~10~

783 23 1
                                    

- Ejjj Sophie! Zaczekaj!

Puściłam mimo uszu jego wołanie i nadal udając obrażoną szłam przed siebie. Jestem ciekawa co zrobi.
-Oj no proszę, jesteś najcudowniejszą, najsilniejszą i najpiękniejszą kobietą jaką znam, może być? Przepraszam- nawet niewiesz jak chciałabym te słowa usłyszeć naprawdę a nie tylko bo się ,,obraziłam". Posmutniałam trochę na tę myśl.
-Eyy wszystko w porządku? Powiedziałem coś nie tak? Co się dzieje?
-Wszystko w porządku tylko martwię się o Jamesa- skłamałam, co przychodziło mi ostatnio dosyć łatwo.
-Będzie dobrze zobaczysz. Obiecuję, że odbijemy go całego i zdrowego.-mówił i przytulił mnie mocno.
-A więc do roboty- no to działamy.

Razem z chłopakiem, będąc już blisko bazy szliśmy cichym ale pewnym krokiem rozglądając się dookoła, czy przypadkiem nie ma żadnej zasadzki.
Stanęliśmy przy drodze, na której w oddali można było dostrzec dobrze oświetlony, ogromny i świetnie chroniony budynek. Ale nie zbyt świetnie.
-Soph widzisz te auta?- wskazał na 3 terenówki jadące w stronę bramy wjazdowej- możemy dostać się do środka co ty na to?- zapytał
- Lepszego planu nie mamy więc możemy to zrobić-zgodziłam się
-Nie przyznasz mi racji?
-Za dużo razy to zrobiłam
-Zostań tu

W tym momencie jednym sprawnym ruchem wskoczył do pojazdu
-Hejka- to było ostatnie co usłyszałam, dalej były tylko odgłowy walki i żołnierze Hydry wylatujący z jadącego samochodu.

Biegłam za pojazdem ile tylko miałam sił. Naglę Steve wystawił do mnie ręce.
-Jeszcze troszkę, złapię cię mała- użyłam resztek sił i podbiegłam bliżej pojazdu. Chłopak odrazu mnie złapał i wciągnął do środka-Mam cię, mówiłem że cię złapię. Nigdy bym cię nie puścił.- moje serce odrazu miękło od jego słów, jednak moja twarz przybrała formę fałszywego rozbawienia
-Dobra, dobra już tak nie słodź- usiadłam cała zdyszana
-Nie masz kondycji co?
-A tam pieprzysz Rogers. Nie mam serum. Mojej kondycji się nie czepiaj-mówiłam mając nadal zamkniętę oczy.
-Zaraz będziemy, gotowa?
-Jak nigdy

~~~

Mimo wielu trudności udało nam się dostać do środka. Właśnie staliśmy schowani za jakimiś ogromnymi reaktorami napędzanymi jakąś niezwykłą siła. Nie powiem barfzo mnie to zainteresowało. Gdy zobaczyłam podobny, lecz o wiele mniejszy kawałek, prawdopodobnie nalezacy do reaktora, natychmiast schowałam go do jednej z kieszeni moich spodni. Ruchem ręki Steve pokazał że jest czysto, więc ruszyliśmy w stronę gdzie więźniowie byli przetrzymywani. Nagle zza rogu wyszedł oddział składający się z conajmniej 10 żołnierzy Hydry.
-No to zabawę czas zacząć-
Podczas gdy kapitan obezwładniał tarczą kilku z nich ja również wzięłam się do walki. W dwóch oddałam bardzo celny strzał. Nie wstaną, no cóż nie tą stronę wybrali. Trzeciego kopnęłam w tył kolana sprawiając że na nie upadł i ogłuszyłam tylną częścią pistoletu. Kolejny celny strzał i zanim się obejrzałam wszyscy leżeli na ziemi.
-Kim jesteście?- spytał jeden z więźniów przez kratkę znajdująca się w podłodze.
-Jak to kto, to Kapitan Ameryka-odpowiedziałam z uśmiechem wskazując obiema rękami na mojego przyjaciela.

~~~

-Znacie może kogoś takiego jak James Barnes?- spytał chlopak gdy wypuszczaliśmy ich z cel
-Nikogo takiego tu nie było, ale kilku zabierali tam- wskazał na ciemny korytarz wysoki, rudowłosy mężczyzna.
-Ja ich powyprowadzam stąd a ty pojdz go szukać, będę tutaj na was czekać.
- Soph idz z nimi nie chce żeby Ci się coś- przerwałam mu
-Nie ma mowy, zostaje a ty już leć
Już już dawać szybko!-krzyczałam do tłumu.

~~~

Gdzie oni są, wszyscy zostali już ewakuowani więc z przejściem na zewnątrz w bezpieczne miejsce już sobie poradzą. Martwię się jednak o tą dwujkę. Nie zdążyłam zareagować a ogromny wybuch odrzucił mnie, sprawiając że z całej siły uderzyłam w ścianę.
-Ała- powiedziałam próbując się podnieść. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa a skóra bolała od poparzenia gorącym powietrzem.
-Soph! Wszystko dobrze?!
-Tak już w porządku. Lepiej się stąd ulotnijmy.-popayrzyłam na drugiego przyjaciela-Dobrze cię widzieć całego Buck
-Ciebie też niezdaro- poczochrał mnie po głowie

Wspieliśmy się całą trójką po metalowych schodach jak najwyżej aby uniknąć ognia. Jeszcze lekko ogłuszona wybuchem nie wsłuchiwałam się w rozmowę Steva z jakimś facetem, który okazał się być jakąś ochydną czaszką. A więc to był ten znany przestępca Red Skull. Wyrwało mnie potrząsanie moim ramieniem.
-Szybko nie mamy dużo czasu-powiedział blondyn
-Idź pierwsza-westchnęłam i powoli weszłam na belkę
-Nie patrz w dół-krzyknął Barnes
-Jak mam nie patrzeć w dół nie będę widziałw drogi!- krzyknęłam, a gdy odwróciłem głowę w jego stronę metalową belka pode mną się lekko ugięła a ja tracąc na chwilkę równowagę krzyknęłam tak samo jak chłopcy.
-Dam radę!-nie dam rady

Mimo strachu wreszcie udało mi się przejść i ku mojemu zdziwieniu-przeżyłam.
Następny był Buck, jednak gdy doszedł do końca belki ta się złamała, w ostatniej chwili go złapałam i pomogłam wejść.
-Uciekajcie!
-Nie bez ciebie!-krzyknęliśmy jednocześnie.
Steve swoją super siłą wygiął poręcz i przeskoczył na drugi koniec pomieszczenia, wcześniej biorąc długi rozbieg.
-Zwijajmy się stąd. Proszę.-powiedziałam błagalnie czując się, jakbym zaraz miała zemdleć

************************************

Old New Love// Steve Rogers • Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz