*29*

1K 62 8
                                    

Aby zdobyć kamień duszy trzeba poświęcić to, co kochasz najbardziej. I tak się stało mimo ogromnego bólu, który temu towarzyszył. Natasha Romanoff skoczyła w otchłań. Oddała swoje życie, aby reszta mogła żyć. W ten oto sposób wrócił Barton z kamieniem nieskończoności lecz nie tylko to wywołało ogromne poruszenie. Wszyscy wpatrywali się w osobę, która przybyła z Tonym i resztą drużyny.
- Wszystko wyjaśnił. Jest nasz. - powiedział Steve, ale to nie wystarczyło, aby Thor i Maeve poczuli się lepiej.
- Widziałem jak umierasz. - powiedział zdenerwowany Thor. - Mam dość twoich scen! Zbyt wiele razy cię opłakiwałem.
- Tak w sumie to umarłem. Ale nie ja tylko ten z przeszłości. - uśmiechnął się jakby to było oczywiste.
- To chyba jedyna sztuczka, która rzeczywiście mi się spodobała. - przyznał Tony. - Mamy co trzeba?
- O nie nie, najpierw on wyjaśni co tutaj robi. - wtrąciła się Maeve. Nie rozumiała nic z tego co się wydarzyło i za wszelką cenę oczekiwała, że on jej to wytłumaczy.
- W wielkim skrócie. Po Ragnaroku cofnąłem się w czasie dzięki naszej świecącej kostce. Do tego również przydały się cząsteczki Pyma, które zdobyłem podczas pobytu na Ziemi. Wiedziałem, że Thanos coś planuje — w końcu sam przez moment działałem na jego zlecenie. Wypadłem podczas bitwy, podmieniłem się miejscami ze sobą uprzednio przekazując całą moją wiedzę aby nikt nie wiedział, że coś jest nie tak.
- No to słabo ci to wyszło. Zdradził się po powrocie na statek. - skomentowała Maeve.
- Co? - zapytał zdziwiony Thor. - To nie był on?
- Nie mów, że nie zauważyłeś.
- Był miły i.. a, no tak. Nieważne. - machnął ręką blondyn.
- Kontynuując. Wiedziałem, że są dwie opcje. Albo wam się uda i nie będzie potrzeby skakania w czasie albo wręcz przeciwnie — czyli tak jak się wydarzyło. Złapałem Starka, wyjaśniłem całą sytuacje i bam, jestem. - przedstawił sytuacje tak jakby oczekiwał braw. Oszukał czas, przeznaczenie.. rodzinę.
- I tak po prostu wróciłeś. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - załkała Maeve.
- W sumie spoko, że mamy wsparcie ze strony kolejnego boga. - wzruszył ramionami Rocket.
- Mówiłaś, że się zmienił. - przypomniał Steve.
- Mówiłam też, że nie żyje! - podniosła głos i ponownie spojrzała na Lokiego. - Pięć lat żyłam w przekonaniu, że cię nie ma. Pięć pieprzonych lat, które dla ciebie trwały zaledwie sekundy! - opuściła pomieszczenie pełna gniewu. Wyszła na zewnątrz aby trochę odetchnąć. Jej złość ale i też smutek narastały również przez myśl, że Natasha oddała życie aby Avengers mogli uratować ludzkość. To nie było fair.
Hulk, Tony, Steve, Clint i Thor wymieniali swoje spostrzeżenia w altance nad jeziorem. Kłócili się i wyzywali aby finalnie dojść do wniosku, że śmierć Natashy nie pójdzie na marne.
Obok Maeve pojawił się Rocket, który zajął miejsce przy kobiecie i ścisnął jej dłoń swoją małą łapką. Chciał okazać jej wsparcie gdyż rozumiał jej ból. Pogodziła się ze śmiercią i zaczęła żyć dalej, a teraz ten ktoś nagle się pojawia. Rozumiał, że sytuacja z jej córką też nie poprawia sytuacji.
- Słuchaj, nie jesteś zobowiązana żyć z nim. Masz rodzinę i to wystarczające wyjaśnienie.
- Wiesz, że właśnie wykluczyłeś jedno drugim? - zaśmiała się bogini ocierając łzy. Wtedy dopiero doszło do szopa, że mała Hope nie była podobna do matki, lecz do ojca. Do osoby, którą dziś ujrzał pierwszy raz. Była podobna do Lokiego.
- No to nieźle się to pokomplikowało, ale wiesz.. może to kolejna szansa od losu? Nie chce ci narzucać co masz robić ale uważam, że czasem warto zaryzykować.

I może rzeczywiście było warto.

♚♚♚

Spotkali się ponownie w głównym pomieszczeniu. Zaczęli tworzyć rękawice na wzór tej, którą miał Thanos.
Maeve usiadła z boku i obserwowała proces tworzenia przedmiotu. Nagle obok niej pojawił się bóg kłamstw. Bez słowa usiadł i zaczął się jej przyglądać, ale prócz o wiele dłuższych włosów nie zauważył żadnych zmian.
- Poświęciłeś samego siebie po to, aby móc wrócić. Powiedz mi, po co? Mogłeś zostać tam i zacząć żyć tak jak chciałeś. - zapytała ale nie spojrzała w jego stronę.
- Mogłem, ale tamta Maeve nadal nie byłaby tobą. - wyznał. - Wiem, że to co zrobiłem było fatalnym pomysłem. Nie pomyślałem, że może zająć to tyle czasu.. Ja tylko chciałem żyć z tobą u boku.
- Widziałam jak Thanos cię zabija tuż po tym jak wyznałeś mi wiele rzeczy, które dopiero teraz nabierają sensu. Obiecałeś, że to wyjaśnisz i rzeczywiście dotrzymałeś obietnicy.
- Naprawdę ja..
- Porozmawiamy o tym, gdy już wrócimy do domu. - powiedziała Maeve i wstała aby dołączyć do mężczyzn, którzy właśnie się kłócili kto powinien ubrać rękawice i cofnąć działania Thanosa.
- Ja to powinienem zrobić. Widzieliście co stało się z Tytanem. Kamienie prawie go zabiły. - zabrał głos Banner.
- Skąd wiemy, że ty wytrzymasz? - zapytał Steve.
- Nie wiemy ale to głównie promieniowanie gamma. Zupełnie jakby stworzoną ją dla mnie.
- Jesteś tego pewny? - dopytała Maeve.
- Zaczynamy.
- Dobra. Pamiętaj, wszystkie ofiary Thanosa sprzed 5 lat sprowadzisz tu i teraz do teraźniejszości. - powiedział Tony. Banner przytaknął, a reszta przyodziała swoje zbroje bądź schowała się za czyjąś tarczą. Loki stanął przed Maeve i wytworzył pole ochronne. Kobieta ścisnęła jego dłoń o wiele za mocno. Jakby nadal szukała potwierdzenia, że to on. Cała siedziba została zabarykadowana, a Banner ubrał rękawice. Moc zaczęła go przytłaczać. Powoli spalała jego rękę, ale zdołał jeszcze pstryknąć palcami zanim stracił na chwile przytomność. Ich chwilową radość przerwał ogromny wybuch. Wszyscy leżeli pod gruzami budynku i próbowali się wydostać na powierzchnie.

A tam na górze pojawił się statek z tysiącami potworów, na których czele stał nie kto inny jak Thanos.

----

Enjoy!

V.

Trust Me || Loki LaufeysonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz