- Możemy sobie wreszcie odpuścić? - zapytałam - całe ciało mnie niemiłosiernie boli! - leżałam na ziemi ciężko dysząc.
- Jesteśmy coraz bliżej celu, nie możemy teraz odpuścić wiesz o tym - powiedział w moją stronę blondyn i pomagając wstać a następnie złapał mnie za twarz. - Jesteś silna. Dasz radę. - zbliżał twarz do mojej jednak w połowie zaprzestał patrząc za moją twarz próbując się czegoś dowiedzieć. Ja patrzyłam tempo przez okno znajdujące się za nim. Odwrócił się w tamtą stronę i tak jak ja wpatrywał się w ten konkretny punkt. Popatrzyliśmy po sobie szybko i zaczęliśmy biec w stronę salonu gdzie obecnie przebywała dużą większość avengersów. Wpadliśmy i widzac wszystkich w jednym miejscu szybkim ruchem głowy pokazaliśmy aby podążali za nami.
Wybiegliśmy całą grupką na dach Avengers Tower i dookoła siebie ale niczego nie zobaczyliśmy. Wszystkie pioruny, statki, wszystko co widziałam razem ze Stevem przez okno nagle zniknęło. Nikt nie wiedział oco chodzi.
- I poco nas tuta- Tony nie dokończył bo zapadł się pod ziemię. Dosłownie. Poprostu wpadł w podłogę.
- Gdzie jest- Tym razem porwało Natashę Wszyscy zaczęli po kolei zapadać się pod ziemię aż w końcu zostałam sama na dachu. Zobaczyłam pomarańczowy okrąg wokół moich nóg.
- Kurwa - i spadłam. - Ałć. - podniosłam lekko głowę i zobaczyłam całą resztę stojącą nade mną. Steve od razu pomógł mi wstać i ciasno trzymał za rękę. Tak na wszelki wypadek. - Gdzie jesteśmy? - nagle podszedł do mnie jakiś typ w czerwonej pelerynie. Odlot. Stanął naprzeciwko mnie i zaczął mówić:
- Doktor Stephen Strange, zapewne było by mi panią miło poznać Panno Johnes lecz poznajemy się w dosyć nieciekawej sytuacji - powiedział i odwrócił się w stronę innych. - Thanos postanowił zebrać kamienie i grozi to całemu wszechświatowi.
- Czekaj kamienie jako kamienie? - zapytałam a ten ponownie poświęcił mi uwagę patrząc na mnie wzrokiem karzącym kontynuować - Jako czas, umysł, rzeczywistość i tak dalej. - był zdziwiony i zafascynowany jednocześnie.
- Tak, skąd o nich wiesz? - popatrzył na mnie jak na zdrajcę a momentalnie przede mną stanął blondyn. Opowiedzieliśmy mu o całej mojej sytuacji i o tym jak zdobyłam moce.
- To znakomicie. Thanos nie ma z nami szans.
- Tylko jest taki,maleńki problem - zaczął Stark a Strange westchnął. - Ona nie się nimi posługiwać.- uśmiechnęłam się lekko zakłopotana.
To tylko kwestia czasu! Jeszcze lkilka treningów i będę gotowa!- powiedziałam pewnie wychodząc zza ciała Steve'a. Reszta popatrzyła po sobie nieprzekonana a Gandalf nadal patrzył na mnie zaciekawionym wzrokiem, po czym wskazał reką na środek pomieszczenia przekazując tym samym abym pokazała co potrafię. Wzięłam głęboki oddech skupiają wzrok na jakimś lustrze niedaleko mnie i patrzyłam na nie chcąc aby się zbiło.
No już, dawaj
Chociaż kilka pęknięć?
Jedno?
Westchnęłam gdy nic się nie stało, popatrzyłam na innych a ich wzrok był czymś w rodzaju...rozczarowania?
- Nic z tego- powiedział a jak na zawołanie ziemia się zatrzęsła, za szybą w drzwiach nagle zaczęła szumieć wichura- zabrać ją stąd! - krzyknął czarodziej a ja nagle z pomocą tego samego portalu którym dostałam się do tamtego budynku znalazłam się na jakiejś ulicy.
Żarty jakieś!- krzyknęłam biegnąc w nieznaną mi stronę a kierowałam się tylko jednym, ogromnym statkiem w kształcie koła.
Skupiłam się na celu, nie czułam zmęczenia, mój oddech przyspieszył jedynie przez złość. Jak mogł?! Gdy dobiegłam do jakiegoś zaułku patrzymałam się i popatrzyłam w górę ale statku już nie było, cholera, zgubiłam się. Wzięłam głęboki oddech aby trochę się uspokoić i popatrzyłam dookoła, nic. Więc pozostało mi tylko iść w jakąś stronę. Postawiłam krok i znowu znalazłam się w tamtym budynku. Gdy zobaczyłam czarodzieja od razu poczułam złość.
Ty! Masz tupet!- zaczęłam do niego podchodzić, zrobił jakiś ruch dłonią a wokół moich nadgarstków pojawiła się jakby zielona nić, która po chwili zniknęła.- Masz jakieś moce ale to nie znaczy, że od tak możesz sobie mną pomiatać!
- Fascynujące- powiedział a ja zatrzymalam się w pół kroku, co? Chyba coś go strzeliło! - Nie reaguje na użycie kamienia czasu, niesamowite.
~~~
-Shuri- powiedziała dziewczyna z uroczym akcentem podając mi dłoń.
- Sophie Jones- powiedziałam z uśmiechem Ją ściskając.
Z gotowym planem wylądowaliśmy w Wakandzie gdzie jak się dowiedzieliśmy szansę były największe, od teraz Thanos nie był już tajemnicą, bez skrupułów niszczył i zabijał wszytsko co stanęło na jego drodze lub prowadziło go prosto do celu. Wchodził do niego po trupach. Chcąc ,,ratować" życie we wrzexhswiecie tak naprawdę je niszczył. Był coraz silniejszy a nic nie było w stanie go zatrzymać. A co za tym idzie szansę na wygraną były prawie zerowe jednak mieliśmy rzetelny plan 8 nadzieję do zrealizowania go. Właśnie siedziałam na jakimś krześle w jednym z pokoi pałacowych, niedaleko mnie na jakimś stole leżał Vision gotowy do operacji oddzielenia jego ciała od kamienia umysłu. Minęło trochę czasy a z mocami jak było tak jest. Jestem odporna na jakiekolwiek działanie kamienii a mimo to karzą zostać mi w zamkniętym pomieszczeniu.
Patrzyłam tempo w okno, widziałam Steve'a na początku i to jak stojąc tam co jakiś czas spoglądał w stronę tego okna. Bałam się o nich, o Petera, który zaginął ze Starkiem, o Starka, o Natashę, Bruce'a, Clinta i całą resztę ale najbardziej bałam się o niego. O mojego małego, odważnego blondyneczka z Brooklynu.
Na ziemię zaczęły zlatywać się jakieś statki a z nich wychodzić dziwne, czworonożne stworzenia z przydupasami Thanosa na czele.
- Teraz! - usłyszałam głos T-Chalii a bramy otworzyły się wpuszczając stwory na nasze tereny, walka się zaczęła. Patrzyłam na to wszytko zaciskając dłonie w pięści, nie mogłam tak stać tutaj bezczynnie, nie gdy dzieje się takie coś.
Odeszłam od okna idąc w stronę wyjścia i ignorując wołanie Skuri, zaczęłam biec do głównych drzwi po drodze zgarniając jeden z ozdobnych mieczy wiszących na ścianie. Zawsze to coś. Biegnęłam przed siebie co jakiś czas przecinając to w pół to poprostu zabijając stwory biegnące na mnie. Gdy w końcu udało mi się przejść na sam przód ich ilość się namnorzyła.
- Co ty tutaj cholera robisz!?-krzyczy w moją stronę wściekły Bucky.
-Jem śniadanko. kurwa! Pomagam was!
Gdy znikąd pojawiła się Wanda a za nią Thor naszła mnie myśl, może jednak damy radę?
CZYTASZ
Old New Love// Steve Rogers • Kapitan Ameryka
أدب الهواةHistoria ta potrafi pokazać, że miłość nie wybiera oraz jak bardzo słowo ,,Kocham" potrafi wpłynąć na człowieka. Mimo przeciwności losu i licznych przeszkód stawianych na drodze nigdy nie zrezygnowali ze znalezienia siebie. Ale czy znaleźli? Tego ju...