-Steve
-Tak?
-Kocham Cię-po moim policzku spłynęła łza, ponieważ w tamtym momencie zrozumiałam, że już nigdy nie będę mogła powiedzieć mu tego patrząc w jego piękne, błękitne oczy.
-Sophie?
-Tak Steve?
-Żałuję, że wcześniej tego nie powiedziałem ale ja również bardzo Cię koch- tutaj przerwał głośny szum.
-Steve?Steve!Steve jesteś tam?!- rozpłakałam się na dobre.
-Nie płacz Sophie. Spokojnie-przytuliła mnie przyjaciółka chcąc mnie uspokoić. Mimo to sama widziałam jej zaszklone oczy.
-Jak mam nie płakać skoro moi przyjaciele nie żyją a ja zostałam kompletnie sama.-Chciała już coś powiedzieć jednak dałam jej znaczące spojrzenie, że nie warto bo i tak nie posłucham. Nagle w mojej głowie zaświtało, gwałtownie podniosłam się z krzesła I udałam się w stronę wyjścia. Słyszałam tylko kroki za mną. Rękawem wytarłam mokre policzki i udałam się do wozu-Wsiadajcie.
-Sophie co ty-chciała spytać przyjaciółka jednak jej przerwałam.
-W tej chwili to nie ważne, dowiecie się na miejscu, poprostu wsiadajcie.-popayrzyli na siebie lecz po jakimś czasie niepewnie ale wsiedli do wozu.
~~~
Jakijś czas potem wysiedliśmy pod pracownią i laboratorium wojskowym.
Prędko wysiadłam z wozu i ruszyłam do środka a Peggy za mną.W środku kręciło się dużo ludzi jednak ja rozglądałam się za jedną, brązową czupryną. Zauważyłam ją i zacęłam biec w jego stronę.
-Stark!-krzyknęłam zwracając jego uwagę
-Agentka Jones w czym mogę pomóc?-zapytał z uśmiechem
-Wystarczy Sophie
-A więc Sophie co mogę zrobić dla Ciebie?
-Potrzebuję twojej pomocy. Jesteś najlepszym wynalazcą w tym kraju i jako jedyny możesz się tego podjąć.-wyrażnie zainteresowany patrzył na mnie i poprosił abym kontynuowała. Brunetka się nam tylko przyglądała z ciekawością.- Chciałabym abyś skonstruował maszynę, która przeniosłaby mnie do miejsca gdzie znajduje się Steve.
-A gdzie on jest?
-Tego właśnie niewiem, on-on leciał samolotem i żeby nikomu się nic nie stało był zmuszony do rozbicia się w bezludnym miejscu. Nie powiedział gdzie to mniej więcej jest a może wciąż żyć, proszę pomóż mi.
-To musiałaby być maszyna, która byłaby w stanie przenieść miliony nanocząsteczek w zupełnie inne miejsce na ziemi i złożyć je ponownie w jedno ciało.
-Wiem że to może być niemożliwe-złapałam go za ramiona- ale wiem, że jesteś jedyną osobą, która może tego dokonać.
-Można spróbować-powiedział a ja ho przytuliłam od razu
-Dziękuje dziekuje dziękuję dziękuję!!
-Aczkoliwiek nie obiecuje że się uda
-I tak dużo, że chcesz mi pomóc, jeszcze raz bardzo dziękuję Howard.
-Im szybciej chcemy skończyć tym szybciej bierzmy się do pracy.- I tak zaczęło się dużo nie przespanych, stresujących nocy.
ROK 2015
Steve Rogers pov-Komuś też whisky? Czy tylko mi?-zapytał Tony a my popatrzyliśmy na niego znacząco-Nie? Wasza strata.
-Jesteśmy padnięci po walce z Ultronem a ty się pytasz czy chcemy pić?- zapytała rudowłosa
-Alkoholik-mruknąłem pod nosem
-Ty się dziadku tak nie wymądrzaj-wskazał mnie na co wywróciłem tylko oczami. 4 lata temu a dokładnie w 2011 roku zostałem odmrożony. Tak, przeżyłem. Nie mogłem jednsk przez długi czas poradzić sobie z tym że moi przyjaciele już nie żyją w końcu od mojej ,,śmierci" minęło ponad 70 lat. Szukałem w różnych aktach informacji na ich temat. Ciało Buckiego nie znaleziono a o śmierci Sophie ani śladu oprócz tego, że jest objęta ściśle tajną informacją niedostępną dla nikogo oprócz głowy organizacji, w której obecnie się znajduję-T.A.R.C.Z.Y.
Nick Fury bo tak się nazywa głowa organizacji mimo moich starań i błagań nie zdradził mi żadnych informacji.Codziennie wieczorem siadam i patrząc na jej zdjęcie zastanawiam się co by było gdyby?
Nigdy o tym nie zapomniałem lecz nauczyłem się z tym żyć. Dostosowanie się do tych czasów-to był największy problem. Ogromnie zaawansowana technologia oraz inne otoczenie całkowicie odmienne od moich czasów. Dodatkowo nie miałem nikogo kto mógłby mi pomóc.
Rok później dołączyłem do Avengersów gdzie poznałem Clinta, Tonego, Natashe, Bruce'a oraz Thora. Naszym zadaniem jest ochrona ziemi.
Dzisiaj walczyliśmy z robotem, którego skonstruował Tony z Brucem. Dlaczego z nim walczyliśmy sporo oni go zrobili? Ponieważ robocik postanowił przejść na złą stronę i chciał zniszczyć część ludzkości. Na szczęście poradziliśmy sobie i właśnie teraz siedzimy padnięci po wszytkim w Avengers Tower. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos przyjaciela.
-Ostatnio ciągle chodzisz przybity, coś się stało? Wiesz, że możesz nam o tym powiedzieć?- powiedział Clint kładąc rękę na moim ramieniu. Od trzech lat jesteśmy dla siebie jak rodzina, mamy tylko siebie. Aczkolwiek muszę przyznać, że ja i Stark od początku za sobą nie przepadaliśmy.
-Tak wszytko w porządku.
Nagle cała wierzą się zatrzęsła na co szybko zareagowaliśmy?
-Co tu się odkurwia?
-Język Stark-powtórzyłem formułkę, którą użyłem już wcześniej tego dnia.
-Ta ta wiem szanuj mowę ojczystą i te sprawy- powiedział zamykając swoją zbroję-Jarvis?
-Tak panie Stark?-odpowiedziała sztuczna inteligencja, nadal nie rozumiem jak to działa.
-Skąd wydobywa się ta energia?
-Z magazynu pańskiego Ojca sir.
ROK 1945
Sophie pov-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić Sophie?
-Jeśli nie spróbuję to nie będę pewna, że zrobiłam co w mojej mocy by go znaleźć.
-Ale wiesz, że on-przerwałam
-Nawet tego nie mów.-przytuliła mnie
-Uważaj na siebie dobrze, pamiętaj, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i się o Ciebie martwię
-Wiem Pegg ja poprostu muszę to zrobić
-Wiem, że Cię nie przekonam ale pamietaj że nie ważne co się stanie to jestem dla Ciebie dobrze?
-Jasne-przytuliłyśmy się ostatni raz.- No to czas.-usiafłam na specjalnym krześle a Howard zaczął podpinać do mnie jakiejś kable
-Jeszcze raz powtórzę, razem z komunikatorem przeniesiesz się do miejsca gdzie leży Steve więc gdy dotrzesz razem z komunikatorem namierzymy Cię i wyślemy tam jednostki. Jasne?
-Oczywiście.
-To do usłyszenia za kilka minut.
~~~
-Gdzie na do cholery jestem?- powiedziałam.
***********************************
Miłego dnia!
CZYTASZ
Old New Love// Steve Rogers • Kapitan Ameryka
FanficHistoria ta potrafi pokazać, że miłość nie wybiera oraz jak bardzo słowo ,,Kocham" potrafi wpłynąć na człowieka. Mimo przeciwności losu i licznych przeszkód stawianych na drodze nigdy nie zrezygnowali ze znalezienia siebie. Ale czy znaleźli? Tego ju...