Rozdział 4

11.4K 671 18
                                    

Przed piętnastą skończyłam wszystkie lekcje. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, a nie chciałam wracać do domu przed załatwieniem sprawy z Harry'm. Usiadłam zrezygnowana na ławce przed budynkiem.

Przyglądałam się uczniom wychodzącym ze szkoły. Uśmiechali się, śmiali. Niektórzy z nich podobierali się nawet w niewielkie grupki i udali się do swoich domów albo do pobliskiej kawiarni. 

Dziś była wyjątkowo ładna pogoda, z której skorzystała płeć damskiej populacji w szkole. Większość dziewczyn ubrana była w letnie sukienki, podczas gdy ja siedziałam w czarnych spodenkach i crop topie z czarną beanie na głowie. Wyglądałam jak wyrzutek społeczny.

Powinnam się cieszyć, że jestem inna. Dziewczyna wzrostu 168 cm, mający własny styl - to właśnie ja. Nie chcę pod wpływem innych zmieniać się w kogoś, kim nie jestem. Nie czułabym się sobą. Swoim wyglądem wyrażam siebie oraz swoją osobowość.

To tylko rok. Wytrzymam. Rozejrzałam się dookoła.

Czemu tu przyjechałam? Na pewno nie dla wrażeń. Jedyną rzeczą, która mnie pociąga w Londynie są sklepy o większym zasobie niż te we Włoszech, a jedyną sprawą, która mnie tu sprowadziła jest moja babcia. 

Babcia, której zostało niewiele życia. Ona jest tą osobą, której zawdzięczam swoje spojrzenie na świat oraz wychowanie. Dzięki niej doświadczyłam, co to prawdziwa rodzina. Była moim spadochronem w upadkach i pasami startowymi w locie. 

Myśl, że mogę ją stracić już niedługo wciąż do mnie nie docierała. Przez naszą wyprowadzkę nie widywałyśmy się tak często, jak wtedy, kiedy mieszkałam tutaj, w Londynie. Mogłabym stwierdzić, że wiele kilometrów między nami ograniczyło nasze kontakty do minimum.

- Styles! Ruszaj dupę idioto! - usłyszałam krzyk jednej osoby z grupy, która stała pod drzewem.

Rzuciłam spojrzenie na śmiejące się osoby. Elita. Po chwili chłopak z lokami wybiegł z gmachu szkoły i skierował się w stronę swoich kumpli. Jeszcze raz spojrzałam na towarzystwo i obserwowałam ich, aż opuścili teren szkoły.

Rozsiadłam się wygodnie na ławce. Co będę robiła przez ten czas? Wyciągnęłam telefon i napisałam do taty.

Ja: Masz na dzisiaj jakieś plany?

Po pięciu minutach usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Tata: Nie masz przypadkiem lekcji?

Ja: Nie. Wrócę do domu trochę później.

Tata: Czemu?

Nie odpisałam mu.

Tata: Nowi znajomi?

Ja: Nie szukam przyjaciół.

Schowałam telefon do kieszeni, nie czekając na wiadomość od taty. Oboje wiemy, że nie muszę wychodzić ze swoją paczką, by czuć się osobą z życiem towarzyskim. Nie potrzebuję być otaczana tłumem, ani być popularna. Dlatego gra w piłkę nożną nadal stanowi dla mnie wyzwanie, ponieważ uczy mnie zachowania i pracy w grupie.

- Uuuu... - usłyszałam za sobą znajomy głos.

Podniosłam wzrok. Jimmy.

- Masz wrodzony zmysł prześladowania mnie? - zaśmiałam się.

- Nic o tym nie wiem - podniósł ręce do góry na znak obrony. - Na co czekasz?

- A ty? - zapytałam spoglądając na niego kątem oka.

- Ja na nic nie czekam - wzruszył ramionami.

Skinęłam głową. Orzekł niczym filozof, przez co zastanowiłam się nad wypowiedzianymi przez niego słowami.

Football > Harry ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz