Już od kilkunastu minut byliśmy w drodze, ciągnęły się jednak one dla mnie jak godziny. Adrenalina związana z walką zeszła, sprawiając, że zaczęłam odczuwać ból. Będąc w bazie gdy się na tym nie skupiałam, ponieważ w głowie miał tylko jedno- wydostać się. Teraz gdy jestem już poza tym okropnym miejscem i zdala od tych okropnych ludzi (Nie licząc oczywiście Bucky'ego) mogę wreszcie zaznać spokoju a co za tym idzie pozbierać myśli i skupić się na innych rzeczach.
Zaczęłam się pocić, ponieważ zaczęło mi się robić coraz goręcej. Ból się potęgował sprawiając, że odczuwałam mocne pulsowanie w mojej głowie. Zaczęłam machać ręką chcąc odczuć lekki wiatr na skórze twarzy. Drugą ręką oparłam pot z czoła a głowę odchyliłam do tyłu dając mojej skórze na szyi choć trochę się schłodzić. Oczy zamknęłam.
-Napewno wszystko dobrze?-tym razem podeszła do mnie Natasha. Steve I Bucky siedzieli cicho patrząc w podłogę. Jestem ciekawa o czym myślą.
-Tak tak, poprostu jest tutaj okropnie gorąco. Wam też?-Kobieta że zmartwieniem i strachem popatrzyła na innych.
-Wszyscy tutaj mają grube, ciepłe, skórzane stroje, reszcie jest chłodno a tobie gorąco?-popatrzyłam na Starka jak na kosmitę.
Chciałam mu odpowiedzieć ale coś ugrzązło mi w gardle. Nie byłam w stanie nic powiedzieć a tym bardziej oddychać. Przed moimi oczami pojawiały się kolorowe plamki, które potem zmieniły kolor na czarny. Stopniowo stawały się coraz większe, łączyły się ze sobą w końcu całkowicie zasłaniając mi wzrok. Poczułam mrowienie w moich kończynach a potem straciłam nad nimi panowanie. Słyszałam co trzecie słowo jak przez mgłę a potem cisza.
Tylko cisza
Banner's pov
Skupiony siedziałem przy sterach samolotu skrupulatnie sprawdzając wszystkie kontrolki oraz wskaźniki.
-Sophie! Sophie obudź się! Bruce! Chodź tu! Jesteś potrzebny!-usłyszałem wołanie Wandy. Przełączyłem sterowanie na autopilot i ruszyłem do reszty. Gdy wszedłem do ,,pomieszczenia,, zobaczyłem wszystkich ustawionych dookoła kogoś.
-Co tam się stało?- zapytałem zwracając na nich swoją uwagę. Gdy się odsunęli zobaczyłem dziewczynę leżącą bezwładnie na jednym z siedzeń-ok ok rozejść się. Steve, Tony połóżcie ją na specjalnym stole w pokoju medycznym.-tak nasz Quinjet był wyposażony w takie coś a wiedząc jakie mogą być konsekwencje tej misji specjalnie wybraliśmy transport z tym udogodnieniem. Zanim Tony zdążył zareagować Steve wziął dziewczynę na ręce w stylu panny młodej i zaniósł do wymienionego wcześniej pokoju.
-Bruce proszę powiedzieć mi co-przerwałem mu
-Steve wiem, że ci na niej zależy i jej zdrowu ale abym mógł ją zbadać potrzebuję chwili spokoju wiec proszę udaj się do innych-podszedłem do półki z lekami i wycisnąłem z opakowania jedną tabletkę- Masz-podałem mu- To na uspokojenie bo widzę jak się trzęsiesz. Idź do nich i się uspokój. Z twoją ukochaną wszytsko będzie dobrze.-Nie chętnie lecz udał się do wyjścia.
Podłączyłem jej kable monitorujące funkcje życiowe oraz kroplówkę. Była bardzo blada a jej temperatura jej ciała znacznie wzrastała z każdą minutą. Odsłoniłem kawałek jej koszulki aby podpiąć resztę ważnych kabli lecz gdy zobaczyłam co się pod nią skrywa aż wypuściłem je z ręki. 3/4 brzucha brunetki była pokryta średnich rozmiarów metalowymi kwadratami włożonymi w skórę. Z miejsca ich łączenia wypływała krew razem z ropą. Wniosek jest prosty-wdało się zakażenie. Gorsza część tego ,,łatwego" wniosku to to, że zakażenie jest na tak ogromnym poziomie, że jest ono ogromnym zagrożeniem dla życia Sophie. Podałem jej dosyć mocne zastrzyki, dodałem lekką kroplówkę z witaminami oraz minerałami i innymi rzeczami potrzebnymi do szybkiego powrotu do zdrowia. Niestety. Zareagowaliśmy późno więc wszystko będzie zależało od tego czy organizm Sophie podejmie się walki czy może wybierze tą gorszą opcję. Ściągnąłem rękawiczki, które od razu wyrzuciłem do kosza oraz umyłem ręce zmywając z dłoni pozostałości lateksu. Wytarłem je w ręcznik i wyszedłem do reszty.
Jak na zawołanie wszyscy z hukiem wstali z siedzeń powodując lekkie zatrzęsienie się samolotu. Usiadłem i przecierając twarz dłońmi westchnąłem.
-I?-zapytał zestresowany Rogers. Widząc moją minę cały pobladł, prawdopodobnie miał w głowie same czarne scenariusze.
-Zrobiłem badania okazało się, że to zakażenie niestety na poziomie śmiertelnym. Ta noc będzie decydująca. Wstałem i załamany ruszyłem w stronę pokoju medycznego.
Steve's pov
Wsztstkie kolory z mojej twarzy odeszły a ja upadłem na siedzenie chowając twarz w ręce. Dlaczego zawsze muszę coś nawalić.
-Steve?-Natasha położyła mi rękę na ramieniu- Znam Cię, więc od razu chcę Ci wybić z głowy pomysł, że to twoja wina. Zdążyło się. Nikt tego nie przemyślał. Najwyraźniej Hydra jest szybsz niż myśleliśmy. Mogło stać się to co teraz z mógł równie dobrze trafić bezpiecznie do Stark Tower. Stało się i nic z tym nie zrobimy a tym bardziej nie powinniśmy się obwiniać.
-Ale to jest moja wina.-powiedziałem cicho.
-Steve to nie-
-To moja wina! I ja to wiem! Zawsze muszę coś Zniszczyć! Gdy pierwszy raz od 70-paru lat ją zobaczyłem a teraz przezenie walczy o życie bo za nią nie wybiegłem!- w furii zacząłem krzyczeć a potem znowu upadłem na krzesło tym razem zaczynając płakać. Tak Steve Rogers potocznie zwany Kapitanem Ameryką płacze.
Natasha zamiast krzyczeć poprostu mnie przytuliła.
~~~
-Pzepraszam-powiedziałem. Razem z moją przyjaciolką Siedzieliśmy przed salą z Stark Tower. Była godzina 4⁰⁰ co utwierdziło mnie, że jest duża szansa , że wyjdzie z tego cało co mnie uspokoiło. Odrazu po przylocie przetransportowaliśmy ją do profesjonalnej sali. Nie ruszyłem się z miejsca nawet o sekundę.
-Rozumiem Cię Steve. Nie musisz przepraszać.
-Wiem tylko czemu to zawsze ona musi na tym ucierpieć.-Nagle zza drzwi usłyszeliśmy dźwięk jakiejś maszyny na co zerwaliśmy się na nogi. Banner że Starkiem wybiegli zza zakrętu wpadając do sali. Niecierpliwie chodziłem w kółko mimo, że wiedziałem, że nic mi to nie da.
Po 15 minutach wychli z sali.
-Wszystko w porządku prawda? Prawda?!-wtwdy wypowiedzieli te trzy słowa.
-Zatzymanie akcji serca.
***********************************
Witam!
Wiem że długo nie było rozdziałów ale już wstawiam!Moje wakacje zaczęły się barfzo aktywnie ale też leniwie więc albo nie mam czasu na pisanie albo mam czas ale brak weny i chęci. Błędne koło. Ale dzisiaj mimo zmęczenia zawzięłam się i z ogromną chęcią napisał dla was rozdział.
Miłego dnia/wieczoru!
Autorka♡
Ps. Życzę powodzenia z przyjęciem do szkół! Możecie pisać czy się dostaliście>>
CZYTASZ
Old New Love// Steve Rogers • Kapitan Ameryka
FanfictionHistoria ta potrafi pokazać, że miłość nie wybiera oraz jak bardzo słowo ,,Kocham" potrafi wpłynąć na człowieka. Mimo przeciwności losu i licznych przeszkód stawianych na drodze nigdy nie zrezygnowali ze znalezienia siebie. Ale czy znaleźli? Tego ju...