Rozdział 3

11.9K 614 13
                                    

Dwie lekcje minęły szybko. Prawdziwy cud. Niełatwo przeżyć hiszpański oraz chemię. 

Na tej przerwie miałam spotkać się z Caroline na stołówce, lecz strasznie mnie podkusiło, żeby pójść na boisko. Co zrobię, że tak mnie tam ciągnie? Szybkim krokiem udałam się za szkołę.

Brama była otwarta, a mało tego na boisku stali nieznani mi chłopcy, którzy rozmawiali ze sobą. Weszłam i usiadłam na trybunach. Może zaobserwuje jakieś fajne tricki? Nigdy nie mów nigdy. 

Za mną na siedzeniach dla kibiców usiadły dziewczyny. Dlaczego? Najprawdopodobniej były w tych chłopakach zakochane, albo po prostu udawały, że interesuje je piłka nożna.

Przez dłuższą chwilę wpatrywania się w pewnego blondyna miałam dość. Jak można tak kaleczyć piłkę nożną? Zostawiając plecak ruszyłam odważnie przez trybuny, by znaleźć się na murawie i wytłumaczyć pewnemu blondynowi, w jaki sposób kopie się piłkę. Podeszłam do grupy chłopaków stojących na boisku.

- Czego chcesz? - zapytał ten sam chłopak, z którym siedziałam dzisiaj na matematyce.

Tak to ten Harry, który rano chciał mnie wywalić z ławki. Zignorowałam jego chamską odzywkę i postanowiłam podjąć się wyzwania.

- Kto więcej razy odbije piłkę. Co wy na to? - zapytałam przegryzając wargę.

- Ona chce z nami rywalizować? - zaśmiał się chłopak z brązowymi włosami. - Czy ona wie co robi?

Podniosłam brew na jego słowa. Niby uważa się kogoś lepszego ode mnie? Chyba sobie żartuje. Nigdy nie wolno oceniać po pozorach.

- Nie mamy czasu. Musimy się nimi zaopiekować - powiedział Harry wskazując na kilka dziewczyn, które siedziały na trybunach i wymieniały się plotkami.

Wszyscy z nich wstali i żwawym krokiem zaczęli zmierzać w stronę trybun. Prychnęłam pod nosem, gdy wszyscy zignorowali moje słowa. 

- Cieniasy - powiedziałam cicho, ale wystarczająco głośno, by do nich dotarło.

Otrzymałam zamierzony efekt, ponieważ błyskawicznie kilku z nich odwróciło się w moją stronę.

- Co ty powiedziałaś?! - zacisną dłonie w pięści chłopak z lokami powoli podchodząc do mnie.

- Cie, nia, sy - zaakcentowałam każdą sylabę.

- Dziś, tutaj, 15:55 - wysyczał. - I mam dla ciebie drobną radę. Nie wyskakuj na siłę do kogoś, kto jest na lepszej pozycji niż ty sama, bo może się to źle skończyć.

Wzruszyłam tylko ramionami zadowolona z efektu i ruszyłam po swój plecak, porzucony na trybunach.

Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie moje ostatnie zwycięstwo podczas meczu z włoską szkołą. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę, ile porzuciłam w Salerno. Przyjaciółkę, mamę, dom, drużynę.

Na ostatnie słowo zacisnęłam pięści.

Zostawiłam własną drużynę przed zawodami międzyszkolnymi. Jak mogłam być taka głupia? Ciekawe kto został teraz kapitanem? Mam nadzieję, że nie Sarah. Z jej gburstwem oraz pewnością siebie spadniemy na ostatnie miejsce w miejskim rankingu.

- Uważaj, bo sobie paznokcie wbijesz - zaśmiała się osoba nade mną.

- Jimmy - mruknęłam nie odwracając się.

- We własnej osobie. Co ty tu tak w ogóle robisz? - zapytał siadając obok mnie.

- Nie uwierzysz - podniosłam ręce do góry.

Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz