~30~

443 20 1
                                    

Usiadłam na łóżku ściągając ręce z jego twarzy jednak nadal patrząc na niego. Cała reszta opuściła głowy.

- Co masz na myśli mówiąc, że umarłam? Przecież jestem cała i zdrowa - zagalopowałam się - No może nie zdrowa ale cała - znowu - No dobra może nie cała bo no nie mam trochę skóry ale wiesz oco mi chodzi. - powiedziałam ale nikomu nie było do śmiechu.

Popatrzył na ziemię.

- Twój organizm nie wytrzymał tak ogromnej ilości bakterii z twoich ran i poprostu...umarłaś. przenieśliśmy twoje ciało tutaj. Nagle w nocy wybuchł alarm, nikt nie wiedział oco chodziło B dochodził z twojej sali. Gdy tam weszliśmy jakieś dziwne moce zaczęły nami rzucać, manipulować, bawić się nami jakbyśmy byli całkowicie bezsilni. Jakbyśmy byli jakimiś marionetkami. Potem już wiesz co się dalej wydarzyło.

- To dlatego tak wyglądacie - szepnęłam do siebie. Zapadła cisza. Każdy pogrążony był w swoich myślach. Widziałam, że na to nikt z nich nie był przygotowany.

- Trzeba zrobić badania - zaczął Stark a wszyscy się na niego popatrzyli.

- Daj spokój Tony, nikt nie ma na to po tym wszystkim siły. Sophie też już jest przytłoczona. Powinna sobie najpierw to sama poukładać. - byłam wdzięczna Natashy za te słowa. To prawda, miałam kompletny mętlik w głowie. Cała reszta jej przytaknęła. Wstając z krzeseł popatrzyli na mnie ze smutkiem w oczach i pokolei zaczęli Wychodzić z sali. Ostatni wyszedł Steve. Popatrzył na mnie jeszcze raz, uśmiechnął się pokrzepiająco po czym wychodząc zamknął za sobą drzwi i zgasił w pokoju.. Sekundę potem przez małe okienko w ścianie zobaczyłam, że światło na korytarzu również zgasnęło.

Położyłam się na plecach i zaczęłam patrzeć w sufit.

Dopiero w tym momencie gdy zaczęłam analizować to co wcześniej powiedział Steve zaczęło do mnie to dochodzić. Ja mogę umrzeć a nawet praktycznie nie żyłam. Usiadłam na łóżku, żeby wstać I zaświecić światło jednak ono samo się zaświeciło jeszcze bardziej mnie szokując i strasząc. Rozejrzałam się jednak było całkowicie pusto w środku. W pokoju byłam tylko ja. Zignorowałam światło i odkryłam kołdrę. Podniosłam koszulkę bo głównie tam znajdywał się moje ,,śmiertelne" rany. Co prawda metalowe części pozostały niezmiennie w swoim miejscu jednak skóra wokół nich oraz inne rany na skórze były całkowicie zagojone. Wyglądały jakbym zrobiła je kilka lat temu i od razu wyleczyła. Każda była zasklepiona oraz dobrze wygojona a została o niej tylko blizna. Zrobiło mi się gorąco i cała się zestresowałam. W pokoju słyszałam szepty a gdzieniegdzie przed moimi oczami przelatywały kolory, które potem magicznie znikały. Wstałam jak najszybciej z łóżka bo poprostu zaczęłam się bać co było dla mnie nielada rzeczą i wybiegłam na korytarz. Głosy podążały za mną jednak stały się teraz pewnego rodzaju echem podążającym za mną.

Skręcałam w korytarze do momentu gdy dotarłam do windy. Klikałam cały czaś, najszybciej jak tylko mogłam w guzik windy do momentu gdy się nie otworzyła. Wpadłam do środka i zaczęłam tym razem naciskać inny losowy guzik. Szepty się zblizały a ja bałam coraz bardziej. Miałam gęsią skórkę. Winda szybko dojechała na piętro. Zaczęłam biec do końca korytarza w ciemności. Gdy uderzyłam w jakieś drzwi, upadłam na podłogę. Wiedziałam, że nigdzie już nie pobiegnę więc pociągnęłam nogi bliżej siebie i zakryłam uszy dłońmi w nadziei, że uciszy to głosy jednak nic mylnego. To tylko je spotęgowało. Były coraz głośniejsze. Ktoś odsunął moją dłoń od głowy a głosy zniknęły. Było całkowicie cicho.

- Sophie? Co ty tutaj robisz? - rozpoznałam w ciemności głos Steve'a.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Mężczyzna wziął mnie jedną ręką pod kolana a jedną pod ramiona i wziosł do jednego z pokoi. Położył mnie na łóżku a następnie zaświecił lampkę nocną. Usiadł obok mnie i popatrzył na mnie z wyraźną troską w oczach.
- Co się stało? Wszystko w porządku? - Nadal milczałam. Nic nie powiedziałam a jedynie korzystając z tego, że było obok przytuliłam się do niego. Zaczął nas lekko kołysać w różne strony. - Sophie wiesz, że możesz mi powiedzieć co się dzieje.

- Ja się boję Steve. - zaczęłam. Podniósł mój podbródek abym na niego popatrzyła. - Nie wiem co się ze mną dzieje. Nic nie jest w porządku. Słyszę jakieś dziwne głosy, byłam trupem, mam ponad 70 lat i dzieją się jakiś niemożliwe do wytłumaczenia rzeczy. Ja już sobie nie daję rady. To wszystko mnie przytłacza.

- Nawet nie wiesz jak bardzo boli mnie widząc Cię w takim stanie a nie wiedząc, jak mogę Ci pomóc i czy jakkolwiek mogę. Gdybym tylko mógł wziąłbym to wszystko na siebie ale świat jest tak bardzo niesprawiedliwy i tak okropne rzeczy muszą spotykać tak cudowną osobę jak ty. - powiedział a mi jeszcze bardziej zachciało się płakać.

- Steve to ja jestem problemem. To przeze mnie macie teraz te problemy. Zanim się pojawiłam nie mieliście takich zbędnych rzeczy jak ja. Ty masz Sharon a teraz ją zaniedbujesz, tak samo jak ich. To wszytsko przeze mnie i nie mów, że nie bo ja wiem, że tak.

- Nie powiem, trochę doszło ale od tego jesteśmy, aby się zajmować takimi rzeczami. Tym bardziej jeśli chodzi o osoby, które się kocha. A co do Sharon, o nie miało i nie ma prawa się udać. Tym bardziej jeśli w zasięgu ręki mam kogoś kto jest dla mnie ważniejszy niż wszystko inne. - skończył i złapał moją twarz w swoje dłonie - Ciebie - i mnie pocałował. Tak bardzo czekałam na tą chwilę. Co prawda w Innej chwili, czasach oraz sytuacji ale czuję, że nigdy nie dałaby tak dużo jak teraz. Odsuneliśmy się od siebie gdy zabrakło nam oddechu i oparliśmy się czołami o siebie. - Pamiętasz co Ci powiedziałem gdy ostatni raz rozmawialiśmy w tamtych czasach. - zastopował.

- Że mnie kochasz - powiedziałam cicho cicho siebie.

- I nic się od tamtej pory nie zmieniło. Kocham Cię Sophio od tamtej pory i nikt nie mógł tego zmienić.

- Kocham Cię Steve - popatrzyłam mu w oczy. Przy nim całe te zmartwienia znikały chociaż na chwilę. To on był tym, czego szukałam całe moje życie życie czuję, że jeżeli znowu miałabym przejść to samo aby tylko znaleźć się znowu w tej samej sytuacji bez wachania znów bym to zrobiła.

Mężczyzna bez zawachania usiadł prosto a na kolana wciągnął moje ciało. Ze względu na to, że jest superżołnierzem nie sprawiło mu to najmniejszego problemu.

Mimo, że praktycznie spałam przez długi czas, moje ciało ciągle wykonywało czynności o czym dowiedziałam się od avengersów i dodając do tego całe te emocje z dzisiaj sprawiły, że byłam bardzo zmęczona więc oparłam się o tors Steve'a i zasnęłam. Poprostu zasnęłam.


~~~

Obudziłam się rano jednak było tym razem to coś całkowicie innego niż kiedykolwiek wcześniej bo tym razem koło niego. Lezeliśmy przykryci kołdrą na łóżku. Byłam praktycznie cała przytulona do jego ciała. Głowę miałam na jego klatce piersiowej a ramiona owinięte wokół jego pasa. Wniosek numer jeden- musiał mnie położyć gdy zasnęłam na jego kolanach. Wniosek numer dwa- to zdecydowanie najlepsza noc w moim życiu.

***********************************
Nie powiem, trzymałam was z tym związkiem ich.

Old New Love// Steve Rogers • Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz