5.

5.6K 142 21
                                    

***

Wstałam o 9.00, dzisiejszy dzień był dosyć ciepły, co mnie cieszyło. Byłam bardzo zadowolona z faktu iż dziś jest sobota.
Wstałam ubrałam czarne jeansy i czerwony podkoszulek. Włosy uczesałam i zrobiłam sobie warkocza. Zeszłam do kuchni, szybko porwałam suchą bułkę, ubrałam białe adidasy. I szybko wybiegłam z domu. Biegłam na przystanek, myśląc że się spóźnię na autobus. Naszczęście zdążyłam.
Usiadłam w wolnym miejscu. Zobaczyłam że do autobusu wsiada jakaś młoda kobieta z dwójką dzieci. Autobus był pełen ludzi, więc widząc że kobieta nie ma gdzie usiąść, ustąpiłam jej miejsca. Odpowiedziała mi uśmiechem.

Wyszłam z autobusu, kończąc swoją suchą bułkę. W biegłam do szkoły. Było już sporo po dzwonku, zapukałam do drzwi sali biologicznej i od razu weszłam. Przeprosiłam z swoje spóźnienie i usiadłam.

Przez parę kolejnych dni nie działo się kompletnie nic. Było standardowo, jeśli mogę to tak nazwać. Prawie zwykłe i nudne życie nastolatki.

– Nastolatki w ciąży. - dodałam na głos. Nie sądziłam że powiedzenie tego na głos sprawi że znów po czuję ten ból. Ból tego że właśnie zniszczyłam sobie życie.

Jak co dziennie znów wracałam po szkole słuchając jednej i tej samej muzyki. Wtedy znów zobaczyłam tą kobietę, tą samą którą od jakiegoś czasu codziennie widuję w autobusie z dziećmi.
Tym razem była sama. Niosła wielkie siatki z jedzeniem.
Nie minęła nawet chwila, a siatka młodej kobiety rozerwała się, wysypując całą zawartość na chodnik.
Bez namysłu podeszłam do dziewczyny i pomogłam jej pozbierać zakupy.
Było ich bardzo dużo, więc zaoferowałam jej pomoc. Zgodziła się.
Pomogłam jej zanieść zakupy do jej mieszkania.

– Dziękuje ci za pomoc. - powiedziała zmęczona. – Nie wiem czy by sobie poradziła bez ciebie. - westchnęła.

W jej mieszkaniu panował nie ład, na dodatek bardzo krzyczało w nim dwoje dzieci.

– Nie ma za co. - odpowiedziałam z uśmiechem i położyłam torbę z zakupami na krześle.

– Będę musiała ci się jakoś odwdzięczyć. - zamyśliła się młoda kobieta.

– Naprawdę nie trzeba. - powiedziałam.

– Jestem Victoria. - podała mi dłoń.

– Mia. - uśmiechnęłam się.

– Wiesz, naprawdę dziękuje ci za pomoc. Chcę ci się odwdzięczyć. - powiedziała biorąc na ręce rudowłosą dziewczynkę.

–Oh, no dobrze. - powiedziałam. – Więc spodkajmy się w kawiarni. To ta którą nie dawno otworzyli. Może być?

– Jasne. - uśmiechnęła się. – Pasuje ci siedemnasta? - zapytała.

– Myślę że tak. - powiedziałam. – Więc do zobaczenia. - pożegnałam się i wyszłam z mieszkania Viktorii.

***

– Dziękuję. - powiedziałam odbierając swoją kawę.

Siedziałam właśnie w kawiarni z Viktorią. Viktoria jest całkiem miłą osobą, dobrze mi się z nią rozmawia. Ma nie całe dwadzieścia sześć lat, a od dwóch lat jest w związku małżeńskim.

– Miło było cię poznać, Viktorio. - powiedziałam na pożegnanie.

– Ciebie również. - powiedziała. – Dbaj o siebie i dziecko. - uśmiechnęła się ciepło i każda z nas ruszyła w swoją stronę.

 Weszłam do domu, dziś nie było słychać moich rodziców, ale widziałam ich cienie w kuchni. Czyżby się pogodzili?
Weszłam do kuchni i od razu oczy moich rodziców padły na mnie. Nie było to zbyt komfortowe. Czułam że coś jest nie tak.

– Musimy porozmawiać. - odezwał się ojciec, po raz pierwszy od chyba miesiąca.

– O czym? - zapytałam zestresowana.

Czułam że to coś ważnego. Panowała cisza, tak jakby rodzice zastanawiali się czy chcą coś mówić. Co chwilę moja matka zamykała i otwierała usta, tak jak by chciała coś powiedzieć ale nie dała rady.

– Razem z twoją matką postanowiliśmy że się rozwodzimy. - powiedział w końcu mój ojciec.


Nastoletnia mamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz