14.

1.8K 117 21
                                    

Black Knight uśmiechnął się sam do siebie i odszedł nie oglądając się na spadającą Zorę, wiedział, że upadając z takiej wysokości nikt nie miał szans na przeżycie. Jednak nie wiedział, że Zora ostatkiem sił złapała się w locie jednego z parapetów powodując, że z całym impetem uderzyła w przylegającą ścianę. Dzięki temu udało jej się odbić od ściany i wskoczyć na pobliski budynek. Nie mając już siły przeturlała się po dachu niższego budynku i straciła przytomność.

Po paru godzinach Zora powoli zaczęła odzyskiwać przytomność. Na dworze musiało być już jasno, ale dziewczyna nie mogła tego jednoznacznie stwierdzić, ponieważ w pomieszczeniu panował półmrok. Zora sądząc, że została porwana przez Hydrę zaczęła sprawdzać w jakiś sposób może uciec. Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie jest związana, ale wciąż nie traciła czujności, bowiem nie mogła nigdzie znaleźć swojego pasa z bronią. Wstając z łóżka poczuła przeszywający ból w całym ciele, ale przede wszystkim w policzku, który przeciął jej Ted poprzedniego wieczora. Podnosząc rękę do twarzy zdziwiła się, że ktoś ją opatrzył. Będąc wciąż w gotowości usłyszała nagle, że ktoś zbliża się do pokoju, w którym się znajdowała. Nie zastanawiając się przez chwilę stanęła tak, żeby w razie czego wskoczyć na napastnika próbującego wejść do pomieszczenia.

Kiedy do pokoju wszedł mężczyzna nie zdążyła mu się nawet przyjrzeć i wskoczyła mu na plecy. Rękoma unieruchomiła mu głowę a prawym ramieniem zaczęła go podduszać, ale nie minęła nawet sekunda, a po chwili leżała na ziemi przygnieciona i unieruchomiona.

Poczuła jak metalowa dłoń obejmuje jej szyję i ze zdziwieniem spojrzała na błękitne oczy mężczyzny, którego twarz znajdował się teraz parę centymetrów nad nią. Z trudem powstrzymała westchnienie, które cisnęło jej się na usta widząc jego przystojną twarz. Dopiero po chwili dotarło do niej do kogo ona należy.

Bucky powoli rozluźnił uścisk, ale zahipnotyzowany sytuacją, w której się znalazł z Zorą nie wyswobodził jej spod swojego ciężaru. Widząc, że dziewczyna nie protestuje odgarnął parę kosmyków włosów z jej twarzy i wzrokiem powędrował po jej pełnych ustach, które nieświadomie właśnie zwilżyła językiem. Kiedy przesunął rękę w kierunku jej twarzy, a pod palcami poczuł opatrunek świadomość momentalnie do niego wróciła i zerwał się na równe nogi.

- Zora, już się obudziłaś... - zagadał, aby przerwać niezręczną ciszę, ale dopiero po chwili zrozumiał jak bardzo głupio musiało to zabrzmieć.

„No przecież, że się obudziła, idioto! Przecież Cię zaatakowała i wtedy..." – Bucky pokręcił głową, aby odgnić natarczywe myśli.

- Gdzie ja jestem? – zapytała Zora nie zwracając uwagi na mało trzeźwą reakcję Buckiego. Sama była w szoku do czego przed chwilą doszło, a właściwie, do czego nie doszło.

- Jesteśmy w kolejnej kryjówce – odpowiedział Bucky.

W tym momencie do pokoju wszedł Sam.

- Zora, żyjesz! Jak się czujesz? Jesteś głodna? Chce Ci się pić? – zasypał ją pytaniami, a Bucky uderzył się w czoło, jakby sobie przypomniał, jak powinna wyglądać jego rozmowa z Zorą. Mimo, że bardzo się o nią martwił nie zadał żadnego pytania, które właśnie Sam wystrzelił z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Zamiast tego próbował ją pocałować, co tylko wpędziło go w jeszcze większe poczucie winy.

- Nie wiem, chyba dobrze. Nie jestem głodna, ale napiłabym się czegoś mocniejszego – odpowiedziała wciąż zdziwiona Zora.

- Też poproszę – zawołał do wychodzącego Sama Bucky.

- A co ja... Nie jestem jakimś barmanem... Masz dwie ręce...

Bucky spojrzał na Sama i na swoje metalowe ramię. Po chwili cała trójka zaczęła się śmiać.

- Poddaje się, idę poszukać jakiegoś alkoholu. Przyda nam się na spotkanie z Zemo, który za chwilę tu przyjdzie – powiedział Sam.

Po chwili Sam wrócił z trzema szklankami whiskey. Zora upiła łyczek i z przyjemnością poczuła jak ostry smak rozchodzi się po jej języku lekko szczypiąc w zraniony policzek. Dopiero wtedy uświadomiła sobie jak głęboką ranę zadał jej Tad i że z pewnością zostanie po niej blizna.

Jej oczy zaszkliły się na tę myśl. Nie była próżna, ale bała się, że jej blizna będzie szpeciła jej twarz. Bucky spojrzał na Zorę i jakby odgadując jej myśli pogładził ją ręką po plecach.

- To było bardzo czyste cięcie, blizna nie będzie praktycznie widoczna – zagadał cicho dziewczynę upijając przy tym łyka whiskey.

Zora spojrzała na niego dziękującym wzrokiem. To były słowa, których właśnie potrzebowała, a bijąca od nich szczerość ukoiła jej zszargane nerwy.

„Nawet gdybyś miała tysiące takich i gorszych blizn to nadal byłabyś dla mnie najpiękniejsza" – pomyślał Bucky i uśmiechnął się sam do siebie.

*** 

*** 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Blade Ghost || James „Bucky" BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz