~31~

414 21 2
                                    

Mimo, że całe moje ciało wręcz błagało o zostanie w łóżku postanowiłam wstać. Powoli wysunęłam ręce spod jego tali i wyszłam powoli nie chcąc go budzić. Weszłam do toalety znajdującej się w pokoju i podeszłam do umywalki uwcześniej zapalając światło. Odkręciłam wodę i przesyłam nią twarz kilka razy po czym spojrzałam w lustro. Wcześniej widziałam w nim silną, na swój sposób piękną kobietę z bogatym bagażem doświadczeń, z zawsze skrupulatnie ułożonymi włosami o prawie idealnym kształcie ciała bo przyznajmy nie ma osoby idealnej. Teraz miałam wrażenie, że patrząc na siebie patrzę na kogoś zupełnie innego. Bardziej uwydatnione kości policzkowe, zmęczone oczy beż tego samego błysku co wcześniej, wychudzona z wieloma bliznami.

Podniosłam lekko koszulkę, którą miałam na sobie i Przejechałam palcami po brzuchu a raczej skórze i metalu. Czułam pod palcami na zmianę zimno i ciepło. To był zupełnie ktoś inny. Co prawda rany się zagoiły dzięki mojej ,,właściwości" ale blizny, które do tej pory zdobyłam nadal zostały. Z jednej strony są dla mnie okropieństwem, którego nigdy nie zapomnę a z drugiej nadzieją na to, że po złym przychodzi coś dobrego i swego rodzaju dowodem na to, że jestem silna.

Podniosłam dłoń na wysokość twarzy i patrzyłam na nią jakby coś miało się zadziać, czekałam na coś ale nie wiem na co. Może na moje moce? Problem w tym, że wiem czym są ale nie wiem jak z nich korzystać. Przeniosłam mój wzrok z ręki z powrotem na lustro jednak teraz patrząc na nie ze skupieniem. Podniosłam lekko rękę a lustro nagle zniknęło. To stało się tak niespodziewanie, że ze strachu krzyknęłam i upadłam na podłogę.

- Wszystko w porządku? Co się stało? - do łazienki wpadł pół przytomny Steve od razu pomagając mi wstać.

- Lustro ono- poprostu zniknęło - popatrzył się w tamtą stronę. - Ja nie chciałam- znaczy chciałam- - westchnęłam - Chciałam sprawdzić czy coś potrafię ale nie żeby zniknęło. Przepraszam.

Mężczyzna się tylko uśmiechnął i przytulił lekko opierając brodę na mojej głowie.

- Nic się nie stało, Stark załatwi nowe a przynajmniej wiemy, że potrafisz znikać rzeczy - zaśmiał się. Popatrzył na mnie potem chwilę milcząc ale w końcu znowu się odezwał. - Jesteś głodna albo cokolwiek innego? - zapytał.

- Trochę od dłuższego czasu nie brałam prysznica więc... mogłabym? - zapytałam.

Steve wyszedł z pomieszczenia a sekundę potem wrócił z z jakimiś rzeczami.

- Jakieś małe dresy i koszulka niestety nic innego nie mam. - uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopaka w policzek zabiarając rzeczy. Gdy Steve wyszedł z pomieszczenia uprałam szybko bieliznę, którą powiesiłam na grzejniku aby szybciej wyschnęła a następnie wzięłam długi, gorący prysznic. Niczego tak bardzo nie potrzebowałam od dłuższego czasu jak tego. Z bólem wychodząc spód wody szybko się ubrałam w bieliznę i przygotowane ubrania i wyszłam z pokoju.

- Tony to jeszcze dzieciak! - usłyszałam krzyki dobiegające z salonu.

- Czy ty wyobrażasz sobie piętnastolatka ratującego Nowy Jork?! - rozpoznałam głos Steve'a. Weszłam powoli przez próg salonu nie zwracając na siebie uwagi. Wszyscy Avengersi stali w środku pomieszczenia a niedaleko nich stał jakiś chłopak w czerwono-niebieskich rajstopach.

- Nigdy w życiu, ale okolice może. - powiedział Stark jakby to była najoczywistrza rzecz w świecie.

- Ale panie Stark, ja chce ratować świat z wami! Chcę być Avenerem! - krzyknął wyjątkowo znajomym głosem chłopak. Nie byłam jednak w stanie określić skąd był taki znajomy.

Wszyscy zaczęli się kłócić a jeden Przekrzykiwać drugiego. W pewnym momencie nerwy mi już nie wytrzymały i krzyknęłam.

- Dosyć! Mam dosyć tej kłótni, oco wogóle tutaj- - wszyscy popatrzyli na mnie razem z chłopakiem a ja już dobrze rozpoznałam ta twarzyczkę przez co zatrzymałam moje gadanie. - Peter!? Co ty tutaj do ulicy robisz?! Życie Ci nie miłe? - Podeszłam do niego.

- Pani Sophie, miło panią znowu widzieć! - uradował się chłopak ignorując moje pytanie.

- Jeśli mogę wiedzieć to skąd się znacie? - zapytali naraz Steve i Tony.

- Peter pocieszył mnie w dzień zaginięcia.

- Zaginięcia? Pocieszył? Że co? - zapytał kolejno Peter, Steve i Tony. U chłopaka dało się zauważyć zdziwienie ale też ciekawość, u Tonego wyraźne zdezorientowanie i zainteresowanie a u Steve'a... zazdrość?

- Dłuższa historia młody kiedyś Ci opowiem - poczochrałam włosy Parkera. - Ważniejsze jest co ty tutaj robisz. - Młody spuściłam wzrok. - Jak dobrze zrozumiałam z tej krzyczącej kłótni to Tony chce wprowadzić Petera.

- Co ty o tym myślisz? - Spytała Natasha.

- Niedorzeczność Peter jest zbyt mlody a to jest zbyt niebezpieczne - Steve uśmiechnął się dumnie po mojej odpowiedzi - ale może uczyć się chroniąc np. Swoją okolice w drobnych wypadkach a teraz przepraszam uciekam z tąd. - puściłam oczko Parkerowi i widząc te błyskotki w jego oczach wiedzialam, że to była dobra decyzja. Ale nadal się od niego martwię w końcu był pierwszą osobą oprócz Diany, która się mną tutaj zaopiekowała w pewnien sposób. Jasne jest jeszcze Bucky o którym nie śmiałabym zapomnieć jednak z nim sytuacja wyglądała trochę inaczej. Właśnie Diana! Korzystając z gadającego urządzenia Tony'ego o którym mi opowiadał pierwszego dnia jako ,,jeden z wielu cudów jego ogromnej inteligencji" zawołałam do ściany w kuchni.

- Jarvis! Zadzwonisz proszę do Diany Andrew.

- Robi się panienko - odpowiedziała sztuczna inteligencja a chwilę potem przed moją twarzą pojawiła się twarz Diany. Muszę przyznać, że ta technologia mnie zaskakuje.

- Matko boska! Sophie ty żyjesz! - krzyknęła wzruszona. Pogadałyśmy jeszcze chwilę a ja opowiedziałam jej o moim pobycie w Hydrze na co dziewczyna odpowiedziała zaskakująco długą wiązanką przekleństw. Gdy skończyłyśmy zauważyłam Natashe z kubkiem kawy w ręku patrzącą na mnie uważnie.

- Co? - zaśmiałam się ona patrząc na moją minę też.

- Nie skrzywdź go proszę, zbyt długo na Ciebie czekał.

- Co? - powtórzyłam moje wcześniejsze słowa nie wiedzac co do mnie mówi.

- Steve. Naprawdę Cię kocha. Tyle ile słyszałam o tobie opowieści, zawsze byłaś jego ukochaną, piękna Sophie. Z Sharon stracił nadzieję na to, że żyjesz a gdy zaginęłaś nie jadł, nie pił, nie spał bo ciągle gdy myślał, że teraz żyjesz ale gdzieś cierpisz a to było dla niego męczarnią. Widzę, że Ty też go kochasz wiec proszę nie zrań go.

- Nigdy w życiu, jest dla mnie najważniejszy na świecie i nigdy nie zrobiłabym mu tego.

~~~

Siedziałam u siebie w pokoju, który przydzielił mi kilka dni temu Stark. Ładnie urządzony bardzo w moim stylu, zdążyłam się już tutaj zadomowić. Myślę jednak, że to też kwestią ludzi.

- Proszę! - odpowiedziałam gdy ktoś zapukał do drzwi - Wiesz, że nie musisz pukać Steve - uśmiechnęłam się widząc blondyna. Podniosłam się na łóżku do siadu a mężczyzna podszedł i pocałował mnie głęboko w usta. Z dnia na dzień uczymy się życia w związku i muszę przyznać że jest k wiele lepiej niż myślałam.

- Wiem ale nadal wolę, żebyś miała swojej prywatności. A teraz Wstawaj idziemy. - Wyciągnął do mnie rękę. Gdzie idziemy? Na trening. Od tego tygodnia codziennie. Jeden dzień z Wandą, drugi z Visionem, trzeci z Doktorem Strangem jeszcze inne z Natashą i Steve'm dla sprawności fizycznej. Trochę tego było ale jakoś daję radę. Co prawda użycie jakiejkolwiek mocy wymaga ogromu wysiłku i widać marne efekty to i tak jestem z siebie dumna że cokolwiek widać. Dzisiaj wypadło na Wandę

- Gotowa? - zapytała a z jej dłoni wyleciała czerwona struga światła.

- Zawsze

***********************************

Troszkę nie było ale już jest, jeszcze raz dziękuję za wszystkie życzenia i za to, że ze mną jesteście i wspieracie czytając np. Tą książkę. Kocham was!

MayStyles06

Old New Love// Steve Rogers • Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz