Rozdział 19

6.7K 439 8
                                    

Doczekaliście się tego rozdziału, co ((:

Dzień wolny- jest. Chęci- są.

Więc zapraszam Was na nowy rozdział (trochę (bardzo) przy nim płakałam).

Zbieg okoliczności, albo przeciwność losu uniemożliwiła mi dotrzymanie danego słowa Harremu.

Nie dałam mu znaku życia odkąd wspólnie opuściliśmy salę matematyczną.

Na przerwie dostałam SMS'a od taty proszącego o jak najszybsze pojawienie się w domu. Nie mogłam zaryzykować tym, że podczas gdy ja będę trenowała, będzie działo się coś nieprzyjemnego.

Pędem ruszyłam do domu nie czekając na autobus. Liczyła się teraz rodzina. Wpadłam w dobry rytm i wraz z drobnym wysiłkiem fizycznym dotarłam do domu.

Weszłam z hukiem do środka otwierając drzwi kluczem, nie przejmując się konsekwencjami.

-Tato!- wrzasnęłam na całe gardło.

Niczego nie usłyszałam, więc ponowiłam próbę. Pomimo mojego ciężkiego oddechu znowu nic do mnie nie dotarło.

Nerwowo zaczęłam chodzić po parterze. W kuchni na lodówce znalazłam karteczkę od babci, że wybiera się do swojej koleżanki. Szkoda tylko, że nie wspomniała gdzie ona mieszka, albo czy do niej dotarła.

Złapałam się za głowę, nie wiedząc, co powinnam zrobić w takiej sytuacji.

Po co tato wysłał mi tego SMS'a? Wyciągnęłam komórkę i szybkim ruchem odblokowałam telefon. Jak najszybciej weszłam w kontakty i wybrałam numer osoby, od której dostałam wiadomość. Za każdym razem pojawiało się na ekranie, że numer jest niedostępny.

Z bezsilności zaczęłam się trząść. Usiadłam na kanapie w salonie i czekałam na jakikolwiek odzew mojego ojca. Przez strach przed czymś złym całkowicie ignorowałam telefony od Harrego.

Później mogę tego żałować, ale musi zrozumieć, że rodzina jest dla mnie na pierwszym miejscu. Przymknęłam powieki próbując odgonić od siebie najgorsze scenariusze.

Wyciągnęłam z szafy koc i z mokrymi policzkami położyłam się na kanapie. Podkuliłam nogi, które owinęłam ramionami.

Od cichego płaczu rozbolała mnie głowa. Jedyną rzeczą, o której marzyłam to telefon od taty. Zmęczona ciągłym łkaniem, który sprawił, że stałam się śpiąca zasnęłam.

Odeszła. Stałam przed nią, a raczej przed jej zwłokami. Wizja mnie przed jej trumną na jednym z londyńskich cmentarzy nadal wydawała się dla mnie odległa. Kilku mężczyzn ubranych na czarno z wielkim profesjonalizmem umieścili trumnę w ogromnym dołku. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to właśnie ona mnie opuściła.

-Pożegnaj się z nią ostatni raz- moja matka wskazała na górkę piachu leżącego obok dołka.

Powolnym krokiem ruszyłam się, by nabrać trochę piasku w dłoń. Trzymając lekki stosik rozejrzałam się dookoła. Jesienne drzewo było porywane, przez silnie wiejący wiatr. Niedaleko odleciały nisko jaskółki, zwiastując deszcz. Zapowiadało się na to, że cały świat będzie płakał. Nieznani mi ludzie przechodzili niedaleko posyłając w moją stronę współczujące spojrzenie.

Wzięłam głęboki oddech i podchodząc bliżej zbocza pozwoliłam, żeby wiatr poniósł piasek, który stopniowo lądował w szczelinie. Gdy strzepałam resztki z dłoni rozejrzałam się dookoła. Drzewo, które wcześniej było szarpane przez wichurę pozostałe gołe. Stało bez żadnych liści. Ptaki znikły, a cały świat okrył się w jednolitych czarno-białych barwach.

Ludzie powtarzali moje ruchy dorzucając kilka białych róż. Białe, bo kochała je moje babcia.

Zastanawiałam się, gdzie podział się kolor. Nie musiałam się nad tym długo rozwodzić. Wraz z babcią znikły wszelakie tony. To właśnie ona nadawała mojemu życiu barw, a odchodząc zabrała je ze sobą.

Ojciec złapał mnie za ramiona, lekko je pocierając. Patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem mówiąc coś do mnie. Nie słyszałam go. Stałam się nagle lalką z opakowania. Widziałam wszystko, ale nie mogłam się poruszyć i odezwać. Jakaś siła uniemożliwiała mi to. Matka stanęła obok mnie z otwartą parasolką zwracając moją uwagę na odbijające się swoim tempem krople od powierzchni kostki.

Ktoś mnie złapał za dłonie. Spojrzałam się na nie przenosząc później wzrok na osobę, która mnie dotknęła. Była to najlepsza przyjaciółka babci. Sądząc po jej ruchu ust składała nam kondolencje, których nie słyszałam. A raczej, nie chciałam usłyszeć.

Powtórzyło się to jeszcze kilka razy, dopóki nie zostałam pociągnięta do tyłu. Odwróciłam się w stronę czyjegoś ciała i przytuliłam się jak najmocniej do znajomej sylwetki. Potrzebowałam ciepła. Postać objęła mnie równie mocno i pocałowała delikatnie w czoło.

-Jestem tu z tobą- wyszeptała mi do ucha. Rozpoznałam ten głos, jedyny w swoim rodzaju. Nikt inny takiego nie miał. - Ona też.

Dopiero wtedy zwróciłam uwagę na szczypiące mnie z zimna ciało. Policzki pokryte słoną cieczą bolały najmocniej. Pociągnęłam jeszcze kilka razy nosem, by poczuć woń chłopaka. Tak, to był ON.

Wyjrzałam przez jego ramię. Wcześniej stojące nagie drzewo przybrało zielone liście. Nie targał już wiatr, starodrzew stał prosto kołysząc się od czasu do czasu. Ptaki powoli wylatywały ze swoich schronień, a słońce przebijało się przez mijające Londyn burzowe chmury.

Rozluźnił uścisk, który po pewnym czasie zacisnął. Wiedziałam, że to właśnie ten chłopak został następną osobą, która miała nadawać mojemu życiu barw.

-Alice, musimy już iść- usłyszałam za plecami zatroskane głosy pełne smutku.

Odwróciłam się do moich rodziców. Zostaliśmy tylko my. Pokiwałam lekko głową i podeszłam do nich. Tato zagarnął mnie do uścisku. Odchodząc odwróciłam się jeszcze raz w stronę chłopaka. Nie zastałam już go. Znikł.

Leniwie otworzyłam lepiące się powieki. Musiałam płakać nawet przez sen. Na fotelu zauważyłam mojego ojca, który czytał gazetę. Niezgrabnie podniosłam się z miejsca zwracając tym samym jego uwagę.

-Co się stało z babcią?- wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu.

Mężczyzna odłożył gazetę na ladę.

Bałam się, co mogę od niego usłyszeć.

Zamknęłam powieki po raz kolejny czekając na najgorsze.

DRAMA TIME

p.s. ZAPRASZAM NA ESCAPADE

Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz