~11~

732 25 1
                                    

Dym wytwarzany przez ogień palił moje płuca, tworząc przy tym mroczki przed oczami, dodatkowo ból spowodowany uderzeniem o ścianę wcale nie pomagał.
Odruchowo dotknęłam miejsca które mnie najbardziej bolało, czyli tył głowy.
-Kurwa- powiedziałam gdy zobaczyłam na swojej dłoni krew.
Czułam jak powoli traciłam panowanie nad ciałem, jednak nadal próbowałam nie dać po sobie tego poznać.
-Soph wszystko w porządku?-zapytał Buck podchodząc do mnie i kładąc mi dłonie na ramionach. W jego oczach widziałam zmartwienie, strach.
W oczach Steve'a stojącego zobaczyłam to samo ale również coś, czego nie mogłam wyczytać.

-Tak, tak wszystko w porządku. Możemy iść dalej-wyminęłam ich szybko znajdując się teraz na samym przodzie. Ciemność jaka panowała na korytarzu oraz zamieszanie między naszą trojką sprawiły, że mężczyźni nie zauważyli rany. Długo jednak nie poszedłam, ponieważ nagle zobaczyłam ciemność, a ostatnie co usłyszałam to odgłosy biegu w moją stronę. Potem nie było już nic.

~~~

Czułam się...dziwnie. Lekkie trzęsienie sprawiało że ciężar mojego ciała spoczywał raz po stronie prawej raz po lewej a czasami po środku. Było to uspokajające i sprawiało, że chciało się spać. Sama ciekawość i wspomnienia powoli wracające do mnie sprawiały, że musiałam otworzyć oczy. Mrugnełam kilka razy przyzwyczajając moje oczy do bardzo jasnego światła. Gdy wzrok się wyostrzył a oczy przyzwyczaiły pierwszym co zauważyłam było to niebo.

Czyli już nie jestem w bazie Hydry...

Po kilku sekundach doszło do mnie, że się przemieszczamy. Przechyliłam lekko głowę w prawą stronę.

Steve's pov

Ruszyliśmy w stronę drzwi. Przez adrenalinę nie zorientowałem się, że Sophie została w tyle. Uświadomił mnie o tym Bucky podchodząc do niej.

-Soph wszytsko w porządku?-zapytał z troską. Bardzo zbladła a jej oczy wyglądały jakby zaraz miała upaść na ziemię. Myślałem jednak że to zwyczajne zmęczenie.

-Tak, tak wszystko w porządku. Możemy iść dalej- powiedziała szybko wymijając nas. Wymieniliśmy z przyjacielem porozumiewawcze spojrzenia i postanowiliśmy za nią ruszyć. Gdy tylko się odwróciliśmy dziewczyna stanęła w miejscu niebezpiecznie się chwiejąc, potem już tylko poleciała. Mój refleks zadziałał szybko a ja natychmiast podbiegłem i w ostatniej chwili włapałem dziewczynę.
-Soph- lekko potrząsnąłem jej ramieniem-Sophie-coraz bardziej się denerwowałem.

Bucky podszedł do nas poparzył na pewnie punkt na podłodze jednak zbytnio się tym nie przejąłem. Chciałem za wszelką cenę ,,obudzić" Sophie.

-Steve- powiedział. Odwrociłem twarz w jego stronę.-Ona krwawi-pokazał na podłogę na której znajdowały się krople krwi, których ciągle przybywało jak się okazało z rany znajdującej się na tylniej stronie głowy. Podałem Buckowi Dziewczynę, urwałem rękaw mojej kurtki i zrobiłem z tego prowizoryczny bandarz uciskowy. Wziąłem ją spowrotem na ręce i razem z nią w ramionach, szedłem za Jamesem do wyjścia z budynku.

Doszliśmy do dosyć dużej grupki, w której zebrani byli przetrwali żołnierze z oddziału 107.
-Wszyscy cali?-odpowiedziało mi zbiorowe kiwanie głów. Wyciagnąłem komunikator- był zniszczony przez kulę, która się w nim znajdywała. Szlag.
Chciałem sięgnąć po komunikator Soph lecz go nie było. Musiała go gdzieś zgubić.-Zatem musimy się zbierać aby jutro przed zachodem dojść do obozu.

Niosłem dziewczynę patrząc przed siebie i zastanawiając się coś się dzisiaj wydarzyło. Próbowałem przypomnieć sobie istotne i potrzebne rzeczy, które zobaczyłem w bazie.

Sophia's pov

-Steve-powiedziałam do siebie zwracając przy tym jego uwagę.
-Sopkojnie, już jesteś bezpieczna. Nie bój się- powiedział do mnie chłopak.
-Co się stało?- zapytałam, ponieważ chciałam się bardzo tego dowiedzieć.
-Zemdlałaś, ponieważ miałaś ranę na głowie. Szybko ci ją na szczęście opatrzyłem. Dlaczego nam o niej nie powiedziałaś?- zamknęłam oczy gdyż w normalnym przypadku spuściłabym głowę. Chciałam zejść z jego ramion i sama pójść już dalej. Gdy ten wyczuł mój ruch odrazu bardziej przycisnął mnie do siebie.- Nigdzie nie idziesz.
-Ale jestem ciężka i sama potrafię sobie poradzić. Już nic mnie nie boli.-bolało ale nie chciałam aby to wiedział.
-Nie ma mowy i mojego zdania nie zmienisz-przewróciłam oczami i ostatecznie poddałam się.
Zobaczyłam jeszcze na sobie dużą, męską kurtkę bez rękawa.Popatrzylam pytająco na chłopaka.
-Nie chciałem aby było ci zimno- uśmiechnął się wręcz rozbrajająco. Zamknęłam oczy i pod wpływem ciepła, które odczuwałam od chłopaka i poczuciu bezpieczeństwa, zasnęłam.

~~~

3 godziny temu wreszcie obudziłam się i tak bardzo męczyłam Steva, że pozwolił mi wreszcie samej iść. Musiałam iść jedak kolo niego. Nie najgorzej. Mimo zmęczenia nikt z nas nie zwolnił kroku, wręcz przeciwnie gdy zobaczyliśmy dobrze znane nam tereny przyspieszyliśmy dotychczasowe tempo. Cudem udało nam się dojść.

Gdy weszliśmy na teren obozu wszystkie oczy zwróciły się na nas.
Peggy natychmiast do mnie podbiegła i przytuliła a do Steva podszedł pułkownik.
-Dobra robota Rogers-powiedział

***********************************
Miłego dnia !

Old New Love// Steve Rogers • Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz