~9~

803 22 1
                                    

Od dwóch miesięcy nic specjalnego się nie działo. Steve został ,,maskotką" Ameryki i występując na scenie sprawia że obligacje sprzedają się jak świeże bułeczki, z czego senator jest naprawdę zadowolony. Tak czy tak jest zadowolony że może zrobić dla kraju coś innego niż zbieranie złomu. Byłam na kilku jego występach ale najciekawszy z wszystkiego jest jego strój. Gdy pierwszy raz go w nim zobaczyłam nie mogłam uspokoić się przez kolejne 15 minut, za co dostałam od peggy w głowę. Auć. Co jak co ale siłę to ona ma. Się dziwie ze siniaka nie mam. Wszystko było na dobrej drodze, ale oczywiście zawsze w takich sytuacjach znajdzie się coś, co to psuje.

Martwiłam się o Bucka. Jego oddział powinien wrócić już z miesiąc temu, ale niestety go nie ma, co bardzo mnie stresuje. Żadnych wieści, żadnych znaków. Niczego. Koniecznie chciałam coś zrobić, jednak sama nic nie zdziałam a Steve jest zajęty występami, na dodatek porucznik zabronił wyraźnie narażać Rogersa na cokolwiek.

Usłyszałam pukanie do ,,moich" prowizorycznych drzwi. A potem stukot obcasów.
-Gotowa?- zapytała Carter podchodząc do mnie
-Tak, możemy wychodzić- wzięłam ostatnią wsówkę w małego, eleganckiego koka.
Zostaliśmy wezwani razem z Margaret przez Porucznika w ponoć ważnej sprawie, i właśnie zbierałyśmy się do wyjścia.
-Dawać Panienki!- krzyknął jeden z meżczyzn w stronę sceny, na której był- Steve?
- Nie wiedziałam że miał dzisiaj u nas występować-powiedziałam cicho w jej stronę
-Tak, ja też. Faceci myślą tylko o jednym.-prychnęła- Spytamy porucznika, która to jednostka- dalej w ciszy ruszyłyśmy w dobrze znaną nam stronę.

~~~

ALE JAK TO HYDRA!?-wykrzyknęłam i wybiegłam szybko z namiotu. Nawet padający deszcz mi nie przeszkadzał.
Przed chwilą dowiedziałyśmy się że dostaliśmy informację na temat jednostki 107. Tak, to ta, w której znajduje się Buck. To właśnie osoby, którym udało się uciec z bazy Hydry oglądały występ Steva. Część jednak nadal nie wrociła, nie wiadomo nawet czy są żywi. Postanowiłam że wezmę sprawy w swoje ręce.

Wbiegłam na scenę- nie ma go.
Namiot z wyposażeniem- też go nie ma.
Tak właśnie przebiegałam kilka miejsc, nie znalazłwszy go nigdzie.
W końcu zrezygnowana postanowiłam że usiądę ,,za kulisami", ponieważ tam znajdywał się dach. Weszłam do środka, jednak moje miejsce było zajęte przez wysokiego blondyna w podobnej do mojej, lecz męskiej skórzanej kurtce.

-Mam cię-powiedziałam do siebie.

Usiadłam z jego prawej strony, odrazu spoglądając na średnich rozmiarów notatnik, który trzymał w dłoniach.
- Wiem co czujesz- zdradziłam swoją obecność, sprawiając że niebieskie tęczówki natychmiast zwróciły się w moją stronę.
-Czuję że mogę robić więcej, niż jakiejś występy- popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach. Proszę nie patrz tak, nie wiesz jak mnie wtedy to boli.
Od razu przypomniałam sobie cel mojej.
-Chyba wiem jak możemy to zmienić- powiedziałam z nadzieją, lekko go zaskakując- właśnie dowiedziałam się że oddział Buckiego jest przetrzymywany przez Hydrę, a oni nic nie chcą z tym zrobić. Nie chcę siedzieć w miejscu, muszę coś zrobić i dlatego przyszłam do Ciebie.

Przez krótką chwilę siedział w ciszy po czym nagle powiedział.
- Więc na co jeszcze czekamy- uciech od razu pojawił się na mojej twarzy.
Chłopak szybko się podniosł po czym podał mi rękę, którą szybko przyjęłam.

Podbiegliśmy do Jeepa i usiedliśmy na siedzeniach poprzednio zabierając tarczę dla Kapitana i broń dla mnie. Mieliśmy już ruszać ale zatrzymał mnie głos mojej przyjaciółki.
-Sophie! Wszędzie Cię szukałam! Chcesz tam jechać prawda?
- Jeśli chcesz nas zatrzymać to nie radzę- powiedział Steve łapiąc mnie za rękę, co mnie niezwykle zdziwiło i przyspieszyło bicie serca o jakiejś 1000 razy.
- Nie, ponieważ wiem że z waszą upartością nie dam rady ale mogę pomóc.

~~~

-To co dziewczyny, po tym wszystkim zabiorę was może na jakieś małe Fondue?- zapytał Howard siedzacy za sterami samolotu na co obydwie przewrociłysmy oczami.- Cholera, mają nas
Steve natychmiast się podniosł a ja poszłam w jego ślady.
-Idziesz ze mną?
-Zawsze
Otworzył drzwi, chciał skakać jednak ja szybko go powstrzymałam
-Debilu ty chcesz skakać z takiej wysokości!?
-Jasne, kto jak nie ja- szybko założył mi okulary spoczywające wcześniej na mojej głowie. Złapał mnie w pasie i wyskoczył z okna w akompaniamencie mojego pięknego krzyku.

Gdy moje stopy dotknęły ziemi, czując się niezręcznie z jego bliskocią ale także ze złości natychmiast od niego odskoczyłam.
-Powaliło Cię człowieku- uderzyłam do w ramię na co się zaśmiał
- No no nawet coś poczułem- mówił między napadami śmiechu patrząc na mnie z góry.
Naburmuszona szłam w stronę lasu.
- Ejjj Sophie! Zaczekaj!

***********************************

Rozdział pisałam na dworze wiec wam też polecam wyjść.
Miłego dnia!

Autorka♡

Ps. Dzisiaj specjalnie wstawiam rozdział a nie jutro, ponieważ książka ma dzisiaj równo miesiąc!

Old New Love// Steve Rogers • Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz