Rozdział 31

7.2K 456 39
                                    

08/02 poniedziałek

Dzisiejszy dzień w szkole nie powinien zaliczać się do udanych. Oscar przez swój dziecięcy pomysł z tortem wybił pół szkoły. Większość uczniów nie zawitała dzisiaj na terenie placówki, przez co nauczyciele nie chcieli prowadzić lekcji dla sześciu osób w każdej klasie. Mieliśmy wyjątkowy luz i jeśli mam być szczera nie przeszkadzałoby mi, gdyby takie sytuacje wydarzały się częściej.

- Nie cieszysz się? - uniósł brew Oscar, kiedy byliśmy na stołówce.

Nie da się ukryć, że oprócz nas siedziały same inteligentne osoby, które zamiast spędzać czas na imprezie siedziały w domu i powtarzały materiał z poprzednich zajęć. Znalazło się jeszcze kilku takich, którzy nie zdążyli prawdopodobnie na kawałek zatrutego ciasta, ale było ich niewiele.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Brakowało całej elity wraz z naszymi przyjaciółmi.

- Jak mogłeś nie powiedzieć o planie swojego zamachu na tort Carolinie i reszcie naszej paczki? - zapytałam wskazując na puste miejsca.

- Łaziłaby za mną cały czas i pilnowała mnie - mruknął i wziął łyka wody, z butelki stojącej na blacie.

Pokręciłam z dezaprobatą głową. Jego pomysły robią się chore. Uniosłam brwi i nie odzywając się więcej, zaczęłam konsumowanie swoich kanapek.

- Przynajmniej nie ma elity - uśmiechnął się pod nosem, na co skarciłam go wzrokiem.

- Aż tak ci na tym zależy? - zapytałam z wyrzutem, na co wzruszył ramionami.

Westchnęłam i spojrzałam się na platformę, gdzie powinny siedzieć wszystkie popularne osoby z naszej szkoły. Nie powinnam się zdziwić, że nie zobaczyłam tam całej śmietanki towarzyskiej.

- Nawet jubilat jest chory? - powiedziałam uderzając dłonią w stół.

- Nagle się nim zainteresowałaś? - odpowiedział pytaniem.

- Oscar - warknęłam, na co wywrócił oczami.

Irytował mnie coraz bardziej.

***

- Jak ja się za tobą stęskniłam - usłyszałam radosny głos mojej przyjaciółki. - Ty jeszcze żyjesz?

Zaśmiałam się pod nosem, na słowa Agnese. Obie dawno się nie widziałyśmy, więc zdecydowałyśmy się na drugą od mojego wyjazdu rozmowę na skype. Bardzo brakowało mi mojej bratniej duszy i gdy tylko usłyszałam jej melodyjny głos od razu moje oczy zaszły lekką mgłą. 

- Tylko się nie rozbecz, sole* - uśmiechnęła się, na co otarłam spływające powoli łzy. - Mów, co u ciebie.

- Dzieję się dużo. Czasami uważam, że nawet zbyt wiele - podniosłam leżący na łóżku koc i owinęłam się szczelnie. - Poznałam tu nowe, przyjazne osoby, ale wciąż nie są w stanie zastąpić mi ciebie. 

- Ripetere** - powiedziała wrednie, na co teatralnie westchnęłam. - Ostatnio prosiłaś mnie o kilka informacji. Przechodząc do nich; nowym kapitanem została Sarah. Certo***, dzięki niej przegraliśmy trzy mecze z rzędu. Nie wiem czemu to właśnie ona została wybrana na te miejsce. Może trener ma nierówno pod sufitem?

- Forse**** - mruknęłam, na co szatynka się skrzywiła. - A co u ciebie?

- Próbowałam w naszej szkole znaleźć normalnych, allora***** złapałam nowe kontakty - podniosła lekko kąciki ust. - Ale nadal tobie nie dorównują. Kiedy wrócisz, Alice?

- Domani****** - zażartowałam, na co prychnęła. - Szkoda, że nie mogę cię przytulić.

Wyswobodziłam się z miękkiego materiału i ramionami objęłam laptopa, na którym wyświetlana była dziewczyna.

- Nie tak mocno, bo mnie udusisz - powiedziała ironicznie. 

-  Fottiti******* - mruknęłam wracając do poprzedniego usadzenia. - I arrivederci Italia********!

Uniosła brew na moje słowa i założyła ramiona na piersi. Powtórzyłam jej ruchy, po czym wystawiłam w jej stronę język.

Mogłabym przysiąść, że rozmowa z nią mogłaby trwać wieki. Przez kolejne trzy godziny rozmawiałyśmy o tym, co zdarzyło się w miniony miesiąc. Kiedy wybiła późna godzina nie mogłyśmy uwierzyć, że tak szybko zleciał nam czas. Niezaprzeczalnie mamy jeszcze dużo tematów, które powinnyśmy razem przedyskutować.

Z bólem w sercu pożegnałam się z Agnese i zakończyłam rozmowę. Wzdychając odłożyłam laptop na szafkę, po czym położyłam się na łóżku i analizowałam wszystko, co udało mi się dowiedzieć od dziewczyny.


Rozdział teoretycznie bez akcji, ale uwierzcie mi - musimy przez to przebrnąć. Specjalnie z tej okazji urządziłam Wam (wiem, że wszyscy macie teraz wolne, a ja zmuszam do nauki słówek):

~ NAUKA WŁOSKIEGO ~

* sole - słońce (pieszczotliwa nazwa, skierowana do kogoś)

** ripetere - powtórz

*** certo - oczywiście

**** forse - może

***** allora - a więc

****** domani - jutro

******* fottiti - odpowiednik angielskiego fuck you

******** arrivederci Italia - do widzenia Włochy (same arrivederci znaczy do widzenia)

Zakończyliśmy ten dziesięciodniowy maraton. Jestem dumna!

Podobało się Wam? Uprzedzając pytania następne szalone pisanie zrobię w ferie, buziaki x




Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz