Wyszliśmy na parkiet. Podał mi drugą dłoń i zaczęliśmy tańczyć. Na początku były radosne piosenki, przy których bawiliśmy się świetnie. Uśmiech prawie nie schodziłam na wogóle z twarzy.
Po jakimś czasie na środku zostało już tylko kilka par w tym my. Muzyka na sekundę ucichła Po czym zaczął grać piękny, wolny kawałek. Razem ze Steve chodź nieświadomie zbilizyliśmy się do siebie. Delikatnie i powoli bujaliśmy się do rytmu. Mniej więcej w środku piosenki nie przestając przytuliłam się do chłopaka chowając głowę w zabłegieniu jego szyi, nie przeszkadzało mu to chyba, ponieważ sam oparł swoją głowę na mojej.
Czułam się tak cudownie mając jego ciało blisko mojego, jego zapach przyjemnie koił moje zmysły a sposób w jaki mnie przytulał podczas tańca sprawiał że wszystkie problemy znikały jak za machnięciem magicznej różdżki. W tej pozycji mogłabym zostać już na zawsze.
Peggy's pov
Siedziałam przy małym stoliku i popijając drinka patrzyłam na Sophie i Steve'a. Są dla siebie stworzeni. To w jaki sposób patrzą na siebie-z miłością. Niestety do tego muszą dojść sami, ja mogę tylko pomagać im na przykład zaprowadzając ich do tego samego baru jak dzisiaj. Może wydawać się to śmieszne ale razem z Jamesem zaplanowaliśmy coś aby ich "zeswatać".
-Idzie w dobrym kierunku- powiedział brunet dostadajac się do mnie.
-Może pójść szybciej niż zakładaliśmy.
-Zanim się obejrzymy to będziemy się bawić na ich welesu.
-No mam taką nadzieję Barnes- znowu popatrzyliśmy na przytulająca się i bujającą do rytmu parę. Patrząc na nich można było powiedzieć jedną rzecz; Prawdziwa miłość jest piękna, nawet jeżeli oni tego nie wiedzą.Jej dłonie idealnie pasujące do jego, przeciwności charakterów. Byli dla siebie poprostu idealni.
~~~
Sophia's pov
Od tamtego pamiętnego wieczoru minął już miesiąc a ja mimo to nadal czuję na sobie to samo uczucie, które doświadczałam czując jego oddech na skórze.
Razem z Peggy siedziałam w kinie reprezentując osoby z ważnych stanowisk w naszym wojsku. Wiem wiem brzmi dziwnie ale od tamtego czasu Steve razem z jego zespołem zajmują się eliminowaniem baz Hydry.
Bardzo chciałam być tam z nimi jednak że względu na ilość pracy na miejscu nie mogłam. Poza tym Bucky I Steve nigdy by mie że sobą nie wzięli. Super (wyczujcie ten sarkazm).-Zaczyna się przestań o nim myśleć.
-Ja wcale-jednsk przerwał mi dzwięk filmu przedstawiającego ostatnią akcje chłopaków.Akcja zapowiadała się bardzo ciekawie. Steve rozłożył ogromną mapę w celu pokazania drogi a następnie kompas. Otworzył małe, złote urządzenie a ja natychmiast oblałam się rumieńcem.
W klapce kompasu znajdywało się moje zdjęcie wycięte z gazety. Chłopak widząc kamerę obruconą w stronę narzędzia natychmiast je zamknął.
Oj tak teraz nie będę miała spokoju od przyjaciółki, ponieważ już dostałam od niej porozumiewawcze spojrzenie.~~~
-Nareszcie jesteście!- krzyknęłam podbiegając do bruneta i blondyna wysiadających w jednego z jeepów.-nawet nie wiecie jak się o was martwiłam.
-Mówisz to za każdym razem- powiedział Bucky rozmawiając Steve
-Będę udawała że tego nie słyszałam a teraz idziemy!Zawsze po udanej akcji mieliśmy 3 dni wolnego, które spędzaliśmy głównie w 3 lub czasem 4 razem z Peggy rozmawiając przez całe wieczory, wybierając się do kina lub pub'u.
Dzisiaj był jeden z tych dni gdy wybieraliśmy się aby coś zjeść. Mój żołądek od godziny daje już o sobie znać więc widząc chłopaków od razu zaczęłam ich ciągnąć. Widząc ogromny szyld z napisem ,,Wolfrins bar" uśmiechem się do siebie i przyspieszyłam kroku i trzymając ich za ręce zmusilam aby zrobili to samo.W Wolfrins jak zwykle było dużo ludzi dlatego znalezienie miejsca zajęło nam chwilę.
-Co chcecie?
-Shake i frytki!- powiedziałam wyraźnie zadowolona że zaraz żołądek zapełni się przepysznym jedzeniem.
-To co zwykle-powiedział brunet a blondyn odszedł od stolika po nasze zamówienia.
-Nie mów że kochasz jedzenie bardziej niż nas-teatralnie złapał się za serce.
-Życie przyjacielu nawet Mój przyszły mąż bedzie musiał to zaakceptować.
-Ale Steve już to zaakceptował-odpowiedział z szarmanckim uśmiechem za co dostałam w ramię. -Nie zaprzeczyłaś
-Bo szkoda na to słów- wystawiłam język.-Niewiem o co poszło ale zaraz się pozabijacie- położył przed nami jedzenie a ja nie czekając ani chwili dłużej odrazu zabrałam się za swoją porcję.
-Rozmawialiśmy o tym że Sophie bardziej kocha jedzenie niż nas.-popatrzył rozbawiony na mnie.
-Wszyscy to wiemy słońce to nie żadna nowość-powiedział blondyn. Niby to żadna nowość dużo razy tak na siebie mówiliśmy dla żartu aczkolwiek nie zaprzeczę że gdy usłyszałam to mało co się nie zadławiłam.~~~
Na dworze robiło się już kompletnie ciemno a my nadal Siedzieliśmy i rozmawialiśmy w lokalu.
Nagle twarz Steva spochmutniała. Najwyraźniej coś sobie przypomniał.
-Wszystko w porządku?-zapytałam z troską?- Bucky najwyraźniej domyślil się o co chodziło chłopakowi, ponieważ sam posmutniał oraz spoważniał.
-Chłopaki co się dzieje?- tym razem byłam trochę bardziej zestresowana tą sytuacją.-Znalezlismy położenie największej ukrytej bazy Hydry. Jutro się tam wybieramy. Nie mówiliśmy ci wcześniej, ponieważ wiem że chciałabyś odwieść nas od pomysłu udania się tam jedynie naszym kilku osobowym zespołem. Mniejsza z tym. Nie wiemy co może tam na nas czekać wiemy tylko że może się tam znajdywać Schmidt co już samo w sobie jest niebiespiecznie dlatego pamietaj-tutaj złapał moje małe dłonie ciasno w swoje- niezależnie co się stanie to jesteś dla nas najważniejsza.
-Nie nie nie nie nie nie pojedziecie tam- powiedziałam i gwałtownie wstałam od stołu- nie mogę was stracić.
-Spokojnie wszystko się uda- przytulili mnie oboje- to tylko tak na wszelki wypadek.
Staliśmy chwilę w ciszy po czym powiedziałam;
-Jadę z wami.************************************
Hejka!Wiem że rozdział może nie być zbytnio dopracowany lecz jestem chora i nie dokońca jestem w stanie pisać jednak bardzo chcę.
Miłego dnia kochani!
Autorka♡
Ps.Powodzenia na Angielskim 8-klasisci!
CZYTASZ
Old New Love// Steve Rogers • Kapitan Ameryka
Fiksi PenggemarHistoria ta potrafi pokazać, że miłość nie wybiera oraz jak bardzo słowo ,,Kocham" potrafi wpłynąć na człowieka. Mimo przeciwności losu i licznych przeszkód stawianych na drodze nigdy nie zrezygnowali ze znalezienia siebie. Ale czy znaleźli? Tego ju...