poczekać, przyznaje. - powiedział pozbywając paru Chitauri.
- Ah, ta starość. - wzruszyła ramionami.
- Ja ci dam starość. - rzucił i dzięki magii sprawił, że sztylety latały wokół nich dając im bezpieczeństwo ale i również przy okazji pozbywały się wrogów. Loki złapał Maeve w pasie i przyciągnął do siebie składając pocałunek na jej ustach. - Mam nadzieję, że całuje lepiej niż.. cóż, ja.
Maeve zaśmiała się i wróciła do walki. Rękawica leżała zbyt blisko Thanosa, więc doskoczyła do niego i zaczęła atakować aby reszta mogła zabrać przedmiot. Jednak na nic zdały się jej starania po już po paru ciosach leżała na ziemi wraz z Thorem, Lokim i Stevem. Thanos podniósł rękawice ale został szybko zaatakowany przez Kapitan Marvel, która również została odrzucona. Tytan założył rękawice i był gotów ponowię pstryknąć palcami ale za dłoń złapał go Tony. Thanos odrzucił go i poprawił rękawice po czym dźwignął rękę ku górze.
- Jestem przeznaczeniem. - powiedział i pstryknął palcami. Maeve rozejrzała się wokół ale nic się nie wydarzyło. Thanos obrócił dłoń i zauważył, że nie ma kamieni. Wszyscy automatycznie spojrzeli w stronę Iron Mana. Klęczał na ziemi i dźwignął rękę do góry ukazując sześć kamieni ułożonych na jego rękawicy należącej do części pancerza.
- A ja.. jestem.. Iron Man. - powiedział i pstryknął palcami. Wszyscy wrogowie zaczęli znikać zamieniając się w pył. Statki, bronie, dosłownie wszystko znikało. Thanos rozejrzał się wokół siebie i zrozumiał, że Ziemianie byli godnymi przeciwnikami ponieważ byli podobni do niego. Walczyli o swoje do samego końca mimo, że szanse z początku byli znikome. Pogodzony z porażką usiadł i odetchnął jakby czuł ulgę, że jego pogoń właśnie się skończyła. Spojrzał ostatni raz na Avengersów i skinął w ich stronę głową ukazując tym swoje uznanie po czym zamienił się w pył i zniknął wraz z wiatrem.
Iron Man usiadł opierając się o gruz. Miał spaloną połowę ciała i był coraz bliżej końca.
- Panie Stark. - podszedł do niego Peter, zwany również jako Spider-Man. - Hej, to ja. Wygraliśmy. Wygrał pan.. Tak mi przykro. - zaczął płakać i odsunął się ustępując miejsca Pepper.
- Tony.. Spójrz na mnie.
- Pepper. - wyszeptał ledwo.
- Nic nam nie będzie. Możesz odpocząć. - powiedziała ze łzami w oczach. Złożyła ostatni pocałunek na jego czole i zamknęła jego powieki.
Tak odszedł Iron Man — avenger, bohater ale i również mąż, ojciec, a przede wszystkim przyjaciel.

♚♚♚

Po pogrzebie każdy udał się w swoją stronę ale tym razem obiecali sobie, że będą w ciągłym kontakcie. Jeśli znów będą potrzebni - wrócą.
Thor, Walkiria, Maeve i Loki wrócili do Norwegii, do Nowego Asgardu. Boginie wojny czekała najtrudniejsza rozmowa jaką kiedykolwiek musiała podjąć.
- Loki, słuchaj.. - zatrzymała go ściskając jego dłoń. Walkiria i Thor odeszli na bok, ale na tyle aby słyszeć całą rozmowę. Nie odpuściliby sobie reakcji boga kłamstw.
- Mogę odejść jeśli czujesz się źle. Nie będę miał ci tego za złe.. - powiedział kreśląc kciukiem kółka na wierzchu jej dłoni.
- Nie, to nie to.. Ja..
- Mama! - przerwała jej mała dziewczynka, która biegła w jej stronę po czym rzuciła się w jej ramiona.
- Hej księżniczko, tęskniłaś? - zapytała odsuwając jej włosy z twarzy.
- Bardzo. - przyznała i wtuliła się w ramię Maeve.
- A więc masz córkę. - powiedział nieco smutny Loki. Całkowicie inaczej zaplanował swój powrót, ale rzeczywiście pięć lat zrobiło swoje, a on nie mógł mieć o to pretensji. Nawet nie sądził, że minie tyle czasu zanim ktokolwiek odkryje możliwość skoków w czasie. Przecenił Avengersów pierwszy raz w życiu.
- Tak, nazywa się Hope.
- Kim jest ten pan? - zapytała mała chowając twarz w zagłębieniu szyi swojej mamy.
- Sama zobacz. - odparła Maeve zachęcając córkę aby spojrzała na Lokiego. Mała niepewnie przekręciła głowę w stronę mężczyzny ukazując tym samym swoje szmaragdowe oczy. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, powstała między nimi jakaś więź i już oboje wiedzieli kim dla siebie są.
- Tata?
- Wybacz mi spóźnienie, księżniczko. - Loki ujął jej małą dłoń i złożył na niej pocałunek. Nie umiał powstrzymać uśmiechu, który pchał mu się na usta. Miał córkę, która była jego podobizną. Bolał go jedynie fakt, że nie mógł uczestniczyć w pierwszych latach jej życia.
- Mamo, czy tata zostanie z nami na zawsze?
- Jeśli będzie tego chciał. - odparła Maeve i spojrzała na Lokiego. - Już nie będzie możliwości ucieczki.
- Nie chce uciekać. - oznajmił i objął kobietę ramieniem tym samym przyciągając ją do siebie.
I w tym samym momencie otworzył oczy i spojrzał wprost na nią.
Błękit. Zieleń. Błękit. Zieleń. Wpatrywali się w siebie bez słowa. Bo nie potrzebowali słów. Wyznań. Zapewnień. Przyrzeczeń. Obietnic. To było im zbędne. Widzieli tylko siebie. I przepełniającą serca miłość, która odbijała się w ich oczach, przekazując sobie nawzajem jedną istotną wiadomość. Kocham cię... Jesteś moja. Jesteś mój. I nikt i nic tego nie zmieni. Nikt tego nie zniszczy. I wszystko przetrwamy.

——
Jak widać, to koniec tej książki.
Dziękuje bardzo za każde wyświetlenie, gwiazdkę i komentarz ❤️
Zapraszam również do innych moich twórczości, które znajdziecie na moim profilu.
Do zobaczenia! ❤️‍🔥

Enjoy!

V.

Trust Me || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz