Rozdział 37

3.8K 300 13
                                    

Pośród rozluźniającego się tłumu uczniów zauważyłam sylwetkę Jimmiego opartą o jedną ze ścian. Chłopak z zadowoleniem wpatrywał się w telefon. Zaśmiałam się cicho na jego widok. Mogłam się założyć, że właśnie pisał SMS'y do niewysokiej blondynki, która mieszkała naprzeciwko mnie. 

Nie karząc mu dłużej na mnie czekać przyśpieszyłam kroku. 

- Jestem - stanęłam przed nim, na co uniósł brwi. - Mieliśmy iść na...

- Tak, pamiętam - posłał mi łagodny uśmiech. 

Chłopak promieniował entuzjazmem i nie dało się tego nie zauważyć. Był jedną z najbardziej zadowolonych z życia osób, jakie znałam. Skinęłam głową w stronę głównych drzwi naszej szkoły. 

- Idziemy? - spytałam, na co przystanął.

Ruszyliśmy pewnym siebie krokiem w stronę boiska. Nikt z naszej dwójki nie chciał przełamać ciszy, która towarzyszyła nam od chwili opuszczenia budynku. Każdy podążył za własnymi myślami, całkowicie zapominając o drugiej osobie.

- Wiesz... - wyrwałam się z własnych przemyśleń. - Może powinieneś się z nią umówić?

Spojrzał się na mnie pytająco, na co wywróciłam oczami. Czasami nie mogłam zrozumieć, dlaczego ludzie są tak ślepi na uczucia. Z pewnością nawet niewidomy mógłby zauważyć, że między nimi iskrzy.

- Z Caroline - szturchnęłam go w ramie, wypowiadając jej imię.

Obserwowałam jak na jego twarz wkrada się lekki rumieniec, który próbował zakryć spuszczając głowę w dół.

- Nie umówiłaby się ze mną - stwierdził twardo po chwili. - Widzi mnie tylko w roli przyjaciela.

Natychmiast zaprzeczyłam. 

- Jak na kogoś, kto posiada przeciętną inteligencję powinieneś chociaż zauważyć, że jej się podobasz.

- Piękne dzięki - mruknął pod nosem.

Spojrzałam przed siebie. Oboje staliśmy przed bramą prowadzącą na obiekt, która została otwarta dla tych, którzy przyszli na popołudniowy trening piłki nożnej.

Ktoś szturchną mnie w bok. Skrzywiłam się. Brama była na tyle szeroka, że mogło by przez nią przebiec stado bawołów.

- Uważaj Jay - warknął Parker do wysokiego szatyna, który niezgrabnie mnie wyminął. 

Usłyszeliśmy, jak chłopak chichocze pod nosem. Z morderczym wzrokiem obserwowaliśmy, jak idzie w stronę szatni, a następnie znika za drzwiami jednej z nich.

- Nie wejdę tam - mruknęłam z obrzydzeniem, na co mój towarzysz się zaśmiał.

- Nagie, wysportowane ciała, rozczochrane włosy. Błagam cię, która dziewczyna nie chciałaby tego zobaczyć - szturchnął mnie delikatnie w bok.

Założyłam na ręce na klatkę piersiową próbując podbudować swoją zdecydowaną postawę.

- Chyba śpieszy ci się tam bardziej, niż mi.

***

Siedziałam wraz z moim przyjacielem na dolnych trybunach. Szkolni zawodnicy weszli przed czasem na murawę w celu rozgrzania się przed treningiem.

Co chwilę czułam na sobie ciekawskie spojrzenia, jakby moja obecność była dla nich czymś wyjątkowym.

Chwilę przed umówionym czasem po murawie biegali wszyscy z wyjątkiem kapitana. Prawda jest taka, że nie mam pojęcia, czy Harry nadal utrzymuje swoją pozycję, ponieważ słowa dyrektorki ewidentnie wskazały na to, że został zawieszony w działalności drużyny.

- Trener - szepnął Jimmy.

Spojrzałam się na bramę, przez którą przechodził trener. Obok pana Morrisa w sportowym stroju szedł Harry, który rozmawiał ze starszym mężczyzną. Z daleka można było wywnioskować, że toczą żywą dyskusję, ponieważ obaj żywo gestykulowali.

Zatrzymali się obaj przy krawędzi boiska i zwołali wszystkich obecnych zawodników. Styles obejrzał się dookoła i skinął w moją stronę głową.


Nie wiem dlaczego tego wcześniej nie opublikowałam :/

btw. Mielibyście ochotę na opowiadanie w stylu science-fiction? Oczywiście było by to fanfiction.






Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz