Leżałam na łóżku nudząc się, wtedy zadzwonił telefon.
Połączenie od Viki.
-Hej. Co tam. spytałam
-Vika kazała mi zadzwonić i poinformować że rodzi. powiedział jakiś męski głos.
-O boże, dobra w którym szpitalu jest Viki?
-xxxxxxx-xxxx
-Dobra jade.
Połączenie zakończone.
-Selena!! Viki rodzi!!! Musimy jechać do szpitala!! Krzyczę z pokoju.
-O matko! Serio? Dobra JEDZIEMY! Szybko się zebrałyśmy i po 20 minutach byłyśmy pod salą w której odbierano poród.
***
Minęło już tak z 2 godziny a Vicki wciąż niema ani jej ani jej męża. Zaczynałam się martwić. Wtedy wyszedł jej mąż z sali. Bardzo szczęśliwy.
-Urodziła! Urodziła! Dwójkę pięknych dzieci!! Krzyczy na cały szpital narzeczony Viki.
-Jeju! Nareszcie! Krzyczy Selena.
—-Uffff. oddycham z ulgą.
-Zdrowe są? Możemy je zobaczyć? Proszę Powiedz że tak. Mówię.
-Są zdrowe! Ale narazie nie możecie się z nimi zobaczyć bo mają badania i takie tam pierdóły po porodowe.
-A.. Ok a kiedy będziemy mogły? Pyta Selena.
-Myślę że za jakieś 1,5 godziny. Mówi narzeczony Vicki.
No nie co tak długo... Mówię.
-No, nic będziemy czekać.. -Mówi smutna Selena.
***
-Przepraszam pani doktor, możemy wejść do Viktori Kinderson? pytam uprzejmie pielęgniarkę, która właśnie wychodziła z jakiejś sali.
-a jesteście kimś z rodziny?
-Ja jestem jej kuzynką, a ona młodszą siostrą. Wskazałam na Selene.
-Na pewno? Vicki nie mówiła że ma siostre. Mówi pani pielęgniarka.
-No... Jej rodzice zaadoptowali Selene. Wskazuje ręką na Selene. -I Viki nie zabardzo lubi Selene. Ale spokojnie, nie pobiją się w szpitalu. Mówię z uśmiechem.
-Ehh. No dobrze, możecie wejść sala nr 2.
-Dobrze dziękujemy. Mówimy i kierujemy się w stronę sali nr 2.
-O! Vika jak się czujesz?! Krzyczy selena.
-Dobrze, nie krzycz tak. - powiedziała blada Viki.
-Ups, przepraszam. Gdzie dzieci?
-Na badaniach. mówi prawie niesłyszalnie Vicki. -A wy jak się czujecie?
-Ja okey. Powiedziałyśmy że jesteśmy twoją rodziną więc jak by co to Selena jest twoją adoptowaną Siostrą, której nie lubisz. A ja jestem twoją kuzynką. tłumacze Victorii to co powiedziałam wcześniej.
-Haha ok. Mówi Viki. Wtedy na salę wchodzi Pan doktor.
-Mogę zobaczyć moje dzieci!? - Mówi Vicki.
-Tak. - Pani Zosiu proszę niech pani przyniesie dzieci do sali nr 2. Mówi doktor.
-Dobrze, tylko czyje?? - Mówi z daleka kobiecy głos.
-Tej pani co dziś rodziła bliźnięta.
-Dobrze już idę. I zachwile przyszła z dziećmi. -proszę to pani dzieci.
-Dziękuję. powiedziała szeptem Vicki i wzięła obydwoje dzieci na ręce.
-O boże ale piękne. A gdzie twój narzeczony? Pytam.
-Pojechał do domu, ma dla mnie jakąś niespodzianke.
-uuuu fajnie. Mówi selena.
Mogę podtrzymać? Pytam.-Jasne.
-Cześć, kochaniutka. Mówię do malutkiej dziewczynki. - jak ją nazwiesz? Pytam.
-Rosemary. Odpowiada Viki. -chcesz podtrzymać Selena? Pyta i wskazuje ręką na chłopca.
-Pewnie, na choć do cioci. Mówi selena. -To jest Joachim. Mówi Vicki.
-Śliczny jest.
-Kiedy wychodzisz??? Pytam.
-za nie długo. Nie martw się będę na twoim porodzie, na twoim też Selena.
-Uff. Hah to dobrze.
-Dziędobry. Prosił bym panie o wyjście. Mówi do nas lekarz.
-Dobrze. Mówię i oddaje Rosemary, Viki.
Przejdziemy jak będziesz wychodzić. Pa. I Selena oddaje Joachima Vicki.
-Do zobaczenia.
-pa pa. Mówimy prawie równo, wychodzimy z sali i kierujemy się w stronę wyjścia.
-Poczekaj Selena, póje jeszcze szybko po batonika do automatu. - mówię do dziewczyny.
-ok. - mówi Selena. Szybkim krokiem szłam do automatu z telefonem w ręku. Nagle przewróciłam się i wpadłam w drobną sylwetkę. Dziewczyna na którą wpadłam wydawała się być lekko przestraszona. Szybko wstałam i przeprosiłam. Nagle dziecko w nosidełku zaczęło płakać, a dziewczyna za cholere nie mogła go uspokoić.
-Spróbuj go ponosić. powiedziałam z uśmiechem do dziewczyny. Ona odrazu wzięła chłopca na ręce, chwilę go ponosiła i on się uspokoił.
-Z kąd wiedziałaś że się uspokoi? pyta zaszokowana gdy odkłada już śpiącego chłopca.
-Wsumie to sama nie wiem. odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Natasha jestem. - dziewczyna podała mi rękę.
-Mia. - odpowiedziałam uśmiechem. - Przepraszam że zapytam ale.. To twoje dziecko?
-Co? Nie nie. Moich rodziców. Poprostu oni.... Nie interesują się mną i Zayanem. - powiedziała a ja domyśliłam się że Zyan to to dziecko obok niej.
-Współczuję. posłałam jej uśmiech. - Może zgadamy się kiedyś i spodkamy? Co ty na to? spytałam.
-Jasne, czemu nie. To podaj mi swój numer. Uśmiechnęłam się i podałam jej swój numer a ona mi swój. Pożegnałam się z nią i biegiem pobiegłam do Seleny.
*** Resztę rozdziałów dodam jutro***
CZYTASZ
Nastoletnia mama
Teen FictionCzy młoda dziewczyna może być gotowa na dziecko? Czy będzie je kochać po mimo tego że jest tym nie planowanym? Błąd może popełnić każdy, w końcu po to one są. Czasami błąd można naprawić, lub po prostu sprawić żeby nie był błędem a najlepszą decyzj...