Rozdział 7

10.4K 551 15
                                    

14/01 czwartek

[Alice]

Obudziłam się z ogromnym bólem brzucha. Strasznie mnie skręcało. Wraz z Ellie nie poszłyśmy dzisiaj do szkoły z tego samego powodu. Nie wiedziałyśmy, co może nam dolegać.

- Cześć - mruknęłam, gdy zobaczyłam szperającą coś na telefonie El.

Z tego, co mi opowiadała wczoraj dziewczyna, bardzo dużo czasu spędza na tumblr'rze. Sama poleciła mi, żebym założyła sobie tam konto. 

- Wyspana? - spojrzała na mnie leżąc w łóżku pod ścianą.

Chociaż nic takiego się nie stało czułam, że Ellie zachowuje się inaczej.

- Tak, ale strasznie boli mnie brzuch - przekręciłam się na plecy.

- Mnie też.

Zauważyłam, że korzysta w tej chwili z Facebook'a. Podniosłam leżący na szafce nocnej tablet i zalogowałam się na swoje konto.

Nie było mnie zaledwie kilka dni a miałam spam w wiadomościach od mojej przyjaciółki z Włoch.

●Agnese Capone

Hej!
AL!!!!!
JEZU DZIEWCZYNO ZNÓW NA MURAWIE!?!?!
OMG
KIEDY WEJDZIESZ NA FB?
NIE BĘDĘ PLACIĆ ZA ROAMING
CZAISZ?
ODPISZ MI BO BEDZIE ŹLE Z TOBĄ LASIA
JEZUU...
PEWNIE LEŻYSZ GDZIEŚ W KRZAKACH.
ZADZWONIE NA POLICJE
MOŻE CIE SZYBCIEJ ZNAJDĄ... JAK MYŚLISZ?
WCZORAJ MI NIE ODPISAŁAŚ!!!
PISZE NA LEKCJI KOBIETO! JAK MI ZABIORĄ TELEFON TO SAMA BĘDZIESZ DO TEJ LAFIRYNDY OD CHEMII SZŁA 
JAK TY WYTRZYMUJESZ BEZ INTERNETU?
OK, FOCH. 

Agnese pisze...

NASZA PRZYJAŹŃ NIE ISTNIEJE LASIA NARA!

Zaśmiałam się cicho. Dobrze wiedziałam, że Agnese wykupiła sobie roaming dzień przed moim wyjazdem. Wystukałam tylko krótką wiadomość "Niepotrzebnie latałaś po roaming przed moim odlotem", po czym wylogowałam się i odłożyłam urządzenie na mebel.

- Która jest godzina? - zapytałam, chociaż i tak nie wybierałam się do szkoły.

- Dziesiąta.

- Idę zrobić śniadanie. Co chcesz? - zapytałam uprzejmie, stając na nogi.

- Babcia zawsze je robi. Chodź zobaczymy, czy już wstała - podniosła się z łóżka i obie zeszłyśmy na dół.

Z kuchni dobiegał zapach świeżego pieczywa. Szybko ruszyłam w tamtą stronę. Na stole leżały kanapki, ułożone na talerzu. Obydwie prędko wzięłyśmy się za jedzenie.

- Masz jakieś plany na dziś? - zapytałam odkładając talerz do zlewu.

Czułam, że silny ból, który rozrywał mój brzuch ustąpił.

- Nie - spojrzała na mnie zaskoczona.

- Boli cię jeszcze brzuch? - zapytałam idąc z dziewczyną na piętro.

- Po tych kanapkach nic nie czuję - zaśmiałam się, ponieważ ze mną było tak samo.

- Gdzie jest babcia? - zapytałam przypominając sobie o gospodyni.

- Wyszła do swojej koleżanki, zostawiła kartkę na lodówce. To co robimy? - uśmiechnęła się do mnie.

Przez chwilę zastanowiłam się, gdzie bym chciała spędzić czas. Szybko opracowałam idealny plan dnia.

- Chciałabym pójść do galerii o 12, mam do kupienia kilka rzeczy. Możemy pójść na obiad do McDonald's - zasugerowałam, na Ellie chętnie się zgodziła.

* * *

- Nie wyjdziesz tak ubrana na zewnątrz! - moja kuzynka spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem.

Może, w tych czarnych dresach oraz w granatowej, porozciąganej bluzie z nadrukiem Chelsea'y nie wyglądałam atrakcyjnie, ale przynajmniej było mi wygodnie.

- Gdybym była chłopakiem powiedziałabym "Wolę w dresach śmigać śmiało, niż se w rurkach miażdżyć jajo" - powiedziałam zakładając ręce na piersi.

- Dzięki Ci Bożę, że mojemu wujkowi urodziła się gówniara, a nie gówniarz- wzniosła ręce do góry.

Zaśmiałam się na jej słowa, ponieważ moi rodzice chcieli mieć syna. W sumie teraz nie robi im to różnicy, ponieważ uważają, że i tak zachowuje się 'jak chłop'.

Cieszyłam się, że pomogłam Ellie wydostać się z głębokiego doła. Dzisiaj była nawet skora do żartów.

Różnica jednego roku różnicy między nami nie jest teraz odczuwalna. Mówiła mi, że chodzi do tego samego liceum co ja, tylko do 1 klasy. Mimo tego ani razu nie widziałam jej na terenie naszej placówki.

- Ubierz te czarne rurki - rzuciła we mnie czarnym materiałem.

Zwinnie je złapałam i przyjrzałam się im.

- Nie stać Cię na normalne spodnie, że dajesz mi porwane? - zapytałam, marszcząc nos.

- Teraz się takie nosi, wkładaj - przewróciła oczami.

Kazała mi nie patrzeć w lustro, aż nie wystylizuje mnie do końca. Za jej przymusem musiałam nałożyć obciskające spodnie z rozcięciami na kolanach oraz białą bluzkę na ramiączkach. Chciała, żebym zarzuciła na to skórzaną kurtkę, lecz dzielnie się wzbraniałam i skończyło się na tym, że ubrałam czarną bluzę.

- Masz te buty. - pomachała mi przed nosem parą Vansów i zawiesiła naszyjnik na szyi.

- Nawet nie będę mogła na siebie patrzeć, uh - westchnęłam spoglądając na kuzynkę. Tak naprawdę chodziło mi o to, żeby się wkurzyła.

- Ja ci zaraz dam uh! - pociągnęłam mnie przed lustro w salonie pokazując, że nie jest zadowolona z mojej reakcji na jej starania.

Otworzyłam szerzej oczy. To co ona zrobiła w czasie dwudziestu minut jest niesamowite.

Całkowicie zmieniła mój styl na bardziej kobiecy. Teraz nie jestem taka pewna, w jakim wydaniu wolę siebie bardziej.

- Idę zostawić wiadomość, że wychodzimy. Zaczekaj na mnie! - krzyknęła, gdy zniknęła za ścianą.

Szybko wróciłam na górę po torbę i stanęłam ponownie przed lustrem przyglądając się sobie z szeroko otwartymi oczami. Stałam, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Wyjęłam telefon i zrobiłam sobie kilka zdjęć. Pokaże je kiedyś mamie, że jednak umiem wyglądać, jak kobieta.

Gdy dołączyła do mnie Ellie obie zarzuciłyśmy na siebie kurtki, ponieważ mimo słonecznej wczoraj pogody dziś padało. Z uśmiechem na twarzy opuściłyśmy dom, nie zapominając, że trzeba go zamknąć.

Są święta więc mam dużo wolnego czasu (a przynajmniej więcej niż w trakcie normalnych dni, gdy jestem torturowana przez babkę z chemii i fizyki). Myślę, że do końca świąt uda mi się coś jeszcze wstawić.
WESOŁYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH! x


Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz